Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

czwartek, 24 maja 2012

Malutki Bebełe

 

Żyła sobie kiedyś para Żydów staruszków, którzy się martwili, że nie mają dzieci. Raz poszedł staruszek do pracy, a staruszka została w domu, żeby ugotować obiad. Przebierała fasolę na zupę i tak wzdychała:
Aj, żebyśmy to mieli synka, chociażby najmniejszego ze wszystkich synków na świecie!Aj! żebyśmy mieli takie słodkie dziecko, chociażby malutkie jak ziarenko fasoli!
Tak powiedziała staruszka — i patrzcie! — fasolce od razu wyrosły nóżki i rączki i głowa. Fasolkowe dziecko powiedziało cieniutkim głosikiem:
Jestem Bebełe, będę twoim synkiem.
Staruszka tak się ucieszyła, jakby jej się urodziło duże dziecko. Uszyła dla Bebełe koszulkę i majteczki takie maciupeńkie, jak tylko możecie pomyśleć. Ugotowała szczyptę kaszy w naparstku i nakarmiła swojego synka. Potem namoczyła fasolę i zaczęła zbierać się do drogi.
Dokąd chcesz iść, mamo? — zapytał Bebełe. Staruszka odpowiedziała: 
Twój tata szyje u krawca, zaniosę mu śniadanie do pracowni.
Ja sam zaniosę mu śniadanie — zawołał Bebełe.
Synku, jak ty zaniesiesz śniadanie, kiedy jesteś taki malutki?
To nic, że jestem malutki. Zaniosę tacie śniadanie, tylko mi powiedz, mamo,którędy się tam idzie.
Staruszka mu wytłumaczyła. Wzięła malutki spodeczek, położyła na nim kawałeczek faszerowanej ryby, zawiązała to wszystko w chusteczkę i dała Bebełe. Bebełe wziął węzełek na ramię i pobiegł ścieżką. Po drodze spotkał starego Żyda, żebraka. Żebrak był smutny. Siedział na wielkim kamieniu,miał dziurawą jarmułkę na głowie i chałat w dole cały obstrzępiony. Bebełe podszedł do niego i zapytał:
Czegoś ty taki smutny, dziadziusiu?
Aj, ty mój malutki Bebełe — powiedział żebrak — jak ja mam być wesoły, kiedy od wczorajnic nie jadłem? Bebełe podał mu węzełek i poprosił:
Zjedz tę rybę. To smaczna ryba, słodka, z cebulą i z pieprzem.
Stary żebrak zjadł wszystko, co było na spodeczku, same ości tylko zostawił. Bebełe zawiązał spodeczek w chusteczkę i pobiegł do domu po drugi kawałek ryby, żeby go zanieść tacie. Biegnie Bebełe, śpieszy się — aż tu wychodzi mu na spotkanie siedmiu strasznych, wielkich złodziejów. Złodzieje zobaczyli Bebełe i ucieszyli się.. Najstarszy schylił się, podniósł go w dwóch palcach, posadził sobie na dłoni i powiedział :
Ehe! Ten chłopczyk nam się przyda. Jest taki malutki, że przelezie pod drzwiami, albo przez szparę, albo przez dziurkę od klucza. Czy chcesz kraść z nami? Bebełe to było bardzo sprytne dziecko. On zaraz się domyślił, że nie warto kłócić się z siedmioma strasznymi złodziejami. Więc odpowiedział:
Chcę...
Powiedział:“chcę", a pomyślał: “chcę wrócić do domu". Złodziej wsadził go do kieszeni i poszli dalej. Bebełe wytknął głowę z kieszeni złodzieja i patrzył uważnie, którędy go ten niesie. Kiedy złodzieje przechodzili tuż obok jakiejś ściany, Bebełe wyskoczył z kieszeni i wsunął się prędko do szpary w desce. Złodzieje wcale go nie spostrzegli i poszli dalej. Bebełe myślał, że już jest uratowany. A tymczasem wcale nie był uratowany, wcale nie! Próbował wygrzebać się ze szpary w desce na drugą stronę, do środka domu, i spadł. Spadł do koryta z burakami nakrajanymi dla krowy. Bo trafił do obory. Krowa była ruda i zła. Razem z kawałkiem buraka połknęła malutkiego Bebełe i Bebełe zjechał do krowiego żołądka. Tymczasem przyszła dziewczyna doić. Bała się zawsze tej krowy, bo jak tylko przystawiła do niej stołek, krowa wierzgała i ryczała i groziła rogami. Więc dziewczyna
myślała sobie nieraz: “ach, żeby gospodarz kazał zarżnąć rudą krowę, albo żeby ją oddał pachciarzowi!" Tego dnia podeszła też ostrożnie, przystawiła stołek i chciała zacząć doić. Wtem coś na nią jak nie krzyknie:
Aj, ty ladaco, ja ci pokażę! Ja ci się nie dam, ty, bydlę paskudne!
To Bebełe gniewał się na krowę, że go połknęła. Ale skąd dziewczyna mogła się domyślić, że to Bebełe? Myślała, że krowa. Bardzo się przestraszyła. Upuściła skopek i uciekła z obory. Przybiegła do gospodyni i mówi:
Ruda krowa nie pozwala się wydoić. Wykrzykuje okropnie brzydkie słowa.
Gospodyni pokiwała głową ze zdziwienia i powiada:
Co ty mówisz? No, kiedy ona taka, to pójdę sama ją wydoić. Jak zobaczy swoją gospodynię, to nie ośmieli się wykrzykiwać.
Poszła do obory, chce przystawić stołek, aż tu słyszy, że krowa woła ze złością:
Aj, ty, rude bydlę, myślisz, że ci się dam? Zobaczysz, co ci zrobię!
Gospodyni tak się przelękła, że rzuciła skopek ze stołkiem i uciekła z obory, jakby kto za nią chlusnął gorącą wodą.
Zawołała męża i kazała mu pójść do obory:
Idź ty, przecież na gospodarza będzie się wstydzić tak wykrzykiwać.
Ale krowa się nie wstydziła i gospodarz także usłyszał brzydkie słowa. Wybiegł z obory i powiedział oburzony:
To jest bezczelna krowa. Już dawno trzeba było ją zarżnąć.
Zarżnęli rudą krowę. Mięso położyli w lodowni, a wnętrzności wynieśli daleko i wyrzucili. Przeszła jedna chwila, przeszła druga chwila, przeszła trzecia chwila. Aż tu — Patrzcie!
Idzie ten sam stary żebrak, co to dostał od Bebełe kawałek faszerowanej ryby. Zobaczył, co wyrzucili,i powiedział sam do siebie:
No, trafił się obiad. Nie mam pieniędzy na mięso, ugotuję chociaż flaczki.
Wyjął nóż, oderżnął żołądek, włożył go do worka i zarzucił worek na ramię. Idzie żebrak zgarbiony do domu, a nic nie wie, kogo niesie. Bebełe poznał go po głosie. A trzeba wam wiedzieć, że Bebełe miał ostry pałaszyk, zrobił go sobie z krzywej, złamanej igły. Zaczął tym pałaszem kłuć żebraka w ramię.Nie kuł mocno,bo nie chciał, żeby go bolało, tylko chciał mu dać znać o sobie. Żebrak przerzucił worek na drugie ramię. Ale Bebełe znów go ukłuł swoim pałaszem. Wtedy żebrak pomyślał, że trzeba się przekonać, co to tak kłuje i kłuje. Położył worek na ziemi, wyjął żołądek i rozkrajał. Bebełe tylko na to czekał. Hyc! wyskoczył z żołądka i stanął przed żebrakiem. Żebrak poznał go i bardzo się zdziwił. Cmoknął raz, cmoknął drugi raz i mówi:
Te, te, te... Co to nie bywa na świecie! Aj, kto by to pomyślał, że ja ciebie spotkam w takim miejscu. No i co ja mam teraz z tobą zrobić, mój malutki Bebełe?
Odnieś mnie do domu — poprosił Bebełe.
Więc żebrak zaniósł go do staruszków. Jak oni się uradowali, jak dziękowali żebrakowi, że uratował Bebełe! Posadzili go za stołem i dali mu tłustego śledzia i gęsią szyjkę, i gorącej fasolówki, i pięć obwarzanków. Razem się wszyscy cieszyli, że tak dobrze się skończyło. 

Bajka żydowska:))

1 komentarz:

  1. Znam tę bajkę z dzieciństwa. Wtedy do nie jednak nie docierało, jak bardzo jest absurdalna...

    OdpowiedzUsuń