Żyło w
jednej wsi dwoje staruszków, mieli syna Iwana. Byli bardzo biedni.
Iwan od
małego bardzo lubił grać na fujarce. Tak ładnie grał, że jak ludzie zaczynali
słuchać, to zapominali o całym świecie. Kiedy zagrał smutną piosenkę -
wszyscy się martwili, aż im łzy w oczach błyszczały. Kiedy zagrał do tańca -
wszyscy puszczali się w pląs, nie mogli się powstrzymać.
Iwan podrósł
i powiedział do rodziców:
- Pójdę w
świat, ojcze, matko, zgodzę się na parobka. Co zarobię, to wam przyniosę.
Pożegnał się
i poszedł.
Przyszedł do
jednej wsi - nikt, go nie najął. Przyszedł do drugiej - tam też robotnika nie
potrzebują.
Poszedł Iwan
jeszcze dalej. Szedł, szedł długo, aż zaszedł do jakiejś nieznanej wsi. Chodził
od chaty do chaty. Która tylko wyglądała zamożniej, tam pytał:
- Czy kto
nie potrzebuje parobka?
Z jednej
chaty wyszedł gospodarz i pyta;
- Zgodzisz
się paść owce?
- Zgodzę
się, to robota nietrudna.
- To prawda,
że nie trudna. Ale mój warunek jest taki: jeżeli będziesz je dobrze pasł,
wypłacę zarobek podwójny. Ale jeżeli zgubisz mi chociaż by najmniejsze
jagniątko, czy najmarniejszą owcę, nie dostaniesz nic, wygonię cię bez grosza,
rozumiesz?
- Może nie
zgubię - odpowiedział Iwan.
- No, no
uważaj!
Umówili się,
a Iwan zaczął paść owce. Rano wychodzi skoro świt, wraca
po zachodzie słońca.
Rano
wychodzi skoro świt, wraca po zachodzie słońca. Kiedy wraca
z pastwiska, gospodarz z gospodynią
już stoją u wrót i liczą owce:
z pastwiska, gospodarz
- Jedna,
dwie, trzy... dziesięć... dwadzieścia... czterdzieści... pięćdziesiąt...
Są
wszystkie!
Tak
przeszedł miesiąc, przeszedł drugi i trzeci. Nadchodzi czas obrachunku,
wypadnie pastuszkowi zapłacić.
" Co za
dziwo" , myśli gospodarz, "jak on potrafi moich owiec dopilnować?
Innych lat zawsze któraś przepadła; a to wilk rozszarpał, a to same się
gubiły... To jakaś nieczysta sprawa. Trzeba podpatrzeć co pastuch robi na
pastwisku."
Nad ranem,
kiedy wszyscy jeszcze spali, gospodarz wziął kożuch barani, odwrócił go
sierścią na wierzch, naciągnął go na siebie i chyłkiem przemknął się do
owczarni. Udaje, że ma cztery nogi jak one i czeka, kiedy pastuch wygoni stado
na pastwisko.
Słońce
wstało, Iwan obudził się i wypuścił owce z owczarni. Zaczęły beczeć
i pobiegły
przed siebie. Gospodarzowi trudno było nadążyć, ale biegł razem
z owcami i pokrzykiwał:
- Beee!
Beee! Beee!
Myślał
sobie: "no, teraz wszystkiego się dowiem."
Był rad, że Iwan
go nie zauważa. Ale Iwan był bystry, od razu go dostrzegł, tylko się nie
zdradził. Idzie za owcami, jakby nigdy nic, a od czasu do czasu którąś lekko
trąci końcem bata. Celuje prosto w grzbiet gospodarza.
Przygnał
owce na skraj lasu, usiadł pod krzewem i zaczął jeść kromkę razowca, którą
sobie wziął na śniadanie.
Chodzą owce
po polanie, szczypią trawę, a Iwan śledzi za nimi. Jak tylko zobaczy, że któraś
schowa się w lesie, zaraz podnosi do ust fujarkę i gra. Wtedy wszystkie owce
biegną do niego.
Gospodarz
wciąż łazi na czworakach, udaj owcę, głową trąca ziemię, niby to, że tak się
pasie. Zmęczył się okropnie, ale wstyd mu pokazać, kim jest: a nuż pastuch
opowie sąsiadom - ci by dopiero kpili z takiego chłopa!
Kiedy owce
się napasły, Iwan im powiada:
- No, moje
kochane, najadłyście się, przyjemne wam żyć na świecie, to teraz sobie
potańczycie.
I zgrał na
fujarce owcom do tańca.
Jak nie
zaczną owce skakać i pląsać, i kopytkami przytupywać! A gospodarz razem z
nimi: chociaż ani się nie najadł, ani nie jest mu przyjemne, jednak wyskoczył
ze stada i puścił się kucanego.
Tańczy,
tańczy, nogami różne wywijasy i wrzuty wyprawia, a choćby chciał - nie może się
powstrzymać.
Iwan gra
coraz prędzej i prędzej. Iwanowi do wtóru owce też coraz prędzej skaczą i gospodarz
tańczy coraz prędzej.
Uff!
zmordował się gospodarz, ledwo zipie, pot leje się z niego ciurkiem. Słońce
praży, on w kożuchu, a tu takie tańce-zawijańce. Poczerwieniał jak burak, włosy
mu się rozsypały... nie wytrzymał i krzyknął:
- Oj,
parobku, przestań, że grać nareszcie! Sił mi już brak.
Ale Iwan
udaje, że nie słyszy - gra i gra.
Wreszcie
przestał grać i pyta, niby to zdziwiony:
- Ej,
gospodarzu, toście wy tu, czy nie wy?
-
Ja...
- A skąd
żeście tu się wzięli?
- Tak
jakoś... przypadkiem...
- Czemu
żeście się w kożuch odziali?
- Tak...
rano wydało mi się chłodno.
Dał nurka w
krzaki i już go nie było.
Powlókł się
zmordowany do domu i mówi żonie:
- No, żono,
trzeba odprawić naszego parobka co prędzej po dobroci. Trzeba mu wszystko
wypłacić, co się należy.
- Jakże to
tak? Innym nic nie płaciliśmy, a temu mamy dać wszystko?
- Nie można
inaczej. Jak mu nie wypłacimy co do grosza, to nas tak ośmieszy, taki wstyd na
nas ściągnie, że nie będziemy mogli pokazać się ludziom na oczy.
I gospodarz
opowiedział żonie, jak pastuszek zmusił go do tańca i tak zmęczył, że on
ledwo ducha nie wyzionął.
Gospodyni
wysłuchała, pomyślała i mówi:
- Ach, rozum
chyba zgubiłeś po drodze, czy co ! Po co tak tańczyłeś, po co dałeś się
poganiać jak baran? Mnie by taki pastuch nie zmusił do tego, żebym miała mu
tańczyć, jak on mi zagra! Niech on tylko przyjdzie, a zaraz mu każę grać. Wtedy
się pokaże kto tu rządzi.
Gospodarz
prosi żonę:
- Kiedyś
sobie już tak umyśliła, to mnie lepiej przywiąż przedtem do skrzyni na strychu,
żebym nie tańczył z tobą razem. Mnie starczy tej zabawy, com miał na pastwisku,
ledwo chodzę.
Żona się
zgodziła. Wtaszczyła po drabinie wielką skrzynię na strych. Gospodarz wlazł do
skrzyni, a żona przywiązała ją do belki. Sama zlazł do izby i czeka, doczekać
się nie może kiedy parobek wróci z pola.
Wieczorem,
zaledwie Iwan przyprowadził owce z pastwiska gospodyni pyta:
- Czy to
prawda, że masz taką fujarkę, co jak na niej grasz, to każdy misi tańczyć?
- Prawda.
- No to
zagraj! Jeżeli i ja zatańczę - wypłacimy ci, coś zarobił. Ale jak nie zatańczę,
to cię
wypędzimy bez grosza.
- Dobrze -
powiedział Iwan. - Niech wam będzie, jak chcecie.
Wyjął
fujarkę zza pazuchy i zaczął grać. Gospodyni zabrała się tymczasem od razu do wyrabiania ciasta, nie mogła się jednak powstrzymać i z miejsca puściła się w taniec.
Tańczy, tańczy, a z ręki do ręki przerzuca kawał ciasta. Oj, widok to był,
ludzie moi!
Iwan grał
coraz prędzej, coraz głośniej, a gospodyni coraz prędzej nogami drobi okręca
się i
podskakuje, ciasto przerzucając.
Gospodarz na
strychu także usłyszał granie fujarki. Zaczął przebierać w skrzyni nogami,
pokręcać się to tu i tam. Ciasno mu było, głową wciąż łup! o wieko, a obcasy
tup! o ściankę skrzyni.
Rzucał się,
rzucał. Wreszcie sznur się oberwał, skrzynia się przewróciła
i gospodarz wybił
wieko głową.
Wyskoczył ze
skrzyni i dalej tańczy po strychu. Puścił się w przysiady, w przytupy wreszcie
zjechał po drabinie i wtoczył się do izby.
Hej, ha,
dalej w tam, to do pieca, to od pieca, aż z podłogi drzazgi lecą! Tańczą,
skaczą gospodarze, coraz prędzej tańczą razem!
Tymczasem
Iwan wychodzi na ganek, zagrał na schodku, zbiegły się owieczki. Gospodarze na podwórku
tańczą z krową, z koniem, z Burkiem, tańczą owce i barany, nawet kury poszły w tany.
Na fujarce
im przygrywa, gospodyni ledwo żywa, ledwo dyszą, a tańczą, jak on każe.
Poszedł Iwan
do wrót, zaraz wyjdzie na drogę - wszyscy za nim. "Oj, źle", myśli
gospodyni i nuż prosić:
- Iwanie,
Iwanku przestań grać, nie wychodź na podwórze! Nie zawstydzaj mnie przed sąsiadami!
Uczciwie się z tobą porachujemy, wypłacimy ci zarobek co do grosza. Tylko
przestań grać, parobeczku kochany, schowaj fujarkę.
- Co to, to
nie - mówi Iwan. - Nie wam się przyjrzą dobrzy ludzie, niech się pośmieją.
Niech i oni mają
zabawę.
Wyszedł za
wrota i zagrał jeszcze głośniej. A gospodarz z gospodynią i krowy, i owce i
kury - wszyscy wytoczyli się na drogę i tańczyli tam jeszcze skoczniej.
Obracając się, przysiadają, podskakują aż miło.
Zbiegł się
cała wieś. Starzy i młodzi śmieją się, palcami ich sobie pokazują
i sami
tańczą, aż się droga
kurzy!
Grał Iwan,
grał, póki wieś chciał a tańczyć. Potem odebrał zarobione pieniądze
i wrócił do rodziców.
A gospodarz
z gospodynią schowali się do izby. Siedzą tam i nie mają odwagi pokazać się
ludziom na oczy.
Bajka
rosyjska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz