Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

niedziela, 29 września 2013

Bajka o złotym ptaku


Dawno, dawno temu żył pewien król, który miał za swoim zamkiem przepiękny sad, a w nim cudowną jabłoń, co dawała złote jabłka. Kiedy jabłka dojrzały, zostały policzone, ale zaraz następnego dnia brakowało jednego. Zmartwiło to króla i rozkazał pilnować przez całą noc drzewa ze złotymi jabłkami.
Król miał trzech synów, z nich posłał najstarszego, by pilnował cudownej jabłoni; późnym wieczorem poszedł najstarszy królewicz do sadu, usiadł pod drzewem i około północy zasnął, a gdy się obudził, słońce było już wysoko, z drzewa zaś znowu znikło złote jabłko.
Następnej nocy poszedł drugi syn do sadu, ale i jemu powiodło się nie lepiej: z wybiciem godziny dwunastej zasnął, a następnego dnia znowu brakowała jabłka.
Teraz przyszła kolej na najmłodszego, ale król nie miał do niego zaufania i myślał sobie, że ten już na pewno jabłek nie upilnuje, ostatecznie jednak zgodził się i najmłodszy królewicz udał się do sadu na czaty. Usiadł pod drzewem i czekał dzielnie broniąc się przed snem; Kiedy wybiła północ, usłyszał szelest i ujrzał dziwną jasność, że aż zmrużył oczy. Wtedy zoczył cudownego ptaka, którego pióra były ze szczerego złota, a ogon lśnił jak promienie słońca. Cudowny ptak zbliżył się do jabłoni i chciał uszczknąć jabłko, ale królewicz naciągnął łuk i strzelił. Ptak uleciał, ale strzała strąciła jedno z jego złotych piór. Młodzieniec podniósł je, a gdy nastał dzień, zaniósł je do króla i opowiedział mu, co podczas tej nocy widział. Król i dworzanie długo oglądali złote pióro, wreszcie orzekli, że jest ono więcej warte niż całe królestwo. 
- Jeśli jest takie cenne - rzekł król - to jedno mi nie wystarczy, muszę mieć całego ptaka. 
Pierwszy ruszył najstarszy syn, a uważając się za bardzo mądrego myślał, że tylko on potrafi zdobyć cudownego ptaka. Kiedy już uszedł spory kawał drogi, ujrzał na skraju lasu siedzącego lisa, a gdy celował doń z fuzji, lis odezwał się ludzkim głosem:
- Nie strzelaj do mnie, a dam ci za to dobrą radę. Wędrujesz w poszukiwaniu złotego ptaka: przybędziesz dziś wieczór do pewnej wsi, w której stoją dwie karczmy, jedna na przeciw drugiej. jedna z nich jest jasno oświetlona i jest w niej wesoło, ale ty nie wchodź do niej, lecz do tej drugiej, choć wyda ci się ona ponura i smutna.
- Gdzie by mi tam mogło takie głupie stworzenie dawać mądre rady! - pomyślał królewicz i nie zwlekając nacisnął kurek i wystrzelił, ale chybił i lis zadarłszy ogon uciekł do lasu.
Królewicz ruszył dalej i pod wieczór doszedł do wsi, w której stały dwie karczmy. Jedna była jasno oświetlona, słychać w niej było muzykę i śmiechy, a druga stała ponura i smutna.
- Byłbym wielkim głupcem - pomyślał sobie - gdybym wszedł do tej nędznej karczmy, a tę ładną i wesołą ominął.
I wszedł do karczmy jasnej i wesołej, jadł tam, pił i śpiewał, i zapomniał o ptaku, o ojcu i o wszystkich dobrych radach.
Kiedy minęło dużo czasu, a najstarszy królewicz wciąż nie wracał, drugi brat wybrał się w drogę, żeby odszukać złotego ptaka. Tak samo jak starszy brat, spotkał na drodze lisa, który dał mu mądrą radę, który dał mu mądrą radę, ale on nie zwrócił na nią uwagi. Kiedy przybył do wsi, gdzie stał dwie karczmy, ujrzał go przez okno starszy brat, zawołał go i teraz razem oddali się zabawie. Kiedy znowu minął kawał czasu, a i drugi brat nie wracał, najmłodszy królewicz poprosił ojca, żeby i jemu pozwolił pójść w świat szukać złotego ptaka.Ale król nie chciał mu pozwolić, myśląc, że ten na pewno ptaka nie znajdzie, jeżeli jego bracia nie znaleźli, a w nieszczęściu na pewno sobie nie poradzi. Wreszcie, kiedy młodzieniec długo prosił, zezwolił mu król i najmłodszy królewicz ruszył w drogę.
Na skraju lasu siedział znowu lis błagając o darowanie życia i udzielił mu dobrej rady. Królewicz miał dobre serce i rzekł:
- Bądź spokojny, lisku, nic złego ci nie zrobię.
- Nie pożałujesz tego, żeś mi darował życie - odparł lis - abyś mógł prędzej przybyć na miejsce, siadaj na moim ogonie, a ja cię powiozę.
A gdy królewicz usłuchał i usiadł na lisie, ten puścił się biegiem i gnał tak szybko, że tylko, że tylko włosy chłopcu powiewały na wietrze. Kiedy przybyli do wsi, młodzieniec zsiadł z lisa i usłuchawszy dobrej rady wszedł do smutnej i ponurej karczmy, gdzie spokojnie przenocował. Kiedy raniutko wyszedł przed karczmę, ujrzał siedzącego już tam lisa, który rzekł doń:
- Chcę ci powiedzieć, co masz dalej czynić. Pojedziemy prosto przed siebie, aż przybędziemy do w spaniałego zamku, przed tym zamkiem będzie leżało mnóstwo żołnierzy, ale ni potrzebujesz się ich bać, gdyż wszyscy oni będą mocno spali. Miniesz ich, wejdziesz do zamku i przejdziesz przez wszystkie pokoje, w końcu wejdziesz do komnaty, w której stoi złoty ptak w drewnianej kletce. Obok stoi złota klatka, ale ty nie wyjmuj ptaka z drewnianej klatki, żeby go wsadzić do złotej, bo wtedy nic się nie uda.
Po tych słowach lis znowu postawił swój ogon, królewicz wsiadł nań i ruszyli pędem na przód, aż chłopcu włosy powiewały na wietrze. Kiedy przybyli przed zamek, wszystko było tak, jak lis przepowiedział. Królewicz wszedł do komnaty, gdzie siedział złoty ptak w brzydkiej, drewnianej klatce, a obok stała śliczna złota klatka, leżały też trzy złote jabłka. Królewicz pomyślał, że przecież byłoby to śmieszne, gdyby miał tak cudownego ptaka zabrać tej wstrętnej klatce i nie namyślając się długo wyjął go stamtąd i wpakował do złotej klatki. Ale w tej samej chwil ptak począł przeraźliwie krzyczeć. Przebudzili się żołnierze, schwytali młodzieńca i wsadzili go do więzienia. Następnego dni stawiono go przed sąd i królewicz, który się do wszystkiego przyznał, został skazany na śmierć. Ale król rzekł, iż daruje mu życie, a jeszcze w nagrodę da mu złotego ptaka, jeśli przywiezie mu złotego konia, który jest szybszy od wiatru. Królewicz udał się w drogę, ale był smutny i zmartwiony, gdyż nie wiedział, gdzie się znajduje złoty koń. Nagle ujrzał swojego starego przyjaciela lisa, siedzącego na drodze.
- A widzisz - rzekł lis - nie powiodło ci się, boś mnie nie posłuchał. Jednak nie smuć się, pomogę ci jeszcze tym razem. Znowu pojedziemy przed siebie, aż przybędziemy przed wspaniały zamek. Tam w stajni stoi złoty koń, a przed stajnią leżą koniuszowie, ale ty się ich nie lękaj, gdyż będą oni mocno spali. Pamiętaj tylko o jednym: włóż koniowi liche, skórzane siodło zamiast złotego, które wisi obok, gdyż znowu źle to się skończy.
Po tych słowach wsiadł królewicz na lisi ogon i znów ruszyli pędem przed siebie, aż chłopcu włosy powiewały na wietrze. Wszystko zastali tak, jak lis przepowiedział. Królewicz wszedł do stajni, gdzie stał złoty koń; kiedy mu wkładał skórzane siodło, wyszeptał sobie:
- Jakże będzie wyglądał ten wspaniały koń z takim wstrętnym siodłem. Będzie przecież piękniejszy, kiedy mu włożę złote siodło, które mu słusznie przynależy.
Zaledwie jednak przyłożył złote siodło do konia, zwierzę zaczęło głośno rżeć, koniuszowie przebudzili się, pochwycili królewicza i wtrącili do więzienia. Następnego dnia został on prze to skazany na śmierć. Ale król przyrzekł mu darować życie i dać w nagrodę, jeżeli zdobędzie dla niego piękną, młodą królewnę ze złotego zamku.
Ze smutkiem w sercu udał się młody królewicz w drogę, ale na szczęście znowu spotkał wiernego lisa.
-Właściwie powinienem cię teraz zostawić - rzekł lis - ale jeszcze ten jeden raz ci pomogę. Teraz już prosta droga prowadzi do złotego zamku, pod wieczór przybędziemy tam, a w nocy, kiedy już wszyscy śpią, udaje się piękna królewna do kąpieli. Gdy wejdzie do łazienki, wskocz za nią i pocałuj ją, a wtedy będzie posłuszna twoim rozkazom i będziesz ją mógł spokojnie wyprowadzić z zamku. Tylko pamiętaj, nie pozwól jej pożegnać się z rodzicami, bo się znowu źle skończy. 
Po tych słowach królewicz wsiadł na lisi ogon i ruszyli pędem przed siebie, aż chłopcu włosy na wietrze powiewały. Kiedy przybyli do złotego zamku, królewicz przekonał się, że wszystko był tak, jak lis przepowiedział. Zaczekał, aż zastał noc, a kiedy wszystko wokoło posnęło, ujrzał cudowną królewnę, która udawała się do kąpieli. przyskoczył wtedy do niej i pocałował ją. Królewna zgodziła się opuścić z nim zamek, ale ze łzami w oczach zaczęła go błagać, żeby jej pozwolił pożegnać się z rodzicami. Królewicz opierał się początkowo jej prośbom, ale kiedy królewna nie przestawała płakać i padała mu go nóg, dał się wreszcie ubłagać i pozwolił jej. Zaledwie jednak królewna podeszła do łoża starego króla, ten przebudził się, a razem z nim wszyscy śpiący w zamku i młodzieniec znowu został schwytany i osadzony w więzieniu.
Następnego dnia rzekł doń stary  król:
- Skazany jesteś na śmierć, ale darowałbym ci życie, gdybyś usunął tę górę, która stoi przed moim oknem, tak że nie widzę nic, co się dziej w okolicy mego zamku. Daję ci na to osiem dni, a jeśli ci się uda, dostaniesz moją córkę w nagrodę.
Mody królewicz wziął się zaraz do roboty i kopał dniem i nocą, ale kiedy po siedmiu dniach zobaczył, jak mało zrobił i że prawie prawie śladu nie było jego trudów, ogarnęło go zwątpienie. Ale pod wieczór siódmego dnia ujrzał lisa, który rzekł doń:
-  Właściwie nie zasługujesz na to, żeby się o ciebie troszczyć, ale idź, połóż się i odpocznij, ja popracuję trochę za ciebie.
Następnego dnia, kiedy się obudził i spojrzał w stronę kona, nie znalazł już śladu góry. Pospieszył więc do króla i z radością oznajmił mu, że spełnił postawiony mu warunek. Wtedy król chcąc nie chcąc musiał dotrzymać słowa i oddał mu swą córkę.
Ruszyli teraz razem w świat, a po pewnym czasie spotkali lisa.
- Posiadasz teraz to, co najlepsze i najpiękniejsze - rzekł - ale do królewny ze złotego zamku potrzebny ci jest jeszcze złoty koń.
- W jaki sposób mam go zdobyć? - zapytał młodzieniec.
- To właśnie chcę ci powiedzieć - odparł lis - przede wszystkim daj królowi, który cię posłał do złotego zamku, piękną królewnę. Będzie tam wtedy wielka radość i chętnie dadzą ci złotego konia. Kiedy ci podprowadzą konia, ty wsiądziesz na niego i na pożegnanie podasz każdemu rękę, na samym końcu podasz ją królewnie, a kiedy już będziesz trzymał mocno jej rękę, wciągniesz ją szybko na konia i pocwałuj na przód; nikt nie zdoła cię dogonić, gdyż koń ten pędzi szybciej niż wiatr.
Wszystko udało się szczęśliwie i młody królewicz wraz z królewną umknęli w dal. Lis podążał za nimi, a kiedy przybyli do zamku, gdzie się znajdował złoty ptak, rzek lis:

- Teraz pomogę ci jeszcze raz zdobyć ptaka. Zostaw królewnę pod moją opieką, a sam wjedź na złotym koniu do zamku; wielka tam zapanuje radość i natychmiast przyniosą ci ptaka w złotej klatce. Gdy go już będziesz miał w ręku, szybko przyjedź do nas i zabierz ze sobą królewnę.
Kiedy wszystko udało się szczęśliwie, rzekł lis do królewicza:
- Teraz musisz mnie za moją pomoc wynagrodzić.
- Mów, czego żądasz - powiedział królewicz.
- Kiedy przybędziemy do tego lasu, w którym mnie po raz pierwszy ujrzałeś, zabijesz mnie, a potem utniesz mi głowę i łapy.
- Byłoby to ładne podziękowanie - powiedział królewicz - nigdy tego nie zrobię!
Na to lis:
- Jeżeli nie chcesz tego uczynić, muszę cię opuścić; zanim jednak odejdę, dam ci jeszcze dwie przestrogi. Nie kupuj wisielców i nie siadaj na krawędzi studni.
Po tych słowach lis pobiegł do lasu i znikł.
Młodzieniec zaś wyszeptał:
- Jakie to dziwne stworzenie z tego lisa i jakie dziwne ma pomysły. Któż by kupował wisielca? I nigdy jeszcze nie miałem ochoty siadać na krawędzi studni. 
Pojechał z piękną królewną dalej, a droga jego wiodła znów przez wieś, w której zostali jego bracia. Kiedy tam przybył, ujrzał ustawioną szubienicę, a wokoło tłum ludzi. Kiedy zapytał, co się tu dzieje, powiedzieli mu, że dwaj młodzieńcy mają być powieszeni za różne popełnione przestępstwa. Okazało się, że młodzieńcami tymi byli jego bracia. Królewicz ulitował się nad nimi i zapytał ludzi, czy nie można by ich w jakiś sposób uwolnić.
- Jeżeli ktoś zapłaci za nich - odparli - ale dziwimy się bardzo, że chcesz tych złych ludzi wykupić od szubienicy!
Lecz nic nie pomogło żadne gadanie królewicz zapłacił za braci i ruszyli razem w dalszą drogę do zamku ojca.
Przybyli wreszcie do lasu, w którym po raz pierwszy spotkali lisa. Było tam chłodno i miło, a słońce dokuczało im serdecznie. Wtedy rzekli doń bracia:
- Odpocznij przy tej studni i napij się świeżej wody.
Królewicz zgodził się, a podczas rozmowy zapomniał o przestrodze i usiadł na krawędzi studni. Wtedy źli bracia wepchnęli go do studni, zabrali królewnę, konia i ptaka, i ruszyli do ojcowskiego zamku. 
- Przywieźliśmy nie tylko złotego ptaka - rzekli - zdobyliśmy też złotego konia i królewnę ze złotego zamku.
Wielka radość zapanowała w zamku królewskim, ale koń nie chciał nic żreć, ptak nie śpiewał, a królewna siedziała smutna i ciągle płakała.
Lecz najmłodszy królewicz nie zginął. Studnia była na szczęście wyschnięta i młodzieniec spadł na miękki mech, który rósł na dnie; i tym razem nie opuścił go lis, wskoczył do niego do studni i począł mu czynić wyrzuty, że nie usłuchał jego rad.
- Nie mogę ci jednak odmówić pomocy - rzekł - wyratuję cię znowu z tego kłopotu. 
Kazał mu się złapać za ogon, trzymać mocno i w ten sposób wyciągnął go ze studni.
- Jeszcze nie jesteś zupełnie bezpieczny - rzekł lis. - Bracia twoi nie byli pewni twojej śmierci i naokoło lasy rozstawili straże; mają cię zabić, skoro im się ukarzesz. 
Na drodze siedział stary żebrak, młodzieniec zamienił się z nim na ubranie i tak, nie poznany przez nikogo, przybył na dwór swego ojca. Gdy tylko wszedł do zamku, ptak zaczął śpiewać, koń rżeć, a królewna przestała płakać. Król zapytał zdziwiony:
- Co to wszystko znaczy?
A na to królewna:
- Nie wiem, co to jest, ale dotychczas było mi strasznie smutno, a nagle zrobiło mi się wesoło. Czuję się tak, jak gdybym ujrzała swojego prawdziwego narzeczonego. 
I powiedziała królowi wszystko, co się zdarzyło, chociaż bracia ostrzegli ją, że ją zabiją, jeżeli ich wyda. Król kazał zwołać wszystkich, którzy byli w tej chwili obecni w zamku. Przyszedł także najmłodszy królewicz w ubraniu starego żebraka, ale królewna poznała go natychmiast i rzuciła mu się na szyję. Nikczemni bracia zostali skazani na wygnanie, a najmłodszy królewicza poślubił piękną królewnę i miał po ojcu odziedziczyć królestwo. 

Ale co się stało z pomocnym lisem? Jakiś czas potem szedł królewicz pewnego razu przez las i spotkał swojego starego przyjaciela lisa.
- Ty masz już wszystko czego sobie życzyłeś, ale moje nieszczęście, a jednak ty mógłbyś mi pomóc - rzekł lis.
I znów zaczął go prosić, żeby go zastrzelił, a potem obciął mu głowę i łapy. Królewicz nie chciał się zgodzić, pytając o inny sposób pomocy lisowi. Lis poprosił więc o złota jabłko. Królewicz przyniósł mu je więc. Kiedy lis przełknął ostatni kęs zło tego jabłka przemienił się w pięknego młodzieńca i okazało się, że jest on bratem pięknej królewny, który został w końcu oswobodzony z czaru. Teraz już im niczego nie brakowało do szczęścia przez całe życie.

Bracia Grimm:))   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz