Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

niedziela, 6 stycznia 2013

Wierny Jan

Był sobie niegdyś stary król, który zachorował pewnego razu i pomyślał: "Czuję, że zbliża si mój koniec". 
Rzekł więc:
- Przywołajcie do mnie wiernego Jana!
Wierny Jan był jego umiłowanym sługą, a zwał się tak dlatego, że przez całe życie był królowi wierny. Kiedy sługa przyszedł do jego łoża, król rzekł:
- Wierny Janie, czuję, że zbliża się mój koniec i jedna tylko trapi mnie troska, o los syna mego. Jest on jeszcze młody i nie zawsze potrafi dać sobie radę, a jeśli nie przyrzekniesz mi, że będziesz dlań opiekunem, nie zdołam zamknąć oczu spokojnie. 
A wierny Jan odparł:
- Nie opuszczę go i służyć mu będę wiernie, choćby mnie to życie miało kosztować.
Wówczas król rzekł:
- W takim razie mogę umrzeć spokojnie. - I ciągnął dalej. - Po mojej śmierci pokażesz mu cały zamek, wszystkie komunikaty, sale i wszystkie skarby, nagromadzone w nich. Tylko ostatniej komnaty na końcu długiego korytarza nie pokazuj mu, gdyż jest tam ukryty portret księżniczki ze Złotego Pałacu. A gdyby syn mój ujrzał jej portret, upadł by bez zmysłów i zapałał ku niej gwałtowną miłością, narażając się dał niej na wilki niebezpieczeństwo. Przed tym musisz go strzec.
Ledwie wierny Jan raz jeszcze przyrzekł to swemu panu, stary król zamilkł, złożył głowę na poduszce i skonał.
Kiedy ciało starego króla spuszczono do grobu, opowiedział wierny Jan młodemu królewiczowi, co mu ojciec jego powierzył na łożu śmierci, i rzekł:
- Tego, co obiecałem królowi, dotrzymam. Będę ci wierny jak jemu, choćby mnie to miało życie kosztować.
Gdy minął czas żałoby, rzekł wierny Jan do młodego króla: 
- Czas, abyś poznał swe dziedzictwo. Pokażę ci zamek ojcowski.
I poprowadził go po wszystkich komnatach i salach, ukazując mu nagromadzone w nich skarby. Tylko ostatniej komnaty, gdzie się znajdował niebezpieczny portret, nie otwierał. Obraz ten tak był ustawiony, że gdy się tylko otwiera drzwi, widziało się go wprost przed sobą, a zrobiony był tak wspaniale, iż zdawał się, że żyje i oddycha, i że nic piękniejszego i wdzięczniejszego na świecie nie ma. Młody król zauważył, że wierny Jan z każdym razem mija te drzwi, więc zapytał; 
- Dlaczego nie otwierasz mi nigdy tych drzwi?
- Jest tam coś - odparł wierny sługa - co by cię przeraziło.
Ale król odparł:
- Widziałem cały zamek, chcę więc i ten pokój zobaczyć! - i zbliżył się do drzwi, aby je przemocą otworzyć.
Ale wierny Jan przytrzymał go i rzekł: 
- Przysięgłem ojcu twojemu przed śmiercią, że nie zobaczysz togo, co jest w tej komnacie. Mogło by to sprowadzić na ciebie i na mnie największe nieszczęście.
- Ach, nie - odparł młody król - jeśli tam nie wejdę, będzie to moją zgubą. dzień i noc nie miałbym już spokoju, póki bym tego nie ujrzał. Nie, nie odejdę stąd, póki mi nie otworzysz! 
Wierny Jan zrozumiał, że nic nie poradzi i z ciężkim sercem, wśród wieli westchnień wyszukał w wielkim pęku właściwy klucz. Gdy otworzył drzwi, wszedł pierwszy, chcąc zasłonić sobą obraz, aby król go nie zobaczył. Ale cóż to pomogło? Król wspiął się na palce i spojrzał ponad jego ramionami. A gdy ujrzał obraz , tak piękny, lśniący od złota i drogich kamieni, padł bez zmysłów na ziemię. Wierny Jan wziął go i zaniósł do łóżka, myśląc z bólem: "Nieszczęście stało się! Co z tego będzie?" Potem wlał omdlałemu wina do ust, aż wreszcie młody król otworzył oczy. Pierwsze słowa, jakie wymówił po oprzytomnieniu, były:
- Ach kogo przedstawia ten piękny portret?
-Jest to królewna ze Złotego Pałacu - odparł wierny Jan.
A król mówił dalej:
- Miłość moja do niej jest tak wielka, że gdyby wszystkie liście na drzewach miały usta, nie potrafiłyby jej wypowiedzieć. Oddam życie za to, aby ją posiąść. Janie, jesteś mym najwierniejszym sługą, musisz mi dopomóc.
Wierny sługa myślał długo, jak się zabrać do rzeczy, gdy trudno było dostać się choćby przed oblicze królewny. Wreszcie wymyślił sposób i rzekł do króla:
- Wszystko, co ją otacza jest ze złota, stoły, krzesła, miski, talerze, garnki, wszystkie sprzęty. W skarbcu twym znajduje się pięć ton złota. Każ złotnikom wyrobić z jednej tony tego złota rozmaite sprzęty i narzędzia, różnorakie ptaszki i dziwaczne zwierzęta, aby się jej spodobały, gdyż z tym wszystkim pojedziemy próbować szczęścia.
Król usłuchał rady wiernego Jana, wezwał wszystkich złotników  całego królestwa i kazał im pracować dzień i noc,aż wreszcie najwspanialsze przedmioty były gotowe. Gdy wszystko zostało już  załadowane na statek, widział wierny Jan szaty kupca, a król uczynił to samo, aby się nie dać poznać. Potem popłynęli przez morze i płynęli tak długo, aż przybyli do miasta, gdzie mieszkała królewna ze Złotego Pałacu.
Wierny Jan kazał królowi pozostać na statku i czekać: 
- Może- rzekł - uda mi się przyprowadzić królewnę, zadbaj więc, aby wszystko było w porządku, wystaw złote naczynia i każ wystroić cały okręt.
Potem zabrał do kosza kilka najpiękniejszych złotych przedmiotów, wysiadł na ląd i udał się wprost do pałacu królewny. Kiedy poszedł na dziedziniec, ujrzał przy studni piękną dziewczynę, która trzymała w ręku dwa złote wiadra i czerpała nimi wodę. A gdy chciał a odnieść błyszczącą wodę i obróciła się, ujrzała nieznajomego mężczyznę i zapytał go, kim jest.
- Jestem kupcem - odparł wierny Jan i otworzył swój kosz.
Kiedy dziewczyna zajrzała doń, zawołała:
- Ach, jakie piękne złote cacka! - postawiła wiadra na ziemi i poczęła oglądać jedno cacko po drugim.
Wreszcie rzekła:
- Królewna musi to zobaczyć. Lubi ona bardzo złote przedmioty i z pewnością kupi od was wszystko.
Wzięła go z rękę i zaprowadziła do królewny, była to bowiem jej służebnica. Gdy królewna ujrzała piękne złote przedmioty, rzekła:
- Robota jest tak ładna, że chcę odkupić od was wszystko.
Ale wierny Jan rzekł:
- Jestem tylko sługą pewnego bogatego kupca; to, co tu mam, jest drobnostką wobec tego, co pan mój wiezie na swym statku, a są to rzeczy najmisterniej i najpiękniej w złocie odrobione.
Królewna zapragnęła, aby przyniesiono jej wszystko, ale wierny Jan rzekł:
- Na to trzeba by wiele tygodni czasu i wielu sal, a w waszym pałacu nie ma dość miejsca, by pomieścić wszystko.
Wówczas ciekawość królewny wzrosła do tego stopnia, że rzekła wreszcie:
- Zaprowadź mnię na statek. Chcę sama obejrzeć skarby twego pana.
Powiódł ją więc wierny Jan na statek, uradowany wielce, a król, gdy ją ujrzał, pojął, że piękność jej jest jeszcze większa niżeli na portrecie i zdawało mu się, że z zachwytu serce mu z piersi wyskoczy. Gdy królewna znalazła się n statku, król począł ją po nim oprowadzać, pokazując jej nagromadzone na nim skarby, wierny Jan zaś pozostał ze sternikiem i kazał mu odbić od brzegu.
- Napnij wszystkie żagle, aby statek mknął jak ptak.
Tymczasem król pokazywał królewnie wszystkie sprzęty po kolei, wszystkie miski, garnuszki, dzbanki, ptaki i cudowne zwierzątka.Wiele godzin minęło, anim obejrzała cacka, a w radości swojej nie spostrzegła nawet, że statek odbił od brzegu. Kiedy obejrzała już ostatnie sztuki, podziękowała kupcowi i chciała wracać do domu, ale gdy weszła na pokład, ujrzała, że statek znajduje się na pełnym morzu, z dala od lądu i pędzi na palnym żaglach.
- Ach - zawołała przerażona - zostałam oszukana, uprowadzona, jestem w mocy kupca! Raczej wolę u mrzeć!
Ale król ujął ją za rękę i rzekł:
- Nie jestem kupcem, jestem królem równym ci rodem. A że uprowadziłem cię podstępem, to dlatego, iż pałam ku tobie wielką miłością. Gdy po raz pierwszy ujrzałem twój portret, padłem bez zmysłów na ziemię.
Gdy to królewna usłyszała, pocieszyła się, skłoniła ku niemu serce i zgodziła się zostać jego małżonką.
Kiedy tak płynęli po morzu, siadł sobie wierny Jan na przodzie statku, muzykując. Wtem ujrzał trzy kruki, które leciały nad statkiem. Przestał grać i zaczął słuchać, co one mówią, bo wszystko rozumiał. Jeden powiedział;
- Oto już młody król wiezie do domu królewnę ze Złotego Pałacu.
- Tak - odparł drugi - ale jeszcze jej nie ma. A trzeci na to:
- Ma ją, wszak siedzi na jego stołku.
Ale pierwszy zawołał znowu:
- Co mu to pomoże! Gdy wysiądą na ląd, wybiegnie mu na przecie gniady koń. Król będzie go chciał dosiąść, ale jeśli to uczyni, koń pomknie z nim w powietrze i nigdy już nie ujrzy swej małżonki.
Drugi zapytał:
- A czyż nie ma na to ratunku?
- Owszem, jeśli ktoś dosiądzie go przed królem, wyciągnie pistolet, który tkwić będzie w olstrach, i zbije zwierzę, wówczas król będzie uratowany. Ale któż o tym wie! A kto wie i powie mu, zmieni się w kamień po kolana.
Wówczas rzekł drugi:
- Ja wiem więcej jeszcze: Jeśli nawet koń zostanie zabity, młody król nie będzie jednakże miał królewny. Gdy bowiem wejdą oboje do zamku, ujrzą na złotej tacy szatę ślubną; będzie ona wyglądała jakby utkana ze złota i srebra, ale będzie to siarka i smoła. Gdy królewicz włoży tą szatę spali się na popiół.
- I nie ma na to ratunku? - zapytał trzeci.
- Owszem - odparł drugi - Jeśli ktoś chwyci szatę przez rękawiczki i rzuci w ogień, wówczas młody król będzie uratowany. Ale któż o tym wie! A kto wie i powie mu, zamieni się w kamień od kolan aż po serce.
Wówczas trzeci rzekł:
- Ja wiem więcej jeszcze. Jeśli nawet szata ślubna zostanie spalona, król nie posiądzie królewny. Gdy podczas wesela powiedzie ją do tańca, królewna zblednie nagle i padnie jak martwa na ziemię. Ożyje wówczas dopiero , gdy ktoś podniesie ją, wyssie z jej prawej piersi trzy krople krwi i wypluje je natychmiast. Ale kto wie o tym! A kto się zdradzi, że wie, ten zamieni się w kamień od stóp do głowy.
Powiedziawszy to kruki odleciały, a wierny Jan, który wszystko dokładnie zrozumiał siedział już potem smutny i osowiały: jeśli bowiem przemilczy przed swym panem, co usłyszał, sprowadzi na niego nieszczęście, jeśli zaś powie mu, będzie musiał swe życie poświęcić. Wreszcie pomyślał: "Muszę ratować swego pana, choćbym miał własne życie poświęcić!"
Kiedy wysiedli na ląd, stało się, jak przepowiedziały kruki: naprzecie królowi wybiegł gniady koń.
- Piękny rumak - zawołał król - powiezie mnie on do zamku! -  i chciał już dosiąść go, ale wierny Jan skoczył nań szybko, wyciągnął z olster pistolet i zabił konia.
Gdy to ujrzeli inni słudzy króla, zawołali:
- Co za zuchwalstwo! Zabić tak pięknego rumaka, który miał powieźć król do zamku.
Ale król rzekł;
- Milczcie! To mój najwierniejszy Jan, on z pewnością wie, co powinien uczynić!
Gdy król z królewną weszli do zamku, ujrzeli w sali na złotej tacy piękną szatę ślubną, która wyglądała jak utkana ze złota i srebra. Król chciał ją zaraz widzieć, ale wierny Jan chwycił szatę i przez rękawiczki i rzucił w ogień. Źli słudzy zaszemrali znowu: 
- Co za zuchwalstwo! Spalić tak piękną szatę srebrnozłotą, która królowi miała posłużyć do ślubu!
Ale król rzekł:  
- Milczcie! Mój wierny Jan z pewnością wie, jak powinien postąpić!
Nazajutrz wyprawiono wesele. A gdy król powiódł piękną  królewnę do tańca, wierny Jan baczył uważnie na jej twarz. Nagle królewna zbladła i padła jak martwa na ziemię. Wówczas wierny Jan przyskoczył do niej, podniósł ją z ziemi, zaniósł do jej pokoju, położył na łóżku, ukląkł i wyssał jej z piersi trzy krople krwi, które wypluł natychmiast. W tejże chwili królewna otworzyła oczy, ale król, który widział to wszystko, a nie wiedział, dlaczego wierny Jan uczynił tak, rozgniewał się i zawołał:
- Wtrąćcie go do więzienia!
Nazajutrz osądzono wiernego Jana i poprowadzono pod szubienicę. Przed śmiercią rzekł jednak wierny sługa:
- Każdy, kto ma umrzeć, ma prawo przemówić jeszcze raz. Czyż ja nie mam tego prawa?
- Owszem - odparł król - mów!
A wierny Jan rzekł:- jestem niewinnie skazany, zawsze byłem ci wierny! - i powiedział jak na morzu podsłuchał rozmowę kruków i że wszystko to uczynił, by króla uratować. Gdy to król uszłyszal, zawołał:
- O, mój wierny Janie! Łaski! Łaski! Rozkujcie mu więzy!
Ale wierny Jan padl bez życia przy ostatnim swym słowie i ciało zamieniło się w kamień.
Król i królowa martwili się bardzo, że wierny sługa zginął przez nich, a król kazał przynieść kamienny posąg do wojej sypialni i postawić przy swoim łożu. Ilekroć zaś spojrzał nań, łzy tryskały mu z oczu.
- Ach, wierny Janie - wołał - jakże cię źle wynagrodziłem za twą wierność! O, gdybym mógł cię znowu przywrócić do życia!
Po pewnym czasie królowa powiła bliźnięta, dwóch chłopców, którzy podrastali i byli największą radością rodziców. Pewnego razu, gdy królowa była w ogrodzie, a chłopcy bawili się przy ojcu, spojrzał król znowu na posąg wiernego Jana, zapłakał i rzekł:
- O, wierny Janie, gdybym mógł cię przywrócić do życia!
A kamienna postać ozwała się nagle: 
- Mógłbyś mi życie przywrócić, gdybyś poświęcił, co masz najdroższego.
- Wszystko - zawołał król - wszystko, co posiadam, oddam, byle ciebie uratować!
A kamień mówił dalej:
- Jeśli własną ręką odetniesz głowy swych synków i krwią ich posmarujesz mój posąg, odzyskam życie.
Przeraził się król gdy to usłyszał, ale kiedy pomyślał o tym, jak wierny był mu Jan i że umarł dla niego, dobył miecz, obciął głowy obu chłopcom i krwią ich pomazał kamienny posąg. W tej chwili wierny Jan stanął przed nim żywy i zdrów.
- Królu - rzekł - poświęcenie twe nie zostanie bez nagrody!
Ujął głowy chłopców, nasadził z powrotem i pomazał rany ich krwią, a chłopcy ożyli wnet i poczęli się dalej bawić, jakby nic nie zaszło.
Król ucieszył się bardzo, a gdy królowa powróciła, ukrył wiernego Jana z dziećmi w wielkiej szafie i zapytał:
- Czy spacerowałaś po ogrodzie?
- Tak - odparła królowa - ale myślałam ciągle o wiernym Janie, który tak nieszczęśliwie zginął przez nas.
A król na to: 
- Droga małżonko, możemy przywrócić mu życie, ale musimy za to poświęcić obu synków naszych!
Królowa zbladła i przeraziła się, ale rzekła:
- Dla jego wielkiej wierności musimy to uczynić! 
Wówczas król ucieszył się, że myślała ona podobnie jak on, otworzył szafę, wyprowadził dzieci i wiernego Jana, i rzekł:
- Chwała ci, oto wierny Jan jest wyzwolony, a dzieci nasze żyją! - i opowiedział jej wszystko, co się stało.
I długo jeszcze żyli wszyscy razem w szczęści u radości.

Bracia Grimm:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz