Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

wtorek, 14 sierpnia 2012

Władca wód

W pewnym państwie władał dumny car. Cieszył się ze swojej młodej żony. Mimo, że byli już długo małżeństwem, nie mieli jednak dzieci. To sprawiało, że car chodził chmurny i zatroskany. 
Tak się raz zdarzyło, że władca w otoczeniu bajorów, rycerzy i dworzan wybrał się na polowanie. ogromny niedźwiedź spłoszył orszak, konie przeraził, a wieli myśliwych zabił. Koń cara wpadł w popłoch i na oślep pogalopował przez las. Nim go car opanował, okazało się, że jest zupełnie sam w kompletnej głuszy i że nie ma pojęcia, w którą stronę iść, by powrócić do stolicy.
Utrudzony i spragniony dotarł do leśnego jeziora. Woda w nim była jak kryształ czysta, jak lód zimna i niczym brylant błękitna.
Ponieważ car nie miał kubka ani czarki, położył się na brzegu, aby się napić. Zanurzył w krystalicznej wodzie swą brodatą twarz. Woda z miejsca dodała mu sił i orzeźwiła umysł. Ale po chwili zafalował nagle, niczym zmącona wichrem. jakaś silan ręka złapała pod wodą cara za brodę. A z głębi rozległ się grzmiący głos Władcy wód:
- Puszczę cie, carze, ale pod jednym warunkiem. Tyś z mojego świętego jeziora wodę pił, ani mnie o zgodę nie pytając. Więc ja tobie też chcę coś zabrać. Prawem zagadki oddasz nie ze swego, czego nie było w nim, gdyś na polowanie wyruszał, a co w nim zastaniesz, kiedy wrócisz.


 

Car zgodził się na żądanie Władcy Wód. Wszystko w swym pałacu znał, niczego nie mogło bez jego wiedzy przybyć ani ubyć. Chyba żeby klacz jak się oźrebiła albo kotka powiła kocięta. "To mogę oddać" - pomyślał.
Dał Władcy Wód słowo, że za rok wróci do jeziora i przyniesie mu to, czego nie było w domu, gdy na polowanie ruszał.
Władca Wód puścił carską brodę i car konno wrócił do swojej stolicy. 

Wjechał w bramy pałacu, zastał szpalery gnących się w ukłonach urzędników i dworzan. Tych, co z nim na polowaniu byli, a zgubili go w lesie, chciał od razu ukarać, ale postanowił najpierw zobaczyć się z żoną.
Wszedł do jej komnat i stanął jak wryty - jego piękna zona trzymała na rękach maleńkie dzieciątko, dopiero urodzone - synka, następcę tronu. Zasmucił się car i zasępił. Oto, o czym nie wiedział, że czeka na niego w domu! Chwycił dzieciątko w objęcia, ale na jego sercu zastygła lodowa czapa strachu. Jakże to, miałby za rok oddać to, na co przez całe życie czekał? "Złamię dane słowo. Nie oddam władcy wód syna" pomyślał.
Minął rok i car nie pojechał z synem do puszczy. Minął następny i następny... Carewicz rósł jak na drożdżach, buzia mu się śmiała od ucha do ucha, a nad jego mądrą głową płakali ze szczęścia ojciec i matka. Car nakazał budowniczym ogrodzić puszczę wysoką palisadą z ostrymi żerdziami, a służba miała przykazane, by carewicza iwana nawet od palisady trzymać jak najdalej. 
Minęło parę lat, carewicz miał już piętnaście lat i car rozglądał się, by mu królewny poszukać i wesele wyprawić. Ale jednej nocy wyschły wszystkie studnie, tak że rankiem chłopi wyciągali z nich cebrami tylko suchy piasek. W południe opadły i zamuliły się rzeki, tak że można je było w błocie po kolana przejść i gołymi rekami ryby z mułu wybierać. Wieczorem wyschła carska studnia, przez tatarskich więźniów wykuta w skale aż do najgłębszych źródeł pradawnej wody. Sługa wysłany do niej wrócił blady ze strachu padł na twarz przed carem.
- Na dnie studni szkielet rybi leży i woła:

Oddaj, carze, coś przyrzekał,
Albo wyschnie każda rzeka.
Sroga tu pustynia stanie,
Jeśli przyrzeczenie złamiesz!

Car zrozumiał, że dalej już nie może lekceważyć Władcy Wód wezwał co prędzej carewicza Iwana: 
- Synu mój ukochany! Wybacz, bom pochopnie zadecydował o twoim losie. Obiecałem Władcy Wód, że mu ciebie oddam. Przysięgę złamałem i teraz straszliwie się o ciebie upomniał. Jeśli do niego nie pójdziesz, wszyscy pomrzemy z pragnienia.

Młodzieniec ucałował ojca i matkę. Car kazała palisadę zwalić i carewicz przez wyłom w zaporze wszedł do złowrogiego lasu. Napotkał tam chudziutką staruszkę zbierającą na polanie zioła.

 

- Dokąd to, carewiczu Iwanie, droga wiedzie? - spytała. 
Carewicz odburknął jej niegrzecznie, bo ojciec wychował go w pogardzi dla prostych ludzi. Staruszka głowę w ramiona schowała i zaczęła się oddalać. Iwana ogarnął wstyd. "A może to ostatnia żywa istota, z którą rozmawiałem?" - pomyślał. Dogonił starowinkę, do nóg jej padł i o wybaczenie poprosił.
- Do władcy Wód idę na służbę albo na śmierć - wyjaśnił stroskany carewicz.
- Na śmierć idziesz pewna, bo twój ojciec przysięgę złamał - powiedziała starowinka poważnie. - Ale nie frasuj się. Idź ku jezioru w środku lasu. Tam ukryj się i czekaj na przylot łabędzic. Są to córy Władcy Wód. Jedenaście ma białe pióra, dwunasta pstrokate. Gdy się pójdą kapać, spróbuj pstrokate pióra pozbierać - poradziła mu.
Poszedł Iwan, jezioro znalazł, w chaszczach się schował. Wtem zaszumiały skrzydła, nad wodę opadło dwanaście łabędzic. Zrzuciły pióra i przemieniły się w młode dziewczęta. Pobiegły pluskać się w wodzie, a tymczasem Iwan ukradkiem zbierał pstrokate pióra. gdy dziewczęta wróciły z kąpieli, jedenaści zarzuciło na siebie pióra i odleciało, a dwunasta, najpiękniejsza, zaczęła lamentować.
- Kto wziął moje pióra? Kimkolwiek jesteś, pokaż się. Jeśli jesteś starcem, bądź mi od dziś ojcem, jeśli staruszką, bądź mi matką, jeśli młodzieńcem, bądź narzeczonym, ale pióra zwróć!
Wyszedł Iwan z ukrycia i pióra jej oddał.
- Jestem carewicz iwan, na służbę do twojego ojca idę.
- A mnie zwą Heleną mądrą. mój ojciec zabić cię chce, ale ja ci pomagać będę - obiecała piękność.
Iwan trafił na jezioro, w którym mieszkał Władca Wód. Zszedł na samo dno i stanął przed tronem podtrzymywany przez ogromne sumy. na tronie siedział Władca Wód.
- Piętnaści lat na ciebie czekałem. Teraz dam ci robotę do wykonania. Zrobisz, przeżyjesz. Ni podołasz, każę szczupakom żywcem cię pożreć - powiedział Władca Wód.
I rozkazał, aby Iwan przez noc wyrąbał kawał gęstego lasu, ziemię zaorał, zasiał pszenicę, zżął ją, przemielił ziarna na mąkę, z maki pierogi ulepił i na stole na śniadanie jemu postawił.
Wrócił Iwan jak niepyszny na brzeg, a tam już na niego Helena Mądra czekała. Opowiedział jej, jakie zadanie dostał.
- Wyśpij się, ja temu zaradzę - powiedziała Helena Mądra.
Wypowiedziała zaklęcie i w jednej chwili na brzegu stanęli ludzie, których Władca Wód potopił w jeziorach i rzekach. Rzucili się do pracy i raniutko carewicz zszedł na dno jeziora z misą gorących pierogów.
Władca Wód powiedział:
- Nie twoja głowa to wymyśliła, ktoś ci musiał pomóc. Ale mam dla ciebie drugie zadanie. Do jutra musisz z wosku pszczelego ulepić cerkiew, z kopułami ponad wierzchołki drzew.
Wrócił Iwan na brzeg, opowiedział Helenie mądrej o czekającym go zadaniu. dziewczyna klasnęła w dłonie i ze wszystkich stron zleciały się brzęczeniem nieprzebrane roje pszczół. Helena klasnęła drugi raz i pszczoły zaczęły lepić cerkiew.
A robił to tak szybko, że cerkiew powstawała w oczach, rosły jej mury, zaokrąglały się kopuły, w środku rozkwitały misterne ikony. pod koniec dnia pszczoły odleciały, a złota od wosku cerkiew błyszczała ponad taflą jeziora, odbijając słoneczna promienie. 

Władca wód ujrzał ten blask, podpłynął ku powierzchni jeziora i zobaczył Iwana obejmującego Helenę Mądrą. Gniew w nim zakipiał, rozkazał swoim sługą-szczupakom chwycić oboje i zamknąć w kamiennych komnatach na dnie jeziora. 
- Uczesz się, córko, wystrój się pięknie na wesele - zaśmiał się Władca Wód. - Jutro o świcie twego narzeczonego szczupaki żywcem zjedzą po kawałeczku, a ty będziesz się temu przyglądać - zapowiedział.
Ale gdy Władca Wód odszedł, Helena Mądra zraniła się nożem w serdeczny palec, upuściła trzy krople krwi na podłogę, po czym zamieniła się w malutką rybkę, wypłynęła z komnaty przez dziurkę od klucza i uwolniła iwana. oboje dosiedli koni, wydostali się z jeziora i ruszyli przez las.
Władca Wód tymczasem przysłał sługę do komnaty Heleny. ten zapukał do drzwi. A pierwsza kropla krwi odpowiedziała:
- Już idę tylko suknię ułożę.
czekał sługa czas jakiś i znów zapukał. a druga kropla krwi odpowiedziała:
- Tylko włosy uczeszę!
Wtedy nadszedł zniecierpliwiony Władca Wód i walnął pięścią w drzwi. A trzecia kropla krwi zawołał:
- Już, tylko włożę korale!
Poznał Władca Wód, że to nie głos córki. Wyważył drzwi, a w komnacie pusto. Nakazał sługom-szczupakom zamienić si w ludzi z głowami szczupaczymi, dosiąść koni i gonić za uciekinierami.
- Słyszę pościg, zaraz nas złapią i zabiją - przestraszył się Iwan.
Na to Helena Mądra zamieniła siebie w ogród warzywny, a iwana w głowę kapusty. Pościg dotarł do ogrodu i wrócił do Władcy Wód. Wysłańcy zameldowali, że nikogo nie znaleźli, tylko ten warzywniak był na drodze.
- Głupcy, przynieście mi tę kapustę, znać tu pomysły mojej córki - zeźlił się Władca.
pognały znowu szczupacze sługi, już prawie dopadły uciekających, gdy Helena Mądra rzuciła na ziemię swój grzebień. od razu zmienił się w las tak gęsty, że nie sposób było przezeń przejechać. Ale szczupacze sługi zębami pnie drzew rozgryzły i dalej gonić!
Rzuciła Helena Mądra na siebie pierścień. Wyrosła z niego góra ogromna, ale szczupacze sługi kopały ziemię tak, że przekopały się pod górą i ruszyły znów w pogoń. Wtedy Helena Mądra rzuciła za siebie chustę, a ta zmieniła się w morze ogromne. Wskoczyły do niego szczupaki i całkiem w nim pobłądziły.
Iwan ucałował Helenę, a gdy przybyli go jego państwa, powiedział:
- Czekaj tu na mnie, ja pojadę przodem i z karetą tu wrócę, byś do pałacu przyjechała, jak wypada młodej cesarzowej.
- Dobrze, ale pamiętaj: gdy kogoś w prawy policzek pocałujesz, zapomnisz o mnie - ostrzegła go Helena Mądra.
- Nigdy cię nie zapomnę - odparł carewicz i pojechał.
ale w pałacu, podczas serdecznego powitania rodziców, matkę swą ucałował w oba policzki i od razu o Helenie mądrej zapomniał.
Czekała na niego dziewczyna siedem dni. Wreszcie poszła pieszo do carskiego grodu i najęła się do służby do piekarza. tam dowiedziała się, że car chce ożenić swego cudem ocalałego syna z zamorską księżniczką.
A był w tym kraju obyczaj, że przed zaślubinami poddani składali swemu carowi prezenty ślubne. Helena Mądra upiekła więc wielką, rumianą brioszkę z rodzynkami. zaniosła ją do pałacu, a straże zabrały prezent, by carewiczowi u stóp złożyć. Spodobała się Iwanowi apetyczna brioszka, przełamał ją na pól dla skosztowania, a wtedy z jej środka wyfrunęła para gołębi. usiadł na oparci tronu i gołąbek zagruchał do gołębicy:
- Pocałuj mnie!
- Nie! Ja ciebie pocałuję, a ty o mnie zapomnisz, jak carewicz zapomniał o tej, co go od śmierci uratowała - odpowiedziała gołąbka i odleciała przez okno.
Zbladł carewicz Iwan, zerwał się z tronu i nakazał szukać tej osoby, co brioszkę przyniosła. gdy wprowadzono Helenę, do nóg jej upadł, rąbek szaty ucałował, a potem zawołał do swego ojca:
- Oto jest ta, która mnie od śmierci uratowała, która mnie tu przyprowadziła. I tylko ją chcę za żonę!
A car i caryca natychmiast wyprawili im wesele. I panował carewicz Iwan razem z Heleną Mądrą tak sprawiedliwie i tak dług, że do dziś jeszcze ludzie wspominają, że w całej historii Rusi takiego dobrego cara nie było - ani przedtem, ani potem. Ale to przecież wiadomo, że nie byłoby ani tego cara, ani tych lat szczęśliwych, gdyby nie Helena Mądra, córka Władcy Wód.

Bajka rosyjska:))




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz