Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

środa, 3 lipca 2013

O chłopcu, który u trzech mistrzów pobierał naukę

Żył sobie kiedyś w Szwajcarii stary hrabia i miał syna jedynaka, który był głupi i nie mógł się niczego nauczyć. Pewnego razu ojciec rzekł do niego:
- Słuchaj, mój synu, niczego nie zdołam ci wbić do głowy, choćbym nie wiem jak się starał. Muszę cie wysłać w świat i oddać na naukę do słynnego mistrza, niech on spróbuje na tobie swoich sił.
Chłopiec wyjechał do obcego miasta i spędził u owego mistrza cały rok. Po upływie dwunastu miesięcy wrócił do domu i ojciec go spytał:
- No i co, synu, czego się nauczyłeś?
- Ojcze, nauczyłem się rozumieć szczekanie psów - odparł syn.
- Na litość boską! - krzyknął ojciec. - I to wszystko, czegoś się nauczyłeś? Teraz poślę cię do innego mistrza.
Chłopiec znów wyjechał i u innego mistrza przebywał również cały rok. Gdy wrócił, ojciec zadał mu to samo pytanie:
- Mój synu, czego się nauczyłeś?
A syn odrzekł:
- Ojcze, nauczyłem się rozumieć mowę ptaków.
Ojciec wpadł w gniew i zawołał:
- Ach, ty nicponiu, straciłeś tyle cennego czasu i niczego się nie nauczyłeś, a teraz śmiesz mi się pokazywać na oczy! Poślę cię do jeszcze jednego mistrza, ale jeśli i tym razem niczego się nie nauczysz, wyrzeknę się ciebie.
U trzeciego mistrza, chłopiec też spędził cały rok, a kiedy wrócił do domu i ojciec go zapytał: 
- Mój synu, czegoś się nauczył? - odpowiedział:
- Kochany ojcze, przez ten rok nauczyłem się rozumieć, co skrzeczą żaby.
Wtedy ojca ogarnął straszny gniew, zerwał się jak oparzony, przywołał sługi i rzekł im:
- Ten człowiek już nie jest moim synem, wyrzekam się go i rozkazuję wam, wyprowadźcie go do lasu i pozbawcie życia.
Wprowadzili go więc, ale kiedy mieli chłopca zabić, litość ich zdjęła i puścili go wolno. 
Chłopiec powędrował przed siebie i po niejakim czasie zaszedł do pewnego zamku, gdzie poprosił o nocleg.
- No cóż - rzekł pan zamku - jeśli chcesz, możesz przenocować w starej wieży, ale ostrzegam, że grozi ci tam śmiertelne niebezpieczeństwo, bo w wieży jest pełno rozjuszonych psów, które ujadają i skowyczą bez ustanku, a o pewnej porze trzeba im rzucić człowieka na pożarcie. 
Cała okolica z tego powodu pogrążona była w smutku i żałobie, i nikt nie widział wyjścia. Młodzieniec okazał się jednak nieustraszony i rzekł:
- Pozwólcie, że zajdę do tych ujadających psów, dajcie mi tylko jakieś żarcie, żebym mógł im zatkać pyski; one nie zrobią mi krzywdy. 
Jak tego chciał, dostał żarcie dla dzikich bestii i wpuszczono go do wieży. Kiedy tam wszedł, psy wcale na niego nie szczekały, obskoczyły go tylko, przyjaźnie machając ogonami, zżarły to, co im przyniósł,  jego nawet nie tknęły. Nazajutrz ku powszechnemu zdumieniu wyszedł z wieży zdrów i cały, i powiedział panu zamku:
- Psy wyjawiły mi, dlaczego osiadły w tej wieży i sieją grozę w całym kraju. Otóż zostały one zaczarowane i teraz strzegą wielkiego skarbu, ukrytego w wieży, a dopóty nie zaznają spokoju, dopóki skarb nie zostanie zabrany z wieży, a jak należy tego dokonać, dowiedziałem się również od nich.
Wszyscy, którzy to słyszeli, ucieszyli się ogromnie, a pan zamku postanowił młodzieńca usynowić, jeśli on podjąłby zamiar doprowadzenie sprawy do szczęśliwego końca. Śmiałek zszedł znów więc n dół, a że wiedział, co ma robić, dopiął swego celu i wzniósł z wieży skrzynię pełną złota. Odtąd nigdy już nie usłyszano wycia rozjuszonych psów, znikły one, a kraj został uwolniony od potwornej plagi.

Bracia Grimm:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz