Chłop dał
swojej kozie srebrny dzwonek. Koza poszła pochwalić się nim całemu światu.
Skakała,
biegała, głową trzęsła, a dzwonek dzwonił i dzwonił. Przyszła koza pod sam las.
Zobaczyła krzaki tarniny.
Chciała się
miedzy nimi przecisnąć. Tarnina ją ostrzegła:
- Obejdź do
koła, bo mama ostre kolce.
Ale koza
była uparta. Wlazła miedzy ciernie. Zaczepiła o nie rzemykiem,
na którym wisiał
dzwonek. Dzwonek zsunął się kozie z szyi i zawisnął na kolcu.
Koza się
rozgniewała, bryknęła i zaczęła beczeć ze złością:
- Beee, beee
ty tarnino, dlaczego zabrałaś mi dzwonek? Oddaj zaraz.
- Samaś go
tu powiesiła, to sama zdejm - odpowiedziała tarnina.
- Toś ty
taka! - zawołała koza. - Czekaj, znajdę na ciebie sposób.
Poszła do piły.
- Beee,
beee, piło kochana, poratuj mnie. Tarnina zabrała mi srebrny dzwonek i nie
chce mi go oddać. Przepiłuj ją, niech się przewróci.
- Jestem za
stara, żeby piłować - odpowiedziała piła. - Zęby mam już tępe.
- Toś ty
taka! - zawołała koza- Czekaj, znajdę na ciebie sposób.
poszła do
ognia.
-Beee,
beee, ogniu kochany, poratuj mnie. Tarnina zabrała mi srebrny dzwonek i
nie chce go oddać, a piła nie chce tarniny przepiłować. Spal pilę mój
ogniu kochany.
- Za co mam
ją palić? Biedaczka ma już zęby tępe. Nie spalę jej.
-Toś ty
taki! - zawołała koza. - Czekaj znajdę na ciebie sposób.
Poszła do
strumyka.
- Beee, beee
strumyku kochany, poratuj mnie. Tarnina zabrała mi srebrny dzwonek i nie chce
go oddać, a piła nie chce tarniny przepiłować, a ogień nie chce piły spalić. Zalej ogień, kochany strumyku!
- Ogień
pożałował starej piły, to ja jego pożałuję - odpowiedział strumyk. - Nie
zaleję go.
-Toś ty
taki! - zawołała koza. - Czekaj znajdę na ciebie sposób.
Poszła do
wołów.
- Beee,
beee, kochane woły, poratujcie mnie tarnina zabrał mi srebrny dzwonek i nie
chce go oddać, a piła nie chce tarniny przepiłować, a ogień nie chce piły
spalić, a strumy nie chce ognia zalać. Wypijcie strumykowi wodę, kochane woły.
- Strumyk
dobrze zrobił, że nie zalał ognia - powiedziały woły. - Nie wypijemy mu wody.
- Toście
takie! - zawołała koza. - Czekajcie, znajdę na was sposób.
Poszła do
chłopa.
- Beee,
beee, gospodarzu, wszyscy mi robią na złość. Tarnina zabrał mi srebrny dzwonek
i nie chce go oddać, a piła nie chce tarniny przepiłować, a ogień nie chce piły spalić, a
strumyk nie chce ognia zalać, a woły nie chcą wypić mu wody. Zabijcie woły.
Chłop się
roześmiał.
- Ej, ty
głupia kozo, skarżypyto przekorna! Po cóż miał bym zabijać woły?!
I chodź ze
mną.
Poszedł z
kozą do tarniny. Zdjął dzwonek z kolca i powiedział:
- Mogłaś to
zrobić sama, tylko nie chciałaś, bo wolisz wszystkim dokuczać
i jesteś uparta.
Dobrze wiesz, że nikt ci dzwonka nie zabrał, tylko sam go zaczepiłaś, bo ci się
zachciało pchać między ciernie. Za karę nie dam ci dzwonka.
Koza wróciła
na łąkę. Cały dzień minął jej na skargach i kłótniach, więc była strasznie
głodna.
Kiedy się
najadła, to zaczęła skakać i potrząsać głową, ale - wszystko na nic. Nie miała
już na szyi dzwonka, który tak pięknie dzwonił.
Bajka
rumuńska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz