Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

wtorek, 15 maja 2012

Fet Frumos i dwanaście królewien

Służył u gospodarza parobek, sierota. Nazywali go Fet Frumos, bo to się działo w Rumunii, a "frumos" znaczy po rumuńsku "ładny".
Fet Frumos był taki zdolny i zręczny, że niektórzy chłopcy zaczęli mu zazdrościć, sprzeciwiali mu się i wyśmiewali go. Ale on udawał, że tego nie słyszy i nie rozumie. Wtedy przezywali go Niezgułą. Fet Frumos i z tego nic sobie nie robił. 
Kiedyś wiosną, gdy  zmęczył się uganianiem za krowami po pastwisku, położył się pod drzewem przy źdźble i zasnął. to było bardzo stare drzewo, może najstarsze drzewo świata. Fet Frumos miał dziwny sen. Przyśniło mu się, że stoi nad nim piękna wróżka i mówi: 
- Pójdź zaraz na dwór królewski i pracuj tam pilnie, z znajdziesz szczęście.
Kiedy parobek się obudził, pomyślał sobie: "sen mara, nie warto na niego zważać."
Ale na drugi dzień jakby jakaś siła niepojęta zaprowadziła go pod to samo drzewo i poczuł taką senność, że znowu zasnął. We śnie ukazała mu się wróżka i powtórzyła rozkaz. Fet Frumos pomyślał: "może coś w tym jest, ale jakże ja tak od razu rzucę pracę u mojego gospodarza? Poczekam i zobaczymy."
Na trzeci dzień sen znowu się powtórzył, a wróżka powiedziała:
- Dlaczego mnie nie słuchasz? Czy chcesz, żeby zamiast szczęścia spotkało cię nieszczęście?
Fet Frumus opowiedział swój sen gospodarzowi i ten go puścił, chociaż żałował dobrego parobka. Inne chłopaki wołały za nim:
- Niezguła idzie, Niezguła! Wypędzili Niezgułę!
Fet Frumos szedł śmiało i spokojnie, nic nie dopowiadając na zaczepki. Poszedł prosto na królewski dwór i zgodził się do pomocy w ogrodzie.
Ogrodnik kazał mu odziać się w haftowaną koszulę z cienkiego płótna, w kurtę i wyszywane spodenki, jak przyszło na królewskiego sługę. Cieszył się, że mu się trafił taki sprytny przystojny ogrodniczek. Zapowiedział mu:
- co rano będziesz układał dwanaście wiązek z najładniejszych kwiatów i podasz je dwunastu  córkom królewskim, kiedy będą wychodziły z pałacu.
- Czy królewny są piękne? - zapytał fet Frumos.
- A cóżeś ty myślał? ale zrobisz najlepiej, jak nie będziesz na nie patrzył. Dużo już przez nie złego się stało. Widać wróżki zaczarowały je w kolebkach. Co wieczór królewny każą sobie dać nowe pantofelki z białego atłasu, a rano je wyrzucają, bo pantofelki są podarte na strzępy. Królewny tańczą gdzieś i szaleją, a nikt nie wie, gdzie. Król nasz bardzo się tym martwi.
- Dlaczego nie zamknie ich komnaty na noc, żeby nie mogły wyjść?
- Zamknął ją, zamknął na dziewięć zamków za dziewięciu drzwiami. Nic nie pomogło. Król ogłosił, że kto wykryje tę tajemnicę, ten będzie mógł wybrać sobie jedną z królewien za żonę. Więc zjechali  się synowie rycerzy i wojewodów, a nawet królewicze. Coraz inny czuwał nocą przy dziewięciu zamkach, a na rano nie zostawało po nim ani śladu. tak przepadło już jedenastu. Dwunasty się nie zgłasza, bo każdemu życie miłe.
Fet Frumus zdziwił się, że takie rzeczy dzieją się na świecie. 
Co rano podawał królewną świeże wiązanki. Kiedy ostatnią podwał najmłodszej, czerwienił się jak mak. 
- Bardzo mi się podoba nasz nowy ogrodniczek - powiedziała kiedyś do sióstr najmłodsza królewna.
Tamte zaczęły wydziwiać:
- Taki prosty chłopak? Wstydziłabyś się! 
Więc przestała o tym mówić.
Kiedyś w nocy Fet Frumos nie mógł zasnąć. Było duszno. Wyszedł do ogrodu i położył się na trawie. Śniło mu się, że przyszła ta sam wróżka i mówiła: 
- Jak będzie wschodziło słońce, obróć się twarzą ku niemu i idź prosto przed siebie, aż dojdziesz na koniec królewskiego ogrodu. Znajdziesz tam dwa szczepy krzewów warzywnych, a przy nich złotą łopatkę, złotą konewkę i jedwabny ręcznik. Wykop ostrożnie szczepy warzywne i przesadź je do najładniejszych doniczek. Okopuj je złotą łopatką, podlewaj je ze złotej konewki i osuszaj je jedwabnym ręcznikiem. Kiedy wyrosną takie duże, jak ty, proś je o co chcesz, a one ci się odwdzięczą.
Fet Frumos obudził się i zrobił wszystko tak, jak kazała wróżka. 

 

Wawrzyny rosły nad podziw prędko. Kiedy były takie, jak on sam, ogrodniczek pokłonił się im i poprosił: 
- Ukryj mnie, ukryj, kwiecie wawrzynowy!
Zaledwie to powiedział, aż tu na czubku jednej z gałązek pokazał się pączek. Urósł w mgnieniu oka i otworzył się. Kwiat był piękny jak jutrzenka. Fet Frumos zerwał go i schował na piersi za koszulą.
Stał się niewidzialny, sam nie widział własnych nóg i rąk. wieczorem wślizgnął się z córkami królewskimi do ich komnaty. wlazł na piec, żeby go nikt przypadkiem nie potrącił. Stamtąd patrzył, co się będzie działo.
Zobaczył, że królewny wcale nie kładą się spać, tylko trefią sobie włosy i przebierają się w prześliczne szaty a na nogi wkładają białe, atłasowe pantofelki.

 

Kiedy się wystroiły, najstarsza tupnęła w podłogę. Podłoga się rozstąpiła i królewny zeszły pod nią sznurkiem. Fed Frumos zsunął się z komina i poszedł za nimi.
Szli nieznaną okolicą, aż zaszli do jakiegoś ogrodu. dookoła ogrodu był mosiężny mur i wrota do niego też były mosiężne.
Najstarsza królewna tupnęła znowu i wrota się otworzyły. Fet Frumos tak się śpieszył, żeby zdążyć, zanim się za nim zatrzasną, że nastąpił na skraj sukni najmłodszej królewny, która szła ostatnia.
Królewna przestraszyła się i zawołała:
- Ojej, siostry, boję się! Ktoś mi nadepnął na sukienkę.
- Przecież nikogo nie ma, popatrz - uspokajała ją najstarsza. 
- Pewno zaczepiłaś suknią o kolec jakiegoś krzaka.
Królewny szły przez las ze srebrnymi liśćmi, potem przez las, ze złotymi liśćmi, potem przez las z brylantowymi liśćmi. Fet Frumos aż oczy mrużył, tak te brylantowe liści iskrzyły.
Za lasami było jezioro, a pośrodku jeziora stał pałac na
wyspie. Bil od niego taki blask, jak od samego słońca. Raz się wydawało, że pałac jest aż pd chmurami, to znów, że świeci spod fal, to że płynie po wodzie.
Fet Frumos odgadł od razu, że to jest pałac zaczarowany. Na brzegu jeziora czekało na każdą królewnę czółno z wioślarzem. Królewny wskoczyły do czółen i popłynęły jedna za drugą jak łabędzie. Ale łódź najmłodszej nie mogła nadążyć za innymi i wioślarz się zdziwił, czemu ta łódź jest taka ciężka, przecież w niej siedzi najmłodsza z królewien. Nie wiedział, że za królewną przyczaił się cichutko Fet Frumos.
Starsze królewny dawno już powyskakiwały, ze swoich czółen, kiedy najmłodsza podpłynęła do przystani na wyspie.
Z pałacu dolatywała czarowna muzyka. Królewny pobiegły prosto na salę balową. czekało tam na nie jedenastu tancerzy - ci wszyscy, co czuwali pod ich drzwiami i przepadli beż śladu. 
Jedenaście królewien zaczęło tańczyć z synami królów, wojewodów i rycerzy. wirowały z nimi i ślizgały się po posadce, a czasem ktoś przytupnął wesoło. Dla najmłodszej królewny nie starczyło pary, więc tańczyła sama.
Ogrodniczek coraz bardziej się dziwił. Sala balowa była taka ogromna, że ledwo widział ścianę naprzeciwko. Ściany świeciły od złota i drogich kamieni. Z sufitu  zwisały sznury pereł, szmaragdowe liście, girlandy kwiatów z szafirów, rubinów i brylantów. Wszystko to kołysało się nad głowami tancerzy i rzucało kolorowe ognie w świetle pochodni, osadzonych w złotych świecznikach. zabawa była taka, że tańczyły nawet stały, nawet ławy okryte kobiercami.
Fet Frumos nie wytrzymał w swoim koncie i puścił się także w taniec. Miał ochotę pochwycić za ręce najmłodszą królewnę, ale pomyślał: "jeszcze mnie złapią i zatrzymają tu na zawsze jak tamtych kawalerów". Więc tańczył sam, starając się nikogo nie potrącić, co nie było wcale łatwe.
wtem przez okno zajrzał świt. Muzyka urwała się i tancerze stanęli. Spod podłogi wyjechał stół zastawiony najwyborniejszymi smakołykami. Wszyscy u siedli i zaczęli jeść.
Ogrodniczek też był głodny, ale się tylko przyglądał. Wolał być ostrożny.
Po uczcie wszyscy ukłonili się pięknie i królewny wyruszyły w powrotną drogę, a Fet Frumos za nimi.
Kiedy szli przez srebrny las, zachciało mu się odłamać maleńką gałązkę. Zaledwie to zrobi, dreszcz przeszedł po lesie. Drzewa i krzewy zadzwoniły srebrnymi liśćmi.
Królewny się przelękły. A najstarsza zawołała:
- To nic, to z pewnością tylko ptaszek z naszego ogrodu przyfrunął za nami potrąca gałązkami.
Wrócili wszyscy do pałacu i otwór w podłodze zatrzasnął się za nimi.
Na drugi dzień rano Fet Frumos wplótł srebrną gałązkę do wiązanki najmłodszej z królewien. Królewna bardzo się zdziwiła, jakby zobaczyła w biały dzień promyk księżyca. ale nic o tym nie powiedziała starszym siostrom. 

 

Następnej nocy powtórzyło się to samo, tylko w powrotnej drodze ogrodniczek zerwał gałązkę złotą. wplótł ją do wiązanki i podał najmłodszej królewnie. Wydało się jej, jakby gorący promień słońca  dotknął jej serca.
Nie wytrzymała z ciekawości i po południu wymknęła się do ogrodu. Zapytała ogrodniczka:
- Skąd bierzesz te śliczne srebrne i złote gałązki, które znajduję w wiązankach?
- Wiesz o tym dobrze, królewno - odpowiedział ogrodniczek.
- Więc poszedłeś za nami? - zawołała. - Aleś się dobrze ukrył! Nie mów o tym nikomu. Weź tę ze złotem, ale nas ni zdradź.
- Ja milczenia nie sprzedaję - powiedział Fet Frumos i nie wziął sakiewki.
Królewna tupnęła nóżką:
- No to pamiętaj: jeżeli o tym piśniesz choć słówko, każę ci uciąć głowę.
Tak powiedziała, ale czuła, że nie mogłaby tego zrobić, bo ogrodniczek podobał jej się coraz bardziej.
Trzeciej nocy Fet Frumos znów wkradł się za królewnami do zaczarowanego pałacu. Kiedy wracali, zerwał gałązkę brylantową. Drzewa zaczęły dzwonić i najmłodsza królewna odgadła, że ogrodniczek jest blisko. Uśmiechnęła się i nic nie powiedziała.
Kiedy rano Fet Frumoos podał jej wiązankę z brylantową gałązką, królewna pomyślała: "Przecież ten ogrodniczek jest ładniejszy i milszy niż królewicze, wojewodowie i rycerze, z którymi tańczą moje siostry. jakie one są niemądre, że tego nie widzą".
Najstarsza siostra zauważyła, że tamta przygląda się ogrodniczkowi, kiedy bierze od niego wiązankę. Powiedział o tym siostrom. Zaczęły chichotać 
i wyśmiewać się z najmłodszej. Królewnie zrobiło się przykro i zawołała ze łzami w oczach:
- Ten chłopak jest dzielniejszy niż wasi rycerze!  Musiałyście ich uśpić czarodziejskim zielem i dopiero jak zasnęli, przewiozłyście ich do pałacu na wyspie. A ten odważył się pójść za nami sam. I zrobił to tak sprytnie, żeśmy go wcale nie zauważyły.
Teraz dopiero starsze królewny dowiedziały się, że ogrodniczek był z nimi na nocnej wyprawie. Przeraziły się, że doniesie o tym królowi. Prędko pobiegł do swojej komnaty i zamknęły się tam na naradę, a najmłodszej siostry nie wpuściły.
Nie wiedziały, że ogrodniczek domyślił się jakiegoś podstępu i że znów wśliznął się za nimi i wszystko słyszał.
Kiedy królewny otworzyły drzwi, Fet Frumos pobiegł co prędzej do zaczarowanych krzewów wawrzynowych, pokłonił się im i poprosił: 
- Chcę być rycerzem na wszystko gotowym, więc mi pomóżcie, krzewy wawrzynowe!
Na czubku drugiego krzewu ukazał się pączek, urósł w oczach i otworzył się szeroko, a był różowy jak jutrzenka. Fet Frumos zerwał go i ukrył na piersi.
Poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Całe jego ciało nabrało jeszcze większej siły i zręczności. Przez głowę przelatywały mu myśli o sprawach, o których przedtem nic nie wiedział, jakby się uczył całymi latami. Spojrzał po sobie: Zobaczył ręce bez odcisków od łopaty, szaty rycerski przy boku miecz.
Poszedł prosto do króla i powiedział, że chce czuwać w nocy przed komnatą królewien. Król mu odradzał, bo stracił już nadzieję, że uda się wykryć tajemnicę królewien i żal mu było rycerza. Nie poznał ogrodniczka.
- Królu, wierzę mocno, że mi się uda - powiedział Fet Frumos. - Jeżeli nie, to niech zginę, bo i tak życie mi nie miłe. Jedną z twoich córek pokochałem tak bardzo, że bez niej nie ma dla mnie radości.
Król się zgodził i zaprowadził rycerza przed komnatę królewien. Kiedy wszyscy posnęli, królewny zawołały rycerza i zapytały:
- Czy chcesz pójść tańczyć z nami? Czy się nie boisz?
- Chcę. Nie boje się - powiedział Fet Frumos.
Zabrały go z sobą do czarodziejskiego pałacu i fet Frumos tańczył do świtu z najmłodszą królewną. Ale, że był nie tylko dzielny, lecz także roztropny, więc pilnie zważał na wszystko.
Kiedy zaczęła się uczta, usiadł obok swojej tancerki. najstarsza z królewien podała mu wino w złotym kielichu, a inne zawołały klaszcząc w dłonie, śmiejąc się i zaglądając mu w oczy: 
- Pij!
Ale Fet Frumos miał się na baczności i dosłyszał wyraźnie , jak najmłodsza ostrzega go półgłosem:
- Nie pij. Poznałam cię. Wolę być przy tobie ogrodniczką niż królewną bez ciebie.
Zrozumiał, że jeżeli wypije wino, stanie się z nim to, co z jedenastoma innymi: zapomni o całym świecie i zostanie tu na zawsze. będzie całymi nocami tańczyć, a w dzień odpoczywać po nocnej zabawie.
Pochwycił puchar i trzasnął nim o ziemię. 
zakołysały się ściany pałacu, rozległ się podziemny grzmot, światła zgasły 
i wszystko się zapadło. Jedno mgnienie - a tancerze i królewny znaleźli się w komnacie starego króla. król tak się zdumiał, że zerwał się z łoża, a potem cieszył się razem z innymi.
Skończyła się moc czarów. Królewny się poprawiały i przestały po nocach drzeć pantofelki. Jedenaście starszych wyszło za mąż za jedenastu królewiczów, wojewodów i rycerzy. a z dwunastą, najmłodszą i najmilszą, ożenił się Fet Frumos.

Bajka rumuńska:))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz