Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

wtorek, 1 stycznia 2013

O wilku i siedmiu koźlątkach

 

Była sobie jedna stara koza, która miała siedem koźlątek. Kochała je bardzo, jak każda matka kocha swoje dzieci. Pewnego razu poszła koza do lasu po trawę, a przed odejściem rzekła do dziatek:
- Drogie dziatki, kiedy mnie tu nie będzie, strzeżcie się wilka, gdyby się tu dostał, pożarłby was wszystkie ze skórą i kośćmi. Umie on dobrze udawać, ale poznacie go po grubym głosie i czarnych łapach.
Koźlęta odparły:
- Kochana mateczko, bądź spokojna, będziemy się miały na baczność!
Koza meknęła zadowolona i poszła do lasu.
Po pewnym czasie zapukał ktoś do drzwi i zawołał: 
- Otwórzcie, drogie dziadki, to ja, wasza matka. Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunki.
Ale koźlęta usłyszały gruby głos i poznały, że to był wilk. 
- Nie otworzymy ci  - zawołały - nasza mateczka ma miły i cienki głosik, a ty masz głos gruby! Nie jesteś naszą mateczką, lecz złym wilkiem.
Pobiegł więc wilk do sklepiku i kupił sobie wielki kawał kredy. Gdy go zjadł, głos jego natychmiast stał się cienki i delikatny. Potem wrócił do drzwi, zapukał i zawołał:
- Otwórzcie drogie dziadki, to ja, wasza matka. Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku.
Ale koźlęta dojrzały czarną łapę, którą wilk położył na okienku i zawołały:
- Nie otworzymy ci, nasza mateczka nie ma czarnych łap jak ty! Nie jesteś naszą mateczką, ale złym wilkiem.
Pobiegł więc wilk do piekarza i powiedział:
- Uderzyłem się w nogę, posmaruj ją ciastem.
A kiedy piekarz posmarował mu łapę, pobiegł do młynarza i rzekł:
- Posyp mi łapę białą mąką.
Młynarz pomyślał: "Wilk chce kogoś oszukać" i wzbronił się; ale wilk powiedział:
- Jeśli tego nie uczynisz, to cię pożrę.
Wtedy młynarz przeląkł się i pobielił mu łapę mąką. No cóż, tacy już są ludzie. Teraz wilk pobiegł po raz trzeci do chaty, zapukał i rzekł: 
- Otwórzcie, drogie dziadki, to ja, wasza matka.Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarku.
Koźlęta zaś zawołały:
- Pokarz nam łapę, żebyśmy się mogły przekonać, czy jesteś naszą matką!
Wilk wsunął umoczona łapę w okienko, a gdy koźlęta ją ujrzały, myśląc, że to powraca ich mateczka, otworzyły drzwi. Ale w drzwiach ukazał się - wilk! Koźlęta przeraziły się i próbowały się ukryć. Jedno wlazło pod stół, drugie do łóżka, trzecie pod piec, czwarte do kuchni, piąte do szafy, szóste pod umywalkę, siódme do skrzynki zegara ściennego. Ale wilk odnalazł je szybko i niedługo się z nimi bawił: połknął jedno po drugim; tylko najmłodszego koźlęta w skrzynce zegarowej nie mógł znaleźć.
Kiedy się już zły wilk najadł do syta, wygramolił się z domu, legł na zielonej łące po drzewem i zasnął chrapiąc głośno.
Wkrótce potem wróciła z lasu stara koza. Ach cóż ujrzała! Drzwi stały otworem, stół, krzesła i ławki były poprzewracane, umywalnia potłuczona, poduszki i kołdra ściągnięte z łóżka. Poczęła szukać swoich dziatek, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Daremnie wołała je po imieniu, nikt nie odpowiadał. Dopiero gdy zawołała najmłodsze koźlątko, usłyszała głosik:
- Tu jestem, droga mamo, w skrzynce od zegara.
Biedna koza wydobyła koźlątko z ukrycia, ono zaś opowiedziało jej, że przyszedł wilk i pożarł resztę jej dziatek. Możecie sobie wyobrazić, jak gorzko płakał biedna koza po swoich koźlątkach! 
Wreszcie w rozpaczy wyszła przed dom na łąkę, a koźlątko biegło za nią. Wtem ujrzała pod drzewem wilka, który chrapał, aż gałęzie drżały. Obejrzała go ze wszystkich stron i spostrzegła nagle, że w brzuchy jego coś się porusza.
"O rety - pomyślała koza - czyżby moje biedne dziatki, które wilk pożarł na kolację były jeszcze żywe?"
Prędko posłała najmłodsze koźlę do domu po nożyczki, igłę i nitkę. Potem rozcięła potworowi brzuch i w tejże chwili jedno koźlątko wysunęło główkę, kiedy zaś cięła dalej, wszystkie koźlęta, cale i zdrowe, wyskoczyły z brzuch wilczyska, który w swojej żarłoczności nie pogryzł ich, ale połknął w całości.
Toż to była radość dopiero! Koźlęta ściskały swą kochaną mateczkę i skakały jak krawiec na weselu. Potem koza rzekła:
- Teraz biegnijcie szybko i przynieście mi ciężkich kamieni, ile udźwigniecie!
Siedem koźlątek naznosiło w mig mnóstwo kamieni i nakładło wilkowi do brzucha ile wlazło. Potem koza prędko zaszyła mu brzuch, a wilk nawet się nie obudził. 
Kiedy się wilk już wyspał porządnie, wstał, ale kamienie wznieciły w nim wielkie pragnienie . Pobiegł więc do studni, aby się napić wody. Ale gdy tylko ruszył z miejsca, kamienie poczęły uderzać jeden o drugi w jego brzuchu, a wilk krzyknął:

- Co się tak tłucze w moim brzuchu,
Dlaczego takie mam pragnienie?
Myślałem, żem koźlątka połknął,
A to są chyba kamienie! 

A gdy przyszedł do studni i nachylił się nad wodą, ciężkie kamienie pociągnęły go i zły wilk utonął haniebnie.
Kiedy to ujrzały koźlątka, nadbiegły z radością i zawołały głośno;
- Zginął zły wilk! Zginął zły wilk! - i tańczyć poczęły ze swą mateczką dokoła studni. 

Bracia Grimm:))





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz