Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

środa, 26 grudnia 2012

Spółka kota z myszą

 

Kot zapoznał się z myszą i tyle jej naopowiadał o przyjaźni, jaką żywi dla niej, że mysz zgodziła się wreszcie zamieszkać z nim w jednym domu i prowadzić wspólnie gospodarstwo.
- Na zimę musimy jednak zrobić zapasy - rzekł kot - abyśmy nie cierpieli głodu. Zwłaszcza ty, myszko, mogłabyś poszukując jedzenia wpaść w pułapkę!
Rada była słuszna i mysz z kotem kupili wspólnie garnek smalcu. Nie wiedzieli jednak, gdzie go postawić, wreszcie po długim namyśle kot rzekł: 
- Sądzę, że najlepiej schować garnek w kościele. Tam nikt się z pewnością nie waży niczego tknąć. Postawimy go pod ołtarzem i nie ruszymy wpierw, aż nadejdzie zima.
Tak też uczynili, ale po krótkim już czasie przyszła kotu ślinka na smalec, rzecze więc do myszki: 
- Muszę ci powiedzieć, myszko, że kuzynka moja prosiła mię w kumy; powiła ona syna, białego w brązowe łatki, a ja mam go trzymać do chrztu. Pozwól więc, że wyjdę dziś, a ty zajmij się domem.
- Dobrze, dobrze - rzekła myszka - idź, a jeśli dostaniesz coś dobrego do jedzenia, to pomyśl o mnie. Chętnie wypiłabym też kropelkę czerwonego wina.
Oczywiście wszystko to było zmyślone, kot nie miał wcale kuzynki i wcale nie był proszony w kumy. Poszedł wprost do kościoła, zakradł się do garnka ze smalcem i począł go lizać, aż zlizał cały tłuszcz z wierzchu. Potem udał się na spacer po dachach, obejrzał sobie okolicę, wreszcie wyciągnął się na słońcu, oblizując się na myśl o smalczyku. Dopiero późnym wieczorem wrócił do domu. 
- Jesteś wreszcie - rzekła mysz - wesoło pewnie spędziłeś dzień.
- Owszem - odparł kot.
- A jakież imię dano dziecku? - zapytała mysz.
- Powierzchu - odparł kot.
- Powierzchu? - zawołała mysz - to bardzo dziwne imię! Czy powtarza się ono w twojej rodzinie?
- Wcale nie gorsze - odparł kot - niż złodziejskie imiona moich chrześniaków! 
Wkrótce potem kota wzięła znów chętka, aby zakosztować smalcu. Rzekł więc do myszy:
- Wybacz, mi że dziś cię opuszczę. Poproszono mnie raz jeszcze w kumy, a że dziecię ma białą obwódkę wkoło szyi, nie mogę odmówić.
Dobra mysz zgodziła się i tym razem, a kot zakradł się do kościoła i wyjadł garnek do połowy. 
- Nigdy smalec nie jest lepszy - pomyślał - niż kiedy go się je samemu.
Gdy powrócił do domu, mysz zapytała: 
- A temu dziecku jakie dano imię? 
- Dopołowy - odparł kot.
- Dopołowy? Co też ty mówisz! Póki żyję, nie słyszałam takiego imienia! - zawołała mysz. - Założę się, że nie ma go w kalendarzu. 
Ale kot wkrótce począł znowu marzyć o smalczyku.
- Do trzech razy sztuka - rzekł do myszy - znowu proszony jestem w kumy, a że dziecko jest calutkie czarne i tylko łapki ma białe, co trafia się niezmiernie rzadko, jakżebym mógł odmówić? 
- Powierzchu, Dopołowy, te dziwne imiona nie dają mi spokoju! - odparła mysz.
- To dlatego, że po całych dniach siedzisz w domu i w tej swojej burej kapocie i z tym długim warkoczem, lęgną ci się w głowie takie cudactwa - rzekł kot - powinnaś od czasu do czasu wychodzić na spacer.
Kiedy kot wyszedł, myszka zakrzątała się po mieszkaniu i doprowadziła wszystko do porządku. Łakomy kot zaś rzekł do siebie: 
- Trudno mieć spokój, póki jeszcze coś jest w garnku! - i zjadł wszystko aż do dna.
Dopiero późno w nocy, tłusty i najedzony, powrócił do domu. Mysz zapytała go zaraz jakie imię otrzymało trzecie dziecię.
- Na pewno nie będzie ci się znowu podobało, a brzmi ono Dodna - odparł kot.
- Dodna! - zawołała mysz - tego imienia jeszcze w żadnej książce nie czytałam. Dodna! Co to może znaczyć?
Pokiwała głową, zwinęła się w kłębuszek i usnęła.
Od tego czasu nikt już nie prosił kot w kumy, ale gdy zima nadeszła i głód począł im dokuczać, mysz przypomniała sobie o poczynionych zapasach.
- Chodź, kocie, weźmiemy nasz garnek ze smalcem. Będzie nam teraz smakować.
- Oczywiście - rzekł kot - zwłaszcza tobie będzie on smakować, zupełnie jakbyś wysunęła za okno swój ostry języczek.
Udali się więc w drogę, ale gdy przybyli do kościoła, przekonali się, że garnek stoi wprawdzie na swoim miejscu, ale jest pusty.
- Ach - zawołała mysz - teraz rozumiem wszystko! Ładny z ciebie przyjaciel! Zjadłeś wszystko, kiedyś chodził w kumy: najpierw po wierzchu, potem do połowy, potem... 
- Milcz! - zawołał kot - jeszcze słowo, a zjem ciebie! 
- Do dna - miała już biedna mysz na końcu języka, ale mimo to wymówiła, kot chwycił ją w pazury i pożarł,
Widzisz, tak to na świecie bywa. 

Bracia Grimm:))



3 komentarze:

  1. W momencie gdy posiadamy kota to naprawdę bardzo ważne jest to, aby go dobrze wychować. Osobiście spodobał się artykuł o kociakach w https://www.pewnybiznes.info/problem-zblakanych-powinnismy/ i moim zdaniem jest tak, że na pewno wielu z nas również tak myśli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem kociaki są bardzo fajnymi zwierzętami i z pewnością warto jest je mieć u siebie w mieszkaniu. Jak również opisano je w https://centrumpr.pl/artykul/kot-tajski-jaki-jest-jak-o-niego-dbac-i-komu-bedzie-pasowal,144438.html i ja myślę,że takie kociaki są po prostu milutkie. Dlatego ja także rozważam teraz aby adoptować jeszcze kolejnego kotka do siebie do mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń