Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

niedziela, 22 września 2013

Titelitury

Pewien ubogi młynarz miał piękną córkę. Otóż trafiło się pewnego razu, że młynarz mówił z królem, a chcąc sobie przydać znaczenia rzekł:
- Mam ci ja córkę, co potrafi prząść złoto za słomy!
A król na to:
- Ta sztuka podoba mi się bardzo. Jeśli córka twoja jest istotnie taka zdolna, jak powiadasz, przyprowadź ją jutro do zamku.
Kiedy dziewczyna przyszła do zamku, król zaprowadził ją do izby, król zaprowadził ją do izby pełnej słomy i kazał jej dać kołowrotek i rzekł:
- A teraz bierz się do roboty, jeśli zaś przez noc nie uprzędziesz ze wszystkiej słomy złota, czeka cię śmierć.


Przestraszona młynarzówna zamyśliła się smutno, ale żadnego ratunku wymyślić nie mogła. Oczywiście nie umiała ona prząść złota ze słomy, a lęk jej wzrósł tak, że poczęła rzewnie płakać. Wtem otwarły się drzwi i ukazał się w nich maleńki karzełek, który rzekł:
- Dobry wieczór, panno młynarzówno, czemu płaczesz tak żałośnie?
- Ach - odparła dziewczyna - kazano mi uprząść ze słomy złoto, a ja tego nie potrafię.
Karzełek zaś rzekł:
- Co mi dasz, jeżeli zrobię to za ciebie?
- Dam ci mój naszyjnik - odparła dziewczyna.
Karzełek wziął naszyjnik, siadł do kołowrotka i szur, szur, szur, raz, dwa, trzy, szpulka już była pełna. Wsadził nową i szur, szur,szur, raz, dwa, trzy, druga też była pełna; tak pracował aż do rana, a o wschodzie słońca wszystka słoma była wypędzona, szpulki pełne złotych nici.
Wnet nadszedł król, a ujrzawszy złoto, zdziwił się i uradował bardzo. Ale serce jego owładnęła większa jeszcze chciwość. Kazał zaprowadzić młynarzównę do inne komnaty, znacznie większej i również pełnej słomy i pod groźbą śmierci rozkazał uprząść jej ze wszelkiej słomy złoto.
Dziewczyna znowu zapłakała rzewnie, ale drzwi otwarły się nagle i ukazał się w nich karzełek mówiąc:
- Co mi dasz, jeżeli z tej słomy uprzędę złoto?
- Pierścień swój dam ci - odparła dziewczyna.
Karzełek wziął pierścień i szur, szur, szur, raz, dwa, trzy, do ram uprządł ze wszelkiej słomy piękne, złote nici.
Król ucieszył się niezmiernie na widok złota, ale ciągle jeszcze nie miał go dość, toteż zaprowadził dziewczynę do jeszcze większej komnaty, pełniutkiej aż po pułap słomy.
- Jeśli w ciągu nocy ze wszelkiej tej słomy uprzędziesz złoto - rzekł - zostaniesz moją małżonką.
Wyszeptał po tym sam do siebie:
- Chociaż jest to tylko córka biednego młynarza, na całym świecie nie znajdę bogatszej żony.
Kiedy dziewczyna pozostała sama, karzełek zjawił się po raz trzeci i rzekł:
- Co mi dasz, jeśli tym razem wykonam twoją pracę?
Ale dziewczyna odparła:
- Nie mam już nic do oddania.
- Więc przyrzeknij mi - rzekł karzełek - że gdy zostaniesz królową, dasz mi swe pierwsze dziecię.
- Kto wie, co z tego jeszcze będzie - szepnęła dziewczyna i nie mając innej rady przyrzekła karzełkowi, o co prosił, a on do rana uprządł ze wszelkiej słomy złoto.
Gdy król przybył rano i ujrzał mnóstwo złotych nici, kazał zaraz wyprawić huczne wesele i piękna młynarzówna została królową. Po roku królowa powiła pięknego synka i nie myślała zupełnie o karzełku. nagle zjawił się on w jej pokoju i zawołał:
- Królowo, daj mi teraz, co przyrzekłaś!
Królowa przeraziła się bardzo i chciała oddać karzełkowi wszystkie bogactwa królestwa, byle pozostawił jej ukochane dziecię, ale karzełek rzekł:
- Nie, wolę żywą istotę niż wszystkie skarby świata.
Królowa poczęła więc płakać i rozpaczać tak żałośnie, że karzełek ulitował się nad nią i rzekł:
- Dam ci trzy dni czasu. Jeżeli odgadniesz, jakie jest moje imię, pozostawię ci synka.
Królowa myślała całą noc i przypomniała sobie wszystkie imiona, jakie kiedykolwiek słyszała, rozesłała też gońców po kraju, aby się dowiedzieli, jakie imiona były w użyciu. Kiedy nazajutrz zjawił się karzeł, królowa zaczęła od Kacpra,Michała, Eryka i wymieniła po kolei wszystkie imiona, jakie znała, ale karzełek odpowiadał przy każdym: 
- To nie moje imię!
Nazajutrz królowa kazała się rozpytywać w sąsiedztwie o imiona ludzi i wymieniła mu najdziwniejsze, najwymyślniejsze imiona: 
- Może na imię ci Polikarp albo Saturnin, albo Gracjan?
Ale karzełek odpowiadał ciągle:
- To nie moje imię!
Trzeciego dnia powrócili gońcy, ale nie znaleźli oni nowych imion, natomiast jeden z nich rzekł:
- Kiedy przybyłem na wysoka górę, an skraj lasu, gdzie lis z zającem mówią sobie dobranoc, ujrzałem maleńką chatkę, przed którą paliło się ognisko, a wokół ogniska skakał i tańczył na jednej nodze śmieszny karzełek wołając:

Dzisiaj będę warzył, jutro będę smażył,
A pojutrze odda mi królowa dziecię!
Bo nikt nie wie o tym, żem jest Titelitury,
O tym nie wie nikt na całym świecie! 

Możecie sobie wyobrazić, jak się królowa ucieszyła, gdy to usłyszała. Kiedy zaś przyszedł karzełek i zapytał:
- No, jakże mam na imię królowo? - rzekł doń.
- Może ci na imię Kostek?
- Nie.
- A może Jasio?
- Nie.
- A może ci na imię Titelitury?
- To ci chyba sam diabeł powiedział! - zawołał karzełek i za złości tupną prawą nogą tak silnie, że wbił ją całą w ziemię, potem w szale chwycił obydwiema rękami lewą nogę i podskoczyła wysoko, że nikt go już więcej nie widział.

Bracia Grimm:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz