Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

czwartek, 19 października 2017

Narzeczeni


Bąk i piłka leżały razem w szufladzie wraz z innymi zabawkami, więc bąk powiedziała do piłki:
- Może byśmy się zaręczyli, skoro i tak mieszkamy w jednej szufladzie?
Ale piłka, która była uszyta z safianu i zapatrzona w siebie jak jakaś wystrojona panienka, nie miała zamiaru na coś takiego odpowiadać. 
Nazajutrz przyszedł mały chłopiec, do którego należały zabawki i pomalował bąka na czerwono i żółto, a w środek wbił mosiężny gwóźdź; wspaniale wyglądało, kiedy bąk się kręcił.
- Proszę na mnie spojrzeć - zwrócił się do piłki. - Co pani na to? Może teraz byśmy się zaręczyli? Tak dobrze do siebie pasujemy, pani skacze, a ja tańczę; nikt nie mógłby być szczęśliwszy niż my dwoje!
- Hm, tak pan sądzi - powiedziała piłka. - Pewnie pan nie wie, że moja matka i mój ojciec byli safianowymi pantoflami, a ja mam w brzuchu korek!
- A ja jestem z mahoniu - odparł bąk. - I utoczył mnie sam sędzia, ma własną tokarkę, sprawiło mu to wielką przyjemność. 
- Hm, mam w to uwierzyć? - Powątpiewała piłka.
- Obym nigdy więcej nie dostał batem, jeśli kłamię - powiedziała bąk.
- jest pan bardzo przekonujący, ale ja mimo to nie mogę przyjąć propozycji, jestem prawie zaręczona z jaskółką. Za każdym razem, gdy wzlatuję w powietrze, wychyla się z gniazda i pyta: "Chcesz ty mnie?" - więc wreszcie powiedziała mu "Tak", a to prawie jakbym się zaręczyła. Ale przysięgam, nigdy pana nie zapomnę.



- Dużo mi z tego przyjdzie - powiedział bąk i więcej już ze sobą nie rozmawiali.
Nazajutrz piłkę wyjęto z szuflady. Bąk patrzył, jak wysoko wzlatuje w powietrze, niczym ptak, a potem całkiem znika z oczu; za każdy razem jednak wracała, ale dotknąwszy ziemi, znowu wskakiwała wysoko w górę - może z tęsknoty, a może dlatego, że w brzuchu miała korek. Za dziewiątym razem znikła i już nie wróciła; chłopiec szukał i szukał, ale nie było jej i już.
- Wiem, gdzie ona jest - westchnął bąk. - W gnieździe jaskółki. Wyszła za mąż.
Im więcej o tym myślał, tym mocniej był w piłce zakochany; jego miłość rosła właśnie dlatego, że nie mógł jej mieć; nie rozumiał jak wziąć innego. I tańczył dokoła i furczał, ale wciąż myślał o piłce, a ona stawała się w jego myślach coraz piękniejsza. Tak minęło wiele lat i zrobiła się z tego stara miłość.
Bąk nie był już młody, lecz pewnego dnia pozłocono go całego, caluteńkiego; nigdy nie wyglądał tak pięknie. Był teraz złotym bąkiem i kręcił się, że aż furczało. Tak, to było coś! Aż nagle podskoczył za wysoko i już go nie było!
Szukano go i szukano, nawet w piwnicy, ale nie można go było znaleźć. 
Co się z nim stało? 
Wpadł do kubła na śmieci, w którym leżały różności, śmieci, kapuściane głąby i żwirowy osad, który spływa z rynny.
- Ale trafiłem! Zaraz zejdzie ze mnie złocenie! A w ogóle wśród  jakiej ja hołoty wylądowałem! - I spojrzał na długi kapuściany głąb, za mocno oskrobany i na coś dziwnego, i okrągłego, co wyglądało jak stare jabłko. Ale to nie było jabłko, tylko stara piłka, która wiele lat przeleżała w rynnie nasiąknięta wodą.
- Dzięki Bogu, trafił tu też ktoś mojego stanu, z kim można porozmawiać - powiedziała piłka i przyjrzała się złoconemu bąkowi. - Tak naprawdę to jestem zrobiona z safianu, uszyły mnie kobiece ręce i mam w brzuchu korek, ale tego nikt nie widzi. Miałam właśnie wyjść za pewną jaskółkę, lecz wpadłam do rynny, leżałam tam pięć lat i nasiąknęłam wodą. To długo dla panienki, może mi pan wierzyć.
Ale bąk nic nie powiedział, myślał o swojej dawnej ukochanej, a im dłużej słuchał, tym bardziej nabierał pewności, że to ona.
Wtedy nadeszła służąca, żeby opróżnić kubeł.
- Patrzcie no, złoty bąk! - Zawołała.
I bąk trafił z powrotem do pokoju, gdzie przyjęto go z szacunkiem i honorami. A o piłce nikt nawet nie wspomniał i bąk już więcej nie mówił o swojej starej miłości; miłość mija, jeśli ukochana przez pięć lat leży w rynnie i nasiąka wodą, i nie można jej poznać, gdy się ją spotka w kuble na śmieci.

Hans Christian Andersen:))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz