Rodzice
posłali swojego synka, żeby zaprosili gości na świąteczny obiad.
- Zaproś
dziadka Chisama, wuja Urmana, naszego zięcia Aminbeka...
I tak dalej
i tak dalej...Powtarzał sobie po drodze, kogo mu kazano zaprosić i szedł wzdłuż
płotu, ale powiedzieli chłopcu tyle imion, że je pozapominał, zanim płot się
skończył.
Co robić?
Bal się wrócić do domu, póki nie wypełni rozkazu, więc pomyślał:
"Najlepiej zaproszę wszystkich ludzi z całej wioski. Będę pukał do
wszystkich domów po obu stronach ulicy, wtedy nie opuszczę nikogo z tych,
których miałem zaprosić."
Jak
pomyślał, tak zrobił. Wszyscy mu dziękowali i powiedzieli, że przyjdą, a
chłopiec wrócił do domu.
W południe
goście zaczęli się schodzić. Szli i szli, aż zebrali się wszyscy mieszkańcy
wsi. Kto nie mieścił się w domu, ten siadał przed domem. Wszyscy czekali na
poczęstunek.
Kiedy ojciec
i matka zobaczyli tylu gości, przestraszyli się:
- Co to ma
znaczyć? Skąd wziąć dość jadła dla wszystkich?
zaczęli
wypytywać chłopca, aż się przyznał, że zapomniał kogo ma zaprosić, więc
zaprosił całą wieś.
Rodzice
zgromadzili wszystkie zapasy, jakie mieli: mało!
Ojciec się
rozgniewał i zawołał syna:
- Tyś
narobił, to teraz poradź coś na to!
Chłopiec
zapłakał i wybiegł z domu. Przebiegł przez pustą wieś i schował się w lesie.
Usiadł na pieńku i rozpłakał się jeszcze rzewniej.
Wtem patrzy:
biegnie do niego zając. ten zając był jego przyjacielem. Bo kiedy zając był
małym zajączkiem, niedobry człowiek zabił mu matkę, a wtedy chłopiec znalazł
zajączka
i zabrał go
do domu. Wychował sierotkę, a kiedy zając wyrósł, chłopiec wypuścił go
z powrotem
do lasu.
- Czego
płaczesz? - zapytał zając.
Chłopiec
opowiedział mu, co się stało. zając posłuchał, pomyślał, poruszał długimi
uszami. Potem stanął słupka, pogłaskał chłopca po ręce przednimi łapkami i
pisnął:
- Nie płacz.
Wracaj do domu, wszystko będzie dobrze - i pokicał w głąb lasu.
Chłopiec
posłuchał zając i wrócił do domu. tam już goście wszystko zjedli i wypili, a
nie wystarczyło nawet dla połowy zaproszonych i rodzice bardzo się martwili, że
nie mają czym częstować.
Niektórzy
goście niecierpliwili się, ktoś nawet zawołał:
- Czemu
zaprosiliście nas, skoro nie macie dość jedzenia?
Narobiliście
wstydu sobie i nam.
Wtedy jeden
z tych, którzy siedzieli przed chatą, spojrzał w stronę lasu i przestraszył
się. Pokazał drugiemu, drugi trzeciemu, z izby też ludzie zaczęli wyglądać, co
się dzieje.
Patrzą, a tu
pełno wszelkiego zwierza ciągnie wioską i każdy coś niesie. Niedźwiedzie toczą
beczki z miodem. Jelenie ostrożnie dźwigają wiadra z mlekiem uwieszone u rogów.
Lisy niosą w zębach kury i gęsi, wiewiórki - orzechy w kobiałkach, zające -
jagody w torebkach
z liści.
Przed nimi
biegnie znajomy zając i pokazuje drogę. Bo to on poprosił leśnych przyjaciół,
żeby pomogli w nieszczęściu temu chłopcu, który uratował mu życie.
Kiedy
zwierzęta ułożyły swoje dary na podwórku, zrobiło się tak ciasno, że nie było
gdzie nogą stąpać. Zwierzęta pokłoniły się chłopcu i jego rodzicom i poszły z
powrotem przez wieś do lasu.
Zdumieni
goście nie mogli słowa przemówić. Ojciec i matka śmiali się z radości. Ale
najbardziej cieszył się chłopiec.
Gospodarze
częstowali gości trzy dni i trzy noce i jeszcze jadła zostało.
Wszyscy byli
zadowoleni i długo opowiadali sobie o tym zdarzeniu. Mówiono, że takiej uczty
nie było nigdy nawet u największego bogacza.
Bajka
baszkirska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz