Pewnego dnia
królik spotkał słonia. Podszedł do niego i powiedział:
- Wujciu
słoniu, jakie ty masz wielkie nogi! Na pewno jesteś strasznie mocny. -
Pogłaskał słonia łapką po nodze. - Och, jaka śliczna i gruba!
Ale słoń
machnął trąbą i ryknął:
- Co za bezczelne stworzenie! Miałbym ochotę dać ci klapsa. Nie zadaję się z takim
drobiazgiem.
- A wiesz,
na co ja miałbym ochotę? - odpowiedział królik. -Miałbym ochotę zarzucić ci
linę na trąbę, linę z pętlą na końcu.
Słoń się
zdziwił.
- Doprawdy?
- mruknął.- Czemuż to chciałbyś mi zarzucić na trąbę linę z pętlą na końcu? Mów
zraz, ty szczurku.
- Żeby cię
zaciągnąć aż do morza. Zjechałbyś na brzeg, wpadłbyś do wody i przekonałbyś
się, że mały królik umie dać sobie radę ze słoniem, co go nazywa szczurkiem i
nie chce się z nim zadawać.
- Ooo, patrzcie,
patrzcie - zaśmiał się słoń pogardliwie. - Chciałbym wiedzieć, jak udałoby się
komuś pociągnąć mnie. Nigdzie nie chodzi po świecie zwierzę mocniejsze ode
mnie.
Ale popróbuj
sobie, odrobinko, popróbuj. Będę miał zabawę, ha, ha, ha!
Słoń usiadł.
Królik zawiązał pętle na końcu mocnej liny z palmowych włókien i zarzucił ją
słoniowi na trąbę.
Drugi koniec
liny chwycił za pyszczek i zbiegł nad morze. Brzeg spadał do morza stromo, a słoń nie siedział nad samym urwiskiem, tylko dalej. Więc
kiedy królik zbiegł nad morze, słoń go już nie widział. Czekał, co się stanie.
Tymczasem
królik zobaczył ogromną wielorybnicę. Taką wielką,, jak sześć słoni. Pluskał
się wesoło przy brzegu, bo tam było głęboko. Królik pisnął z zachwytu:
- Ciociu
wielorybnico, jaki ty masz olbrzymi ogon! Z pewnością jesteś
strasznie silna. Nawet słoń nie jest taki mocny, jak ty, prawda?
- Nie wiem,
bo nie mocowałam się ze słoniem - odpowiedział wielorybnica. - ale przy mnie
słoń to jak królik przy lwie.
- Ciociu
wielorybnico, przypłyń do brzegu, żebym mógł pogłaskać cię po ogonie - poprosił
królik.
- Czego ci się
zachciewa, mizerna istoto? - parsknęła wilorybnica. - Po co się plączesz po
moim wybrzeżu? Miałbym ochotę oblać cię wodą.
- A wiesz,
na co ja miałbym ochotę? - zapytał królik czupurnie - Miałbym ochotę zarzucić
ci na ogon linę z pętlą na końcu.
Wielorybnica
zdziwiła się:
- Doprawdy?
- mruknęła. - Czemuż to chciałbyś mi zarzucić na ogon linę z pętlą na końcu, ty
kłębuszku?
- Żeby cię
przyciągnąć do brzegu. Przekonałabyś się, że królik umie dać sobie radę z wielorybnicą,
co go nazywa kłębuszkiem i grozi, że go wodą obleje.
- To paradne
- zaśmiał się wielorybnica. - Jestem najmocniejszym stworzeniem na świecie, a to
mizeractwo chciałoby mnie wyciągnąć na brzeg. A no, próbuj, paciorku, będę
miała przedstawienie.
Królik
zawinął pętlę na drugim końcu liny, zamachnął się dobrze, podskoczył i lina
śmignęła, aż uczepiła się ogona wilorybnicy:
- Teraz
poczekaj chwilę, aż odejdę - powiedział królik i wybiegł na urwisko.
Schował się
za pniem palmy i zawołał:
-
Ciągnij!
Wielorybica
pociągnęła za linę, ale nie wysilała się za nadto, bo po co się wysilać dla
maleńkiego królika? Nie wiedziała, że to wcale nie królik trzyma drugi koniec
liny, tylko słoń.
Słoń też
usłyszał, kiedy królik zawołał: "ciągnij!" i myślał, że to do niego
Ale zanim zdążył pociągnąć, poczuł, że lina szarpnęła go za trąbę.
Zdziwił się i rozgniewał, że królik szarpnął tak mocno.
"Co
sobie ten komar wyobraża, pomyślał słoń." Kiedy tak, to mu pokażę co
to jest siła słonia." I pociągnął mocno.
Poczuła to
wielorybica. Ona też myślała, że królik ją ciągnie i strasznie się zdziwiła, że
taka odrobinka wlecze ją po wodzie w stronę brzegu.
"E, tak
nie będzie, mój kochanku", pomyślała. "Zaraz się przekonasz, co to
jest wielorybnica."
Naprężyła
grzbiet i ogon, pociągnęła z całej siły i zaczęła oddalać się od brzegu.
Kiedy słoń
poczuł takie gwałtowne szarpnięcie i coś zaczęło go ciągnąć z
powrotem, z potworną
siłą, wparł się wszystkimi czterem nogami w ziemię, żeby się nie dać. Nic
nie pomogło, wielorybica była o wiele silniejsza.
Słoń
ciągnął, ryczał ze złości, opierał się jak mógł - nie dał rady. Lina powlokła
go w stronę urwiska i wio! Zjechał na brzeg morza. Ledwo zatrzymał się nad samą
wodą.
Byłby z
pewnością utonął, gdyby wielorybica nie przstała płynąć zdumiona, że
przyciągnęła nie królika, tylko słonia.
Nie mniej
zdziwiony był słoń, kiedy zamiast królika zobaczył wilorybicę. Ale ją to
zdarzenie roześmiało, a słoń był zły. Sapał i wściekłym wzrokiem szukał
królika. Nie widział go, bo królik siedział cichutko za pniem palmy i tylko
zerkał stamtąd ukradkiem.
- Ha, ha, ha
- zaśmiała się wielorybica - to ci z nas zażartował ten puchowy kłębuszek! Ale
cieszę się, że to nie on ciągnął, tylko ty, trąbonosy. Byłby mi wstyd, bo z
początku trochę mnie poruszyłeś z miejsca.
Słoń nie
przestawał sapać ze złości.
- Musimy
znaleźć tego szczura i zbić go - ryknął.
- Jakże
mam go szukać na lądzie, kiedy nie umiem chodzić - powiedziała
wielorybica. - Jeżeli już chcesz koniecznie, to sam za nim biegnij. Ale myślę,
że mógłbyś mu darować. Pewno trochę wyśmiewałeś się z niego, tak jak i ja,
kiedy się zabawnie czupurzył.
- Nie daruję
mu - ryknął słoń - nie daruję za nic! Znajdę go, zatłukę go trąbą i rozdepczę
jak robaka.
Królik to
usłyszał i pomyślał, że najwyższy czas schować się lepiej.
O parę
kroków od niego leżała wyschnięta kość. Była to czaszka konia, który umarł tam
ze starości może sto lat temu. Czaszka leżała sucha, biała i pusta. Królik
wysunął zza pnia i ukrył się pod nią.
Tymczasem
słoń gramolił się pod górę dysząc i parskając. Rozejrzał się i nigdzie nie
dostrzegł wroga, więc zapytał:
- Końska
czaszko, czy nie widziałaś gdzie królika?
Królik
jęknął z głębi czaszki i zawołał zmienionym, drżącym głosem:
- Ooo, nie
wymawiaj tego strasznego imienia... Popatrz na mnie. Przed chwilą byłem
pięknym, żywym koniem. Wtem podbiegło to okropne zwierzę i wiesz, co mi
zrobiło? Nastawiło na nie wąsik, od razu mnie tym zbiło. Uciekaj stąd prędzej,
bo ono tu może gdzie się schowało i ciebie też zabije swoim zaczarowanym
wąsikiem.
Słoń się
przeraził i zaczął uciekać ile miał sił w nogach.
Królik
wyskoczył z czaszki i woła za nim:
- Wujciu
słoniu, nie uciekaj tak prędko, bo zgubisz ogon! Poczekaj na nie, chciałbym ci
pokazać mój śliczny wąsik!
Kiedy słoń
usłyszał o wąsiku, zaczął biec tak prędko, że aż się za nim kurzyło.
Uciekł na koniec
świata.
Nie wiem,
czy ta historie jest prawdziwa, ale chyba tak. Przecież sami wiecie, jak łatwo
jest spotkać królika, a jak trudno spotkać słonia. Widać słonie wciąż się jeszcze
boją, żeby nie zaczarowały ich króliki.
Bajka
murzyńska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz