Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

piątek, 28 grudnia 2012

Żabi król



W dawnych, dawnych czsach, kiedy życzenia spełniały się jeszcze, żył król, którego wszystkie córki były bardzo piękne, ale najmłodsza była tak urocza, że nwet słońce, które wiele przecież widziało, dziwiło się, ilekroć spojrzało na jej twarzyczkę. W pobliżu zamku królewskiego rósł wielki, ciemny las, a  w tym lesie pod strą lipą był studnia. Gdy dzień był upalny, szła królewna do lasu i siadała na skraju chłodnej studni; aby zaś nude odgonić, wyjmowała z zanadrza złotą kulę, podrzucała ją wysoko w górę i chwytała: była to jej ulubona zabawka.
I oto zdarzyło się razu pewnego, że złota kula nie trafiła spowrotem do wzniesionych rączek królewny, lecz spadła na ziemię i potoczyła się wprost do wody. Królewn śledziła ją wzrokiem, ale kula zniknęła, a studnia tak była głęboka, że nie widać było dna. Rozpłakała się królewna i płakała coraz głosniej i nie mogła się uspokoić. A gdy tak zawodziła, usłyszała nagle głos:
- Co ci się stało, królewno? Płaczesz tak żałośnie, że kamień by się wzruszył.
Obejrzała się królewna, nie wiedząc, skąd pochodzi ten głos: i oto ujrzała żabę, która wytknęł z wody płska, brzydką głowę.
- Ach, to ty, stara ropucho? - rzekła. - Płaczę, bo złota kula wpadla mi do studni.
- Uspokój się i przestań plakać - odparła żaba - ja ci dopomogę. ale co mi dasz jeśli ci przyniosę spowrotn twoją zabawkę?
- Wszystko, czego zechcesz, kochana żabko - odrzekła królewna - moje suknie, perły i klejnoty, i zlotą koronę, którą noszę na głowie.
Ale żabka odparła:
- Nie trzeba mi sukien twoich i pereł, ani klejnotów, nie trzeba mi złotej korony. Ale jueżeli mnie polubisz, jeżeli zgodzisz się, abym była twoją towrzyszką zabaw, abym siedzial obok ciebie przy stole, jadła z twojego talerzyka, piła z twojego kubeczka i spała w twoim łóżku: jeżeli mi to przyrzekniesz, zejdę do studni i wydobędę ci złotą kulę.
- Ach dobrze - zawołała królewna - przyrzekam ci wszystko, czego zapragniesz, tylko przynieś mi złotą kulę.
Pomyslała zaś sobie:
- Co ta głupia ropuch plecie! Nie dość jej, że siedzi w wodzie ze swoimi towarzyszkami i rechocze? Żaba nie może przecież być towarzyszką człowieka!
Tymczasem żaba skoczyła do wody, a po chwili wnurzyła sie na powrót niosąc w pyszczku złotą kulę, którą rzuciła na trawę. Wielka była radość królewny, gay ujrzała swą ulubiną zabawkę. Szybko podniosła ją z ziemi i uciekła.
- Zaczekaj, zczekaj - wołwłw żaba - zabierz mnie ze sobą! Ja nie otrafię biegać tak szybko jak ty.
Ale na o jej się zdała najglosniejsze rechotanie? Króewna, nie słuchając jej, pobiegła do domu i wkrótce zapomniała o biednej żabie, która musiała wrócić do studni.
Nazajutrz, gdy królewna wraz z dworzanami zasiadł do odbiadu i zaczęła jeść obiad ze swego złotego talerzyka, rozległo się nagłe glosne klip, klap, kilp, klap na marmurowych schodach, a po chwili odezwał się glos pode drzwiami:
- Najmłodsza królewno, otwórz mi!
Królewna pibiegła do drzwi, a gdy je otworzyła, ujrzała żabę, siedzącą na progu. szybko zatrzasnęła drzwi i wróciła do stołu. Ale król spostrzegł wnet, jak była przerażona i jak jej biło serce, więc zapytał:
- Czego sie bisz, dziecię? Czy za drzwiami stoi olbrzym, który cię chce porwać?
- Ach, nie - rzekła królewna - to nie olbrzym, to szkaradna żaba.
- A czego on chce od ciebie?
- Ahc, ojcze, kiedy się wczoraj bawilam nad studnią, wpdła mi złota kula do wody. taka byłam zmartwiona i tak głosno płakałam, że żaba wyniosła mi kulę, a poniważ żądała tego koniecznie, żeby była moją towrzyszką zabaw, przyrzeklam jej. Ale przecież ja nie myślalam, że ona potrafi wyjść z wody!
Wtedy rozleglo się znowu pukanie i głos zawołał:


- Otwórz mi, króleno,
Królewno najmłodsza!
Czyś już zapomniała,
Coś mi przyrzekała,
Pod lipą cienistą,
Nad studzienką czystą?
Otwórz mi, królewno
Najmłodsza!

A król rzekł:
- Co obiecalaś, musisz spełnić. Idź więc i otwórz drzwi!
Królewna usluchała ojca, a żaba wskoczyła do pokoju i stanęła obok jej krzesla mówiąc:
- Podnieś mnie.
Zawahała się królewna, ale król spojrzal na nią surowym wzrokiem, więc chcąc nie chcąc podniosla żabę. Ale znalazłszy się na krześle żaba kazała się podnieść na stół, a gdy już tam siedziała, rzekła:
- Teraz podsuń mi swój złty talerzyk, abym mogł jeść z tobą.
Królewna spełniła jej życzenie, choć bardzo niechętnie. Żaba zjadała z apetytem, ale królewnie ani kęsek nie chcił przejść przez gardło. Wreszcie żaba najadła się i rzekła:
- A teraz zanieś mnie do swego pokoiku, pościel swoje łóżeczko i połóż się ze mną spać: zmęczona jestem bardzo.
Królewna rozpłakała się rzewnie ze strachu przed zimną żabą, której dotknąć się brzydziła i która miała spać w jej slicznym, czystm łóżeczku, ale król zmaszczył brew i rzekł:
- Nie wolno ci gardzic tym, kto ci dopomógł w nieszczęściu!
Ujęła więc królewna żabę w dwa palce, zaniosla do sewgo pokoiku i położyła w kącie. Ale gdy już lezała w łóżku, żeba przylazła wnet i rzekła:
- Weź mnie do swego łóżeczka, bo powiem ojcu.
Rozgniewała się piękna królewna, chwyciła żabę i z całych sił rzuciła ją o ścianę:
- Teraz już będziesz mogła wypocząć, szkaradna ropucho!
Ale gdy żaba spadła, jakże się królewna zdziwiła widząc zamiast jej królewicza o pięknych o czach! Za zgodą króla został on jej towrzyszem i mężem. I powiedzial jej, że zła czrownica zamieniła go w żabę, a nikt prócz królewny nie mógł go wybawić. Na zajutrz, gdy słońce zbudziło ich ze snu, zajechał powóz, który miał ich zwieźć do państw królewicza. Osiem białych koni, z pióropuszami na głowach i złotymi łańcuchami zamiast u przęży, rżało niecierpliwie, a z tyłu stał służący młodego królewicza, zwany wiernym Henrykim. Gdy królewicz został przemieniony w żabę, wiernego henryka ogarnęła taka rozacz, że kazal sobie serce opasać trzema żelaznymi obręczami, aby nie pękło z żalu.
Wierny Henryk wsadził królewicza i królewnę do powozu, sam zaś stanął z tyłu, uradowany z wyzwolenia, swego pana. Kiedy już spory kawałek ujechali, usłyszał królewicz za sobą trzask, jakby coś pękło w powozie. Odwrócił się i zawołał:



- Wierny Henryku, powóz się łamie!
- Nie, panie, to raz nie powóz się łamie,
To pęka obręcz, obręcz żelazna,
Która ściskała me serce słabe,
Gdym myślał, że już szczęścia nie zazna,
Bo tyś zaklęty był w żabę!


Jeszcze raz i jeszcze trzęsło coś podczas drogi, a królewicz sądził za każdym razem, że to powóz pęka, lecz to pękały żelazne obręcze na sercu wiernego Henryka, gdyż pan jego był teraz wolny i szczęśliwy.

Bracia Grimm:)) 

  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz