Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

sobota, 2 marca 2013

Bajka o dwunastu braciach

Żyli sobie niegdyś zgodnie król i królowa, którzy mieli dwanaścioro dzieci, ale samych synów. Pewnego razu rzekł król do żony:
- Jeśli trzynaste dziecię, które wydasz na świat, będzie dziewczynką, każę zabić dwunastu synów, aby cały mój majątek i królestwo przypadło jej w udziale.
Kazał też sporządzić dwanaście trumien, które wypełniono wiórami, a do każdej włożono poduszeczkę, po czym ustawiono je w zamkniętej komnacie. Klucz od tej komnaty dał król królowej, zakazując jej wspominać o tym komukolwiek.
Biedna matka siedziała cały dzień przy oknie i płakała, tak iż najmłodszy synek, zwany Beniaminem, który zawsze był przy niej, zapytał:
- Dobra matko, dlaczego jesteś taka smutna?
- Kochane dziecię - odparła królowa - tego nie mogę ci powiedzieć.
Ale malec nie dawał jej spokoju, aż zaprowadziła go do komnaty, w której stały wypełnione wiórami trumny. Po czym rzekła: 
- Drogi Beniaminku, trumny te kazał twój ojciec sporządzić dla ciebie i twoich jedenastu braci, jeśli bowiem powiję córeczkę, musicie wszyscy umrzeć!
I rozpłakała się biedna królowa, a synek pocieszył ją mówiąc:
- Nie płacz, droga matko, damy już sobie radę: uciekniemy z zamku.
Królowa zaś rzekła:
- Idźcie wszyscy do lasu, a jeden z was niech siedzi stale na najwyższym drzewie i patrzy na wierzę zamkową. Jeśli powiję syna, każę wywiesić białą chorągiew, możecie wówczas wrócić do domu. Jeśli jednak ujrzycie czerwoną chorągiew, będzie to znak, że powiłam córeczkę, a wówczas uciekajcie co sił. Co noc będę wysyłała wam promienie energii mojej miłości i opieki. Byście zimą mogli ogrzać się przy ognisku, latem, abyście nie cierpieli od upału.
Otrzymawszy błogosławieństwo matki królewicze ruszyli do lasu. Co dzień i co noc jeden po drugim czuwali, siedząc na najwyższym dębie i patrząc na wieżę. Gdy minęło jedenaście dni i nadeszła kolej na Beniamina, ujrzał on, iż na wieży zatknięto chorągiew. Ale nie była to chorągiew biała, lecz krwisto czerwona, zwiastująca dwunastu braciom śmierć. Kiedy to bracia usłyszeli, rozgniewali się i rzekli:
- Mieliśmy ponieść śmierć dla marnej dziewczynki! Przysięgamy, że się zemścimy: gdziekolwiek spotkamy jakąś dziewczynkę, popłynie jej czerwona krew!
Po czym ruszyli głębiej w las, a w samej głębi boru, gdzie było najciemniej, napotkali maleńki, zaczarowany domek, pusty zupełnie.


 

Rzekli więc:
- Zamieszkamy tutaj, ty zaś, Beniaminku, jako najmłodszy i najsłabszy, pozostaniesz w domu i będziesz prowadził gospodarstwo, gdy my zajęci będziemy polowaniem.
Odtąd starsi bracia szli co dzień na łowy i przynosili do domu zając, sarny, ptaszki i inną upolowaną zwierzynę. Beniaminek zaś przyrządzał jedzenie, aby mogli zaspokoić głód. Tak żyli w domku przez dziesięć lat, a czas nie dłużył się im bynajmniej.
Tymczasem córeczka królowej podrosła już. Była ona dziewczynką dobrą i piękną i miała złotą gwiazdę na czole. Pewnego raz podczas wielkiego prania ujrzała królewna wśród bielizny dwanaście koszulek męskich i zapytała matki:
- Do kogo należą te koszulki, dla ojca byłyby przecież za małe?
Królowa zaś odparła z ciężkim sercem:
- Drogie dziecię, koszulki te należą do twych dwunastu braci!
A dziewczynka spytała:
- A gdzie są moi bracia? Nigdy jeszcze o nich nie słyszałam! 
Królowa odparła:
- Nie wiem, błąkają się pewnie po świecie.
I ujęła dziewczynkę za rękę, zaprowadziła ją do komnaty z dwunastoma trumnami, w których leżały wióry i poduszeczki.
- Trumny te - rzekła - przeznaczone były dla twych braci, ale uciekli oni, zanim ty się urodziłaś - i opowiedziała jej wszystko. 
A na to królewna:
- Nie płacz, droga matko, pójdę w świt i odszukam braci.
Zabrała więc królewna dwanaście koszulek i poszła prosto do wielkiego boru. Szła cały dzień, a pod wieczór przybyła do zaczarowanej chatki. Weszła do niej i ujrzała młodzieńca, który zapytał:
- Skąd idziesz i dokąd? - i zdumiał się widząc jej piękność i szaty królewskie, i gwiazdkę na czole. 
Królewna zaś odparła:
- Jestem córką królewską i szukam swych dwunastu braci. Pójdę choćby na koniec świata, aż ich znajdę.
I pokazała mu dwanaście koszulek, należących do jej braci.
Wówczas Benjamin poznał, że była to jego siostra i rzekł:
- Jestem Benjamin, twój najmłodszy brat.
I poczęli oboje płakać z radości, ściskać się i całować z wielkiej miłości.
Potem brat rzekł:
- Droga siostrzyczko, jest jeszcze jedna trudność: postanowiliśmy, że zabijemy każdą dziewczynkę, jaką napotkamy, gdyż przez dziewczynkę musieliśmy opuścić królestwo naszego ojca.
A na to królewna:
- Chętnie umrę, jeśli mogę przez to uratować swych braci.
- Nie - odparł królewicz - nie umrzesz, schowaj się tylko pod tę dzieżę, a ja już wszystko załatwię.
Królewna uczynił tak, a gdy nadeszła noc, jedenastu braci wróciło z polowania. Kiedy zasiedli do stołu, zapytali:
- Cóż słychać? 
A Benjamin na to:
- Czyż nie wiecie?
- Nie - odparli.
- Wyście byli w lesie - ciągnął najmłodszy brat - a ja pozostałem w domu, a jednak wiem więcej od was. 
- Opowiedz nam więc! - zawołali bracia.
- Dobrze - odparł Benjamin - ale przyrzeknijcie mi, że pierwsza dziewczyna, jaką spotkacie, nie będzie zabita.
- Dobrze! - zawołali bracia.
Wówczas królewicz rzekł: 
- Siostra nasza jest tutaj - i podniósł dzieżę, pod którą ukryta była królewna. 
Kiedy bracia ujrzeli piękność jej i szaty królewskie, i złotą gwiazdkę na czole, uradowali się bardzo i poczęli ją ściskać i całować. 
Królewna pozostała z braćmi w zaczarowanym domku pomagała Benjaminowi w pracy. Starsi zaś bracia polowali w lesie i znosili zajączki, sarny, ptaszki i inną zwierzynę, a siostrzyczka z Benjaminem przygotowywali jedzenie. Królewna znosiła chrust na podpałkę, szukała korzonków do zaprawy, stawiała garnki na ogień, tak iż jedzenie zawsze było na czas gotowe i bardzo braciom smakowało. Utrzymywała też porządek w domu i pięknie ścieliła im łóżka, a bracia byli bardzo radzi i pokochali ją serdecznie.
Pewnego dnia królewna i jej brat przygotowali w domu wspaniałą wieczerzę, a gdy bracia wrócili, zasiedli wszyscy do stołu, jedli i pili wesoło.
Koło zaczarowanego domku był mały ogródek, a w nim rosło dwanaście śnieżnobiałych lilii. Królewna chciała zrobić braciom przyjemność i zerwała dwanaście lilii, aby każdemu dać jedną po wieczerzy. Lecz, gdy tylko zerwała kwiaty, w tejże chwili dwunastu braci zamieniło się w dwanaście kruków, które pofrunęły hen nad lasem, mała chatka zaś zniknęła wraz z ogródkiem.
Biedna królewna pozostała sama jedna w dzikim lesie, a gdy się rozejrzała dokoła, spostrzegła starą kobiecinę, która rzekła:
- Cóżeś uczyniła, dziecię moje! Po co zrywałaś lilie? Byli to twoi bracia, którzy teraz na zawsze zamienili się w czarne kruki. Dziewczynka rozpłakała się i spytała:
- A czy nie ma sposobu, aby ich wyzwolić z czaru?
- Nie - odparła staruszka - nie ma na całym świecie żadnego sposobu, tylko jeden, ale ten jest tak trudny, że nie zdołasz wyzwoli nim swych braci. Musiałabyś bowiem przez siedem lat nie wymówić ni słowa, nawet nie uśmiechnąć się, jeśli zaś przemówisz i uśmiechniesz się, a do siedmiu lat brakować będzie choćby jedna minuta - wówczas wszystko przepadło, słowo to zabije twoich braci.
Królewna pomyślała: "Wiem z pewnością, że wyzwolę swych braci".
Po czym wyszukała sobie wysokie drzewo, wdrapała się na nie i poczęła prząść, nie mówiąc ani słowa i nie uśmiechając się.
Pewnego razu w lesie tym polował młody król, a wielki pies myśliwski począł oszczekiwać drzewo, na którym siedziała królewna. Król zbliżył się, a ujrzawszy piękną królewnę ze złotą gwiazdką na czole, tak był zachwycony, że zapytał, czy chciałaby zostać jego żoną. Królewna nie odrzekła nic, a tylko skinęła głową. Wówczas król wszedł na drzewo, zniósł ją, posadził na konia i powiózł do swego zamku. Wnet wyprawiono wspaniałe wesele, ale narzeczona nie śmiała się, ani nie mówiła.
Kiedy żyli już w szczęściu i miłości kilka lat, matka młodego króla, która była kobitą złą i okrutną, poczęła oczerniać młoda królową mówiąc:
- Jest to z pewnością zwykła żebraczka, kto wie, jakie sztuki uprawia ona potajemnie! Jeśli jest niema i nie potrafi mówić, mogłaby się przynajmniej uśmiechnąć bodaj raz. Kto się nie śmieje, ten ma z pewnością nieczyste sumienie!
Na dziedzińcu zamkowym ułożono wielki stos, na którym miano spalić królową. Król zaś stał w oknie i patrzył na to ze łzami, gdyż kochał ją ciągle bardzo. A kiedy już przywiązano królową do pala, a ogień począł ognistymi językami palić jej szaty, nastała właśnie ostatnia chwila owych siedmiu lat. W powietrzu rozległ się szum skrzydeł, a na dziedziniec opuściło się dwanaście kruków. Zaledwie jednak dotknęły ziemi, zamieniły się w dwunastu braci, wyzwolonych przez siostrę od czaru. Rozrzucili oni stos, zgasili płomienie, uwolnili swą kochaną siostrę i poczęli ją ściskać i całować. Królowa mogła już teraz mówić i powiedzieć królowi, dlaczego przez siedem lat nie mówiła nic, ani nie śmiała się. Król ucieszył się bardzo, gdy się dowiedział, że ukochana jego żona jest niewinna, i odtąd żyli wszyscy w zgodzie i szczęściu. Złą teściową zaś postawiono przed sąd, po czym wygnano ją z królestwa. 

Bracia Grimm:)) 



1 komentarz: