Za
głębokimi rzekami, za wysokimi górami jest we włoskiej krainie
miasteczko Grottanegra. W tym miasteczku żył kiedyś, bardzo dawno,
stary Tomasz Aniello.
Tomasz Aniello nie miał nic własnego oprócz nędznej odzieży i koguta, którego sam wyhodował.
Pewnego ranka, kiedy głód dokuczał bardziej niż zwykle - a pamiętajcie, że głód potrafi nawet wilka wygnać z lasu - Aniello z ciężkim sercem postanowił sprzedać koguta.
Zaniósł go na targ. Spotkał tam dwóch czarnoksiężników w czarnych sztach i w czarnych kapeluszach.
Czarnoksiężnicy wytargowali od niego koguta za pół lira i w dodatku pod warunkiem, że Aniello odniesie go im do domu i dopiero tam odbierze zapłatę.
Czarnoksiężnicy poszli przodem, a Tomasz Aniello za nimi. Kiedy tak szli, Aniello usłyszał, co tamci dwaj mówili. Chociaż rozmawiali w swoim tajemnym języku, Aniello ich zrozumiał, bo kręcił się sporo po świecie i z niejednego pieca chleba jadł. Jeden z czarnoksiężników powiedział do swego towarzysza:
- I kto by to pomyślał, Dżenajno, że spotkamy na nasze szczęście takiego półgłówka, który sam nie wie, co ma?
- Tak, to nasze szczęście - zgodził się Dżenajno. - Kiedy wyjmiemy czarodziejski kamień z głowy tego koguta i zrobimy z niego pierścień będziemy mieli wszystko, o co go poprosimy.
"Oho", pomyślał Aniello, "nie dam się nabrać. Wolę żeby to szczęście było moje, a nie wasze.
Kiegy wszyscy trzej znaleźli się w wąskiej, krętej uliczce, zawieszonej w poprzek sznurami suszonej bielizny, Aniello uciekł tą uliczką z powrotem i wrócił okrężną drogą do domu. Tam zbił koguta i wyją mu kamień z głowy. Potem namówił wędrownego miedziorytnika, żeby zabrał sobie koguta na rosół, za to, że zrobił dla Aniella mosiężny pierścionek i żeby weń wprawił znaleziony kamień.
Tak się też stało. Aniello wrócił do domu, zamkną się w swojej izbie i rozkazał pierścieniowi:
- Chcę być pięknym osiemnastoletnim młodzieńcem!
Krew zawrzała mu w żyłach i zaczęła prędzej krążyć, nerwy stały się mocne jak świeżo ukręcone postronki, nogi stanęły krzepko, ciało zrobiło się białe i świeże jak migdał, oczy rozbłysły, srebrne włosy zrobiły się złote. Usta, zapadnięte jak splądrowana i zburzona forteca, uzbroiły się zębami. Broda, podobna do zagajnika stratowanego przez myśliwych, zrobiła się gładka i miękka jak ruń pszenicy.
Jednym słowem Aniello zmienił się w przystojnego młodzieńca, odzianego w piękne szaty.
Nabrał jeszcze więcej śmiałości i rozkazał z nów:
- Chcę mieć pałac i stać się królem zięciem!
Natychmiast stanął pałac taki wspaniały, że nie sposób go opisać. Aniello biegał po nim, zaglądał wszędzie i wszystko podziwiał - komnaty, malowidła, kolumny, zwierciadła. Wszędzie złoto, srebro, blask kryształów i drogich kamieni. Światła odbijały się w błyszczących posadkach.
Biedny Tomasz Aniello nigdy nie widział takich wspaniałości. W stajniach znalazł przepyszne rumaki, w wozowni powozy, za pałacem ogród, a w nim posągi i wodotryski.
Tomasz Aniello nie miał nic własnego oprócz nędznej odzieży i koguta, którego sam wyhodował.
Pewnego ranka, kiedy głód dokuczał bardziej niż zwykle - a pamiętajcie, że głód potrafi nawet wilka wygnać z lasu - Aniello z ciężkim sercem postanowił sprzedać koguta.
Zaniósł go na targ. Spotkał tam dwóch czarnoksiężników w czarnych sztach i w czarnych kapeluszach.
Czarnoksiężnicy wytargowali od niego koguta za pół lira i w dodatku pod warunkiem, że Aniello odniesie go im do domu i dopiero tam odbierze zapłatę.
Czarnoksiężnicy poszli przodem, a Tomasz Aniello za nimi. Kiedy tak szli, Aniello usłyszał, co tamci dwaj mówili. Chociaż rozmawiali w swoim tajemnym języku, Aniello ich zrozumiał, bo kręcił się sporo po świecie i z niejednego pieca chleba jadł. Jeden z czarnoksiężników powiedział do swego towarzysza:
- I kto by to pomyślał, Dżenajno, że spotkamy na nasze szczęście takiego półgłówka, który sam nie wie, co ma?
- Tak, to nasze szczęście - zgodził się Dżenajno. - Kiedy wyjmiemy czarodziejski kamień z głowy tego koguta i zrobimy z niego pierścień będziemy mieli wszystko, o co go poprosimy.
"Oho", pomyślał Aniello, "nie dam się nabrać. Wolę żeby to szczęście było moje, a nie wasze.
Kiegy wszyscy trzej znaleźli się w wąskiej, krętej uliczce, zawieszonej w poprzek sznurami suszonej bielizny, Aniello uciekł tą uliczką z powrotem i wrócił okrężną drogą do domu. Tam zbił koguta i wyją mu kamień z głowy. Potem namówił wędrownego miedziorytnika, żeby zabrał sobie koguta na rosół, za to, że zrobił dla Aniella mosiężny pierścionek i żeby weń wprawił znaleziony kamień.
Tak się też stało. Aniello wrócił do domu, zamkną się w swojej izbie i rozkazał pierścieniowi:
- Chcę być pięknym osiemnastoletnim młodzieńcem!
Krew zawrzała mu w żyłach i zaczęła prędzej krążyć, nerwy stały się mocne jak świeżo ukręcone postronki, nogi stanęły krzepko, ciało zrobiło się białe i świeże jak migdał, oczy rozbłysły, srebrne włosy zrobiły się złote. Usta, zapadnięte jak splądrowana i zburzona forteca, uzbroiły się zębami. Broda, podobna do zagajnika stratowanego przez myśliwych, zrobiła się gładka i miękka jak ruń pszenicy.
Jednym słowem Aniello zmienił się w przystojnego młodzieńca, odzianego w piękne szaty.
Nabrał jeszcze więcej śmiałości i rozkazał z nów:
- Chcę mieć pałac i stać się królem zięciem!
Natychmiast stanął pałac taki wspaniały, że nie sposób go opisać. Aniello biegał po nim, zaglądał wszędzie i wszystko podziwiał - komnaty, malowidła, kolumny, zwierciadła. Wszędzie złoto, srebro, blask kryształów i drogich kamieni. Światła odbijały się w błyszczących posadkach.
Biedny Tomasz Aniello nigdy nie widział takich wspaniałości. W stajniach znalazł przepyszne rumaki, w wozowni powozy, za pałacem ogród, a w nim posągi i wodotryski.
Nawet
Król mrugnął z podziwu parę razy i chętnie wydał za Tomasza
córkę. Młodzi byli ze sobą szczęśliwi, a po roku narodziła im
się córeczka. Nazwali ją Pentella.
Aniello
cieszył się ze wszystkiego, a najwięcej z odzyskanej młodości.
Ale
czarnoksiężnicy nie zasypali gruszek w popiele, myszkowali,
podglądali, wertowali tajemne księgi, pytali zwierciadeł
czarnoksięskich, aż odgadli, że zięć królewski to nie kto inny,
tylko ten sam stary nędzarz, który im uciekł ze swoim kogutem.
Zaczęli
się naradzać, jak mu wydrzeć jego bogactwo i młodość.
Wreszcie
zrobili lalkę, która miała w sobie sztuczną maszynerię, tak że
umiała śpiewać i grać na małej gitarze. Czarnoksiężnicy
przebrali się za kupców i poszli z tą lalką.
Każda
dziewczynka chciała by mieć taką lalkę, nic
dziwnego, że Pentella miała na nią ochotę. Ale nie była pewna,
czy rodzice ją kupią, a swoich pieniędzy nie miała, bo była
jeszcze mała.
Przybiegli
kupcy powiedzieli jej, że to nic, bo oni nie chcą pieniędzy.
Chętnie podarują lalkę Pentelli, byle by im oddała małą
przysługę.
-
Jaką przysługę? - zapytała dziewczynka.
-
Postaraj się pokazać nam z bliska pierścień, który twój ojciec
nosi na palcu, księżniczko - poprosił jeden z kupców. - To
przecież nikomu nie zaszkodzi. Chcemy ten pierścień zobaczyć,
żeby obstalować sobie taki sam. Ale pamiętaj, że to tajemnica i
nie mów o tym nikomu, nawet ojcu. Widzisz, jak tanio dostanie ci się
ta lalka.
Jest
takie włoskie przysłowie: Kiedy
za tanio coś sprzedają, uważaj, bo cię oszukają. Ale
Pentella nie znała tego przysłowia, więc nie podejrzewała
podstępu i zgodziła się. Poprosiła czarnoksiężników, żeby
przyszli nazajutrz, a ona tymczasem postara się o pierścień.
Czarnoksiężnicy
odeszli. Po niedługim czasie wrócił do domu Aniello. Córka
zaczęła go prosić, przymilać się i żartować, aż go tak
omotała, że pożyczył jej swój pierścień do zabawy. Wieczorem
zapomniał o nim i pierścień został u Pentelli.
Rano
przyszli ukradkiem czarnoksiężnicy. Zaledwie pierścień dostał
się do ich rąk, porwali go i znikli, jakby rozwiali się w dym.
Przerażona Pentella bała się przyznać rodzicom, że oddała
pierścień ojca.
Tymczasem
czarnoksiężnicy ukryli się w głębi najciemniejszego,
najgęstszego lasu i tam rozkazali pierścieniowi, żeby odczynił to
wszystko, co kiedyś dostał od niego Aniello. W tej samej chwili
Aniello rozmawiał z królem w jego pałacu i niczego nie
podejrzewał. Wtem włosy jego zrobiły się rzadkie i siwe, czoło
pokryły zmarszczki, brwi się zwichrzyły, oczy zaczęły łzawić,
wargi zapadły się na bezzębnych dziąsłach, kolana zadygotały, a
lśniące szaty zamieniły się w te same łachmany, w których
biedak chodził dawniej.
Król
przetarł oczy ze zdziwienia, ale nic to nie pomogło. Zamiast zięcia
siedział obok niego stary nędzarz. A nędzarz śmiał z nim poufale
rozmawiać! "On sobie ze mnie kpi", pomyślał król. Tak
się oburzył, że kazał Aniella wychłostać i wypędzić z pałacu.
Aniello
nie rozumiał, jakim sposobem zawaliło się jego szczęście. Z
płaczem zakradł się wieczorem do córki i błagał ją, żeby mu
oddała czarodziejski pierścień z kogucim kamieniem.
Dopiero
wtedy dowiedział się, jak czarnoksiężnicy oszukali niemądrą
dziewczynkę.
Pentella
z początku nie poznała ojca, taki był zmieniony. Zrozumiał, ile
biedy narobiła. Zaczęła płakać i przepraszać, ale to nic nie
pomogło.
Zrozpaczony
Aniello o mało przez okno nie wyskoczył, takie go opanowało
szaleństwo.
-
Dla lalki z łachmanów ze mnie, twojego ojca, zrobiłaś starego
łachmaniarza! - wołał biegając po pokoju i rwąc włosy z głowy.
Wreszcie
uspokoił się i pomyślał:
"To
nic nie pomoże, jeżeli będę postępował tak niemądrze, jak moja
mała Pentella. Pójdę w świat i będę póty szukał tych
złodziejów, aż ich znajdę i odbiorę mój pierścień."
Ubrał
się w stary kaftan, włożył na nogi rozdeptane chodaki, przerzucił
przez plecy sakwę, do której skwarkę wrzucił, wziął do ręki sękaty kij,
pożegnał córkę i poszedł.
Pentella
patrzyła za nim, zdrętwiała ze strachu i z żalu.
Aniello
ruszył w świat. Miał w sobie tyle zawziętości, że maszerował
tak prędko i dzielnie, jakby wcale nie był starcem.
Wreszcie
zaszedł do głębokiej jamy, a tam była Norskowia, królestwo
myszy.
Kiedy
mali wartownicy zobaczyli Aniella, pomyśleli, że to może być
szpieg nasłany przez kota, więc zaprowadzili przybysza prosto do
swego króla.
Król
Gryzoń siedział na tronie z muszelek i trzymał w łapce berło z
makaronu. Poruszył wąsikami i zapytał:
-
Kim jesteś i co robisz w naszym kraju?
Aniello
pokłonił mu się, potem wziął z sakwy skwarkę i wręczył ją
królowi jako daninę. Król gryzoń przyjął skwarkę i skinął
berłem łaskawie.
Aniello
opowiedział mu swoje nieszczęśliwe przypadki. Oświadczył na
koniec, że nie spocznie, póki nie odnajdzie tych przebrzydłych
bandytów, którzy zrabowali mu czarodziejski kamień, a razem z
kamieniem ukradli mu młodość i pozbawili rodziny.
Król
myszy wzruszył się opowiadaniem Aniella i poczuł dla niego w sercu
litość. Chciał koniecznie jakoś go pocieszyć.
Wezwał
na tajną naradę najstarsze, najbardziej doświadczone myszy, żeby
obmyśliły pomoc dla nieszczęśliwego człowieka. Życzył
sobie, żeby jego poddani zadali sobie jak najwięcej trudu, byle
odnaleźć czarnoksiężników, którzy udawali kupców.
Na
szczęście pośród królewskich doradców znajdowali się Kąsacz i
Skoczek, dwa myszurki bardzo doświadczone we wszystkich sprawach
tego świata, ponieważ od sześciu lat mieszkały w karczmie przy
gościńcu. Te dwa mądrale naradziły się z sobą i skoczek
powiedział do Aniella:
-
Bądź dobrej myśli przyjacielu, wszystko pójdzie lepiej niż
myślisz. Trzeba ci wiedzieć, że w gospodzie "Pod Kozim
Rogiem" schodzą się najbardziej znani i poważni ludzie, ale
czasem wślizną się i nicponi. Otóż pewnego dnia, kiedyśmy obaj
byli w jednym z pokojów tej gospody, przybyli tam dwaj mężczyźni
z Kastel Rampino. Pojedli sobie niezgorzej, zajrzeli do dna
oplecionej butelki z winem, a potem zaczęli ze śmiechem wspominać
swój figiel. Powiadali sobie, jak to wycyganili pewien kamień od
starego biedaka z Grottanegra. Podobno ten kamień ma wielką moc
czarodziejską. To z pewnością Twój kamień.
Tu wtrącił się do rozmowy Kąsacz:
Tu wtrącił się do rozmowy Kąsacz:
-
Jeden z tych nicponiów nazywał się Dżennajo. Mówił, że zawsze
nosi ten kamień w pierścionku na palcu. Nie podejrzewali, że ktoś
ich słyszy, a my obaj słyszeliśmy dokładnie spod stołka w rogu.
Dżennajo z pewnością mówił o tobie, przyjacielu, bo powiedział:
"Nie chcę, żeby mnie spotkało takie nieszczęście, jak
starego głupca z Grottanegra, który stracił cenny kamień, bo
ustąpił swojej rozkapryszonej, nieposłusznej córce".
Kiedy
Aniello to usłyszał, zapytał myszy, czy zgadzają się z nim
pójść. Bo on nie spocznie, póki nie odnajdzie czarnoksiężników.
Obiecał Skoczkowi i Kąsaczowi w nagrodę cały krąg sera, a do
tego słoninę i wędzone mięso, żeby mieli czym się uraczyć
razem ze swoim królem i rajcami.
Myszy
tak się rozłakomiły na myśl o podobnej uczcie, że gotowe były
pójść przez ląd i popłynąć przez morze.
Jego
wysokość król Gryzoń raczył wyrazić zgodę, więc ruszyła w
podróż dobrana trójka : Aniello, Kąsacz i Skoczek.
Po
uciążliwej wędrówce znaleźli się w Kastel Rampino. Myszy
zostawiły Aniella w pobliżu zarośli nad rzeką, a same starały
się wyśledzić dom, w którym mieszkali czarnoksiężnicy. Kiedy go
znaleźli, obmyślili sposób, żeby Dżennajo zdjął z palca
pierścień z kogucim kamieniem. Doczekał się nocy. Dżennajo
położył się do łózka i zasnął. Wtedy Kąsacz wśliznął się
pod drzwiami do jego pokoju i zaczął ostrymi ząbkami nagryzać
jego palec dookoła pierścienia. Czarnoksiężnika to zabolało,
więc niewiele myśląc ściągnął pierścień z palca i położył
go obok siebie na stoliku. Ani się opatrzył, kiedy myszy
porwały pierścień i uciekły. Ktoś, kogo skazano na śmierć, a
potem ułaskawiono, nie mógłby ucieszyć się więcej niż
Anniello, kiedy myszy oddały mu pierścień.
Włożył
go na palec i zawołał:
-
Niech będę znowu młodzieńcem, a czarnoksiężnicy niech się
zmienią w osły!
Tak
się stało.
Czarnoksiężnicy
obudzili się dopiero rano i zobaczyli ze zgrozą, co im się
przydarzyło. Wtedy z pewnego domu z Kastel Rampino wyskoczyły z
rykiem dwa osły...
Aniello
przy pomocy urwisów z miasteczka złapał je oba. Na jednego
władował worek z serem, słoniną i wędzonym mięsem. Kąsacz i Skoczek usiedli na tym worku jako strażnicy. Na drugiego osła
wskoczył Aniello i pojechał na nim jak jaki hrabia, poganiając
osła piętami.
Tak
wjechali w granicę Norskowii, mysiego królestwa. Urządzono tam
sutą ucztę, a po uczcie tańce. Aniello podziękował myszom i
życzył im, żeby nigdy nie spotkały na swojej drodze, trutki ani
kota.
Z
Norskowii Aniello pojechał do swojego rodzinnego miasteczka.
Ponieważ powrócił znów jako urodziwy młodzieniec, więc król
poznał w nim swego zięcia, a żona poznała męża.
Aniello
kazał wypędzić osły do lasu, a sam żył długo i szczęśliwie z
żoną i z Pentellą, która poprawiła się i zmądrzała.
A
pierścienia nie zdejmował już nigdy, bo jak mówi przysłowie: Gdy
raz oparzysz psa wrzątkiem, będzie uciekał nawet przed zimną
wodą.
Bajka
włoska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz