Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

sobota, 28 lipca 2012

Alonuszka i Iwanuszka


Żyło sobie dwoje staruszków. Wiele nie posiadali, tylko chatkę ubogą i kawałeczek łąki, a jedyną ich pociechą była dwójka dzieci: córeczka Alonuszkai synek Iwanuszka. Malec był psotny, na nauki rodziców nie zważał. Za to Alonuszka, starsza i poważniejsza, wszystkiego słuchała, wszystko zapamiętywała, zawsze ostrożna i rozumna. Pewnego razu staruszkowie pomarli i dzieci zostały na świecie samiuteńkie. Ruszyła Alonuszka szukać pracy dla siebie i opieki nad braciszkiem. Ruszyła w świat, ale jak tu wiedzieć, gdzie  ten świat jest, jaki on wielki i czy daleko iść trzeba? zawiązała węzełek na kijaszku, wzięła braciszka za rękę i poszli oboje drogą pomiędzy złotymi pszennymi łanami, przez łąki świerszczami dzwoniące, obok brzezinek srebrno-zielonych.
Szli cały dzień, aż braciszkowi zachciało się pić. 
- Siostrzyczko, pić mi się chce, poratuj - zapłakał Iwanuszka 
- Wytrzymaj, kochany, przed wieczorem dojdziemy do wioski, tam się ze studni napijesz - odpowiedziała Alonuszka.
Poszli dalej, ale do studni wciąż kawał drogi, słońce niemiłosiernie pali, pot na grzbiet i czoło wyciska. Nie sposób wytrzymać. raptem zobaczyli na drodze głęboki odcisk krowiego kopyta, a w nim woda stała, jak w kałuży.
- Alonuszka, łyknę ja wody, bo dalej nie zdołam iść - ucieszył się chłopczyk.
- Oj, nie pij, braciszku miły, bo zaraz się w cielaczka zamienisz - ostrzegła go Alonuszka, pamiętając nauki rodziców, by się nie dać zwieść pokusie, która ni z tego, ni z owego pod rękę w chodzi.
poszli dalej, ale studnia wciąż daleko, słońce bezlitośnie świeci, pot oczy zalewa. Patrzą oboje, a tu na samym środku drogi wyraźnie odciśnięte końskie kopyto. A w nim woda stoi.
- Siostrzyczko najmilsza, daj mi się napić choć łyczek, choć wargi umoczyć!
- Zosaw, Iwanuszka, bo się w źrebaka zamienisz - upomniała malca mądra siostrzyczka.
Wzięła go mocniej za rękę i pociągnęła dalej. 
Znów szli długo. Studni i wioski ani śladu, słońce zniżyło się ku zachodowi i prosto w oczy zaświeciło. Pragnienie dokuczyło dzieciom jeszcze mocniej. nagle patrzą, a na drodze odciśnięty równiutko ślad koziego kopyta, a w nim woda błękitna stoi.
- siostrzyczko, z sił całkiem opadłem, iść dalej nie mogę! Daj się napić wody! - zapłakał Iwanuszka.
- Nie pij, braciszku, nie podchodź, bo się w koziołka zamienisz - ostrzegła Alonuszka, ale było już za późno.
Malec wyrwał rączkę z jej dłoni, podbiegł, napił się wody z odcisku koziego kopytka i natychmiast zamienił się w koziołka.
Zapłakała Alonuszka rzewnymi łzami, że nie upilnowała braciszka. Siadła na skraju drogi i załamała ręce. W wokół niej skakał biały koziołek, próbując polizać jej policzki i po swojemu pocieszyć. 



Dziewczyna płakała aż do wieczora. Trzeba trafu, przejeżdżał tam tędy młody kupiec. Ujrzał cudną z koziołkiem, zatrzymał się i spytał.
- Czemu płaczesz, pięknolice dziewczę? Ukrzywdził cię kto, czy żal jakowyś twą duszę ściska?
Alonuszka opowiedziała mu o swoim nieszczęściu, o tym, że miała rodziców, ale pomarli, miała braciszka, ale zmienił się o to w koziołka i już sama jedna na świecie została. Ulitował się kupiec i sam ukradkiem łzę na policzku roztarł. 
- Zostań moją żoną - oświadczył się Alonuszce. - Biedy nie zaznasz, atłasowe suknie ci kupię, złotem szyje twą przyozdobię. a i twemu braciszkowi-koziołeczkowi krzywdy zrobić nie dam. gdziekolwiek pójdziesz, on zawsze za tobą podąży i z tobą zostanie - obiecał kupiec.
Alonuszka pomyślała, pomyślała, wreszcie zgodziła się i za mąż wydała się za kupca. Koziołeczka zabrali ze sobą, weselisko piękne uszykowali, a potem żyli sobie we troje.
Powiedzieć by można, żyli całkiem szczęśliwie, gdy nie to, że z koziołka nikt czaru złego nie potrafił zdjąć. Toteż Iwanuszka jako koziołek jadł, pił i przebywał zawsze tam, gdzie jego siostrzyczka i jej mąż.
ale sielanka nie trwała długo. pewnego razu, gdy kupiec udał się w daleką zamorską podróż z towarami, do domu zajrzała Jędza-Utopica. Stanęła przed oknem kupieckiego pałacyku i zaczęła wabić Alonuszkę:
- Pójdź, dziecko drogie, zaprowadzę cię nad rzekę, tam twój mąż korabiem przybija i piękne towary na brzeg zaraz wyładuje...
Cóż, stęskniona za mężem Alonuszka usłuchała jędzy-Utopicy i poszła za nią. gdy przyszła nad rzekę, po korabiu męża nie było ani śladu, za to jędza błyskawicznie zarzuciła Alonuszce na szyję powróz uwiązany do kamienia młyńskiego i wrzuciła ją do rzeki. a sama, za pomocą czarów, przemieniła się w piękną Alonuszkę, przywdziała jej suknię, jej korale i pierścienie, włosy uczesała tak samo jak ona i  przykryła je haftowaną chustką Alonuszki. i tak uszykowana poszła do domu kupca, myśląc, że nikt nie widział jej zbrodni. Ale myliła się, bo wszystko zobaczył koziołek, który ukradkiem poszedł za nią nad rzekę.
Domownicy nie poznali się na zmianie. Wrócił z wyprawy kupiec i też niczego nie dostrzegł. Tylko koziołek był zmarkotniały, przestał jeść, przestał pić, główkę z różkami zwieszał aż do ziemi. Co rano biegał nad rzekę, by tam meczeć dziwną piosenkę:

Alonuszko, siostrzyczko miła,
Gdzie cię wiedźma zła ukryła?
Pod ziemię i bystrą wodę
Wrzucono twe życie młode. 

Kupiec po powrocie do domu nie domyślił się, po co koziołek chodzi nad rzekę i meczy sobie dziwne piosenki, ale wredna Jędza domyśliła się wszystkiego. i postanowiła koziołka zabić. 

Poszła wprost do kupca i powiedziała:
- zarżnij tego koziołka, mężu miły, bo mi się znudził, a swoim meczeniem wprowadza płaczliwy nastrój w naszym domu - poprosiła.
Kupcowi żal było koziołka, bo przywiązał się do niego, ale jędza przemieniana w Alonuszkę codziennie przychodziła do niego rano, w południe i wieczorem i szeptała do ucha:
- Zarznij koziołka! Po co nam ten koziołek?
Wreszcie kupiec ustąpił, bo nie chciał się sprzeciwiać żonie. ledwie się zgodził, a Jędza przemieniona w Alonuszkę popędziła do kuchni. nakazała służbie nalać wody do wielkiego kotła, rozpalić pod nim ogień i naostrzyć nóż i tasak.
Domyślił się koziołeczek, że Jędza na jego życie dybie. Pognał nad rzekę i nad Brzegiem samym, w ty miejscu gdzie jędza zepchnęła do wody Alonuszkę, swym koźlim głosem wymęczał piosenkę:

Alonuszko, siostrzyczko miła,
Gdzie cię wiedźma zła ukryła?
Jędza ostrzy na mnie nóż,
Widzę, że mój koniec już.
Pod kotłami węgle skwierczą,
Zaraz, siostro, mnie uśmiercą!

a spod wody, z zielonej głębi, wśród szmerów fal i szelestu sitowia, dobył się tęskny, smutny głos Alonuszki: 

Iwanuszka, słyszysz mnie?
Kamień trzyma mnie przy dnie.
Trawy ręce zaplątały,
Nogi pisaki zasypały.
Moją rozpacz i mój żal 
Skrył zielony całun fal. 

Tymczasem Jędza szukała wszędzie koziołeczka, ale znaleźć go nie mogła. Nie było go w obórce, ani w stajence, ani w kuchni, ani w izbach mieszkalnych. Jędza się zdenerwowała, wezwała sługi i kazała im koziołeczka znaleźć, wziąć na postronek i zaprowadzić do kuchni. Rozbiegli się słudzy w poszukiwani białego koziołka. Długo szukali, wreszcie jeden z nich wypatrzył go nad wodą. Podkradł się tam i posłuchał, jak koziołek żali się i wypłakuje w rzeczne odmęty: 
Alonuszko, siostrzyczko miła,
Gdzie cię wiedźma zła ukryła?
Jędza ostrzy na mnie nóż,
Widzę, że mój koniec już.
Pod kotłami węgle skwierczą,
Zaraz, siostro, mnie uśmiercą! 

zdziwił się sługa, ale posłuchał jeszcze trochę i włosy zjeżyły mu się na głowie. oto spod wody usłyszał tęskny i smutny głos, który beż wątpienia należał do żony jego pana, kupca. a pieśń dobywająca się spad fal brzmiała tak: 

Iwanuszka, słyszysz mnie?
Kamień trzyma mnie przy dnie.
Trawy ręce zaplątały,
Nogi pisaki zasypały.
Moją rozpacz i mój żal 
Skrył zielony całun fal. 

Sługa nie czekał dłużej. natychmiast popędził z powrotem do domu.
- Znalazłeś koziołka? - zaczepiła go Jędza.
- A gdzieżby tam, przepadł gdzieś, śladu po nim nie ma - zawołał sługa i pobiegł w te pędy do kupca. 

Kupiec nie mógł uwierzyć. Rozkazał słudze, by zaprowadził go na miejsce. obaj u kryli się w krzakach tuż nad brzegiem rzeki. Nie czekali długo. nad brzegiem pojawił się koziołek i płaczliwym tonem zaczął śpiewać: 

Alonuszko, siostrzyczko miła,
Gdzie cię wiedźma zła ukryła?
Jędza ostrzy na mnie nóż,
Widzę, że mój koniec już.
Pod kotłami węgle skwierczą,
Zaraz, siostro, mnie uśmiercą!

Nagle, ku przerażeniu kupca , spod wody dał się słyszeć głos Alonuszki. Głos tak tęskny i smutny, że i kupcowi, i słudze łzy same napłynęły do oczu. głos spod wody śpiewał tak: 

Iwanuszka, słyszysz mnie?
Kamień trzyma mnie przy dnie.
Trawy ręce zaplątały,
Nogi pisaki zasypały.
Moją rozpacz i mój żal 
Skrył zielony całun fal.
Ginę ja i giniesz ty,
Koniec nas napotkał zły...

Na dźwięk tego głosu kupiec poderwał się i rzucił ku zielonej toni rzeki. jednak nie mógł wypatrzyć swojej ukochanej. zrozumiał teraz, dlaczego ostatnimi czasy jego piękna żona wydawała mu się jakaś dziwna, obca...
- Dawać łodzie! zapuszczać jedwabne sieci! Niech wyciągną tę, która tu cierpi pod wodą! - zawołał kupiec.
zbiegli się rybacy, zbiegli się ludzie ze wsi. Spuszczono na wodę łodzie, zarzucono na zielone fale sieci jedwabne, o kwadratowych, drobnych oczkach. rybacy pływali, zawracali i znowu pływali, wreszcie siecią jedwabną wyłowili Alonuszkę.
Zebrali się ludzie z całej wsi, ba, nawet z całej okolicy. Wyciągnęli dziewczynę na brzeg. Odcięli jej z szyi powróz z kamieniem. Twarz z pisku i mułu rzecznego wodą ze studni obmyli. a kupiec okrył ją najpiękniejszą szatą.
I wtedy stał się cud. Alonuszka ożyła. A przy tym, co wszyscy mogli zauważyć, była jeszcze piękniejsza niż przedtem. Zaraz przytuliła białego koziołka-braciszka, pocałowała go z całych sił, a i kupiec na jego rogatym czółku ojcowski, uroczysty pocałunek.
i wtedy stał się drugi cud. Biały koziołek fiknął trzy razy koziołka i zmienił się z powrotem  w małego jasnowłosego chłopca, Iwanuszkę. I rodzeństwo, cudownie ocalone, padł sobie w objęcia.
Tymczasem Jędza-Utopica, zdziwiona, że nagle został w domu sama, postanowił sprawdzić, gdzie to się wszyscy podziali. Poszła do gospodarstwa - nikogo nie ma. Poszła do wsi - pustki. Poszła nad rzekę - a tam wszyscy ludzie z okolicy, służba, chłopi  i rybacy. I Alonuszka. I Iwanuszka.
Zobaczył ją kupiec i rozkazał pojmać. zanim Jędza-Utopica wyczarowała jakieś zaklęcie, schwyciły ją silne rybackie ręce. Kupiec kazał wiedźmę przywiązać do ogona dzikiego konia i pognać go na cztery wiatry galopem. I od tej pory żyli sobie spokojnie i szczęśliwie, a o złej Jędzy-Utopicy nikt więcej nie słyszał.

Bajka rosyjska:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz