Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

piątek, 6 lipca 2012

Cztery szklane paciorki



W mieście Balch, w dalekiej Persji, gdzie książęta mieli białe marmurowe pałace w różanych ogrodach, handlarza - bogate bazary , a biedota nędzne lepianki, żyli czterej przyjaciele.
Byli to kupcy. Wszystkim czterem z początku powodziło się dobrze. potem wszystkim czterem jednocześnie zaczęło się powodzić źle i coraz gorzej. nie mieli czym zapłacić za towary, które pobrali dla swoich sklepów. wierzyciele zagrozili im, że zabiorą wszystko jeśli kupcy nie pooddają długów.
Czterej przyjaciele poszli po radę w góry, do mądrego starca, do mądrego starca. ten starzec pomógł już nie jednemu, znał różne czarodziejskie tajemne sprawy. 
Mędrzec wysłuchał ich spokojnie. potem wziął szkatułkę z onyksu - takiego drogiego kamienia - otworzył ją i coś i coś wysypał z niej do ręki. Wyciągnął rękę ku czterem przyjaciołom i zobaczyli cztery szklane paciorki: czerwony, biały, żółty i niebieski.
Mędrzec powiedział: 
- Weźcie sobie te kuleczki. Każdy z was niech położy sobie jedną na fałdach swojego turbanu. 9turbany to zawoje, które Persowie noszą na głowach). Pójdźcie w świat i uważajcie, gdzie te kulki spadną. niech każdy kopie tam, gdzie upadł jego paciorek, a znajdzie to, co mu los przeznaczył. później możecie się z sobą zamienić albo dzielić się z innymi, jeżeli zechcecie.
przyjaciele wyciągnęli ręce po paciorki. Hasyn wziął czerwony, Dahik biały, Gazyl żółty, a Gadib niebieski. Podziękowali starcowi za dar i poszli.
Co prawda oczekiwali innej pomocy, a nie tylko czterech szklanych paciorków, z których nie wiadomo, czy będzie jakaś korzyść. Jednak posłuchali rady mędrca. Wrócili do Balch po łopaty, każdy położył swój paciorek na turbanie i wyruszyli w drogę. najpierw spadł czerwony paciorek hanysa. zaczęli zaraz kopać w tym miejscu i znaleźli bogatą żyłą rudy miedzianej. 
Ucieszony hanys zawołał: 
- Zatańczcie ze mną, bracia! Podzielimy się uczciwie, a nie będziecie potrzebowali nigdzie dalej chodzić. Nie wiadomo, czy znaleźlibyście coś lepszego, a tej miedzi jest dość dla nas czterech.
Ale tamci woleli się przekonać, co też dla nich los przygotował, więc pożegnali hanysa i poszli w dalszą drogę. szli przed siebie na chybił trafił, przez pola, zarośla i lasy.
Wtem biały paciorek Dahika spadł mu z turbana. potoczył się wesoło ścieżką w dół wąwozu i jak biała myszka wyskoczył do głębokiego jaru.
Przyjaciele zeszli mozolnie zakosami, odnaleźli paciorek na dnie wąwozu i zaczęli kopać w kamienistej ziemi.
Opłacił i m się ten trud, bo znaleźli żyłę srebra. 
Uradowany Dahik otarł pot z czoła i powiedział:
- No, bracia, chyba zgodzicie się zostać ze mną. Przerwijcie tę nudną wędrówkę. jest tu tyle bogactw, że będzie aż nadto dla nas trzech. wytopimy srebro, a ze srebrnych sztab można będzie wybić srebrne pieniążki i za nie kupimy, czego dusza zapragnie.
ale Gazyl i Gadib chcieli zobaczyć, co dla nich los przeznaczył, więc powędrowali dalej. Szli i szli, aż wreszcie Gazyl potknął się o korzeń na brzegu jakiejś rzeki i upadł jak długi. najpierw schwycił się ręką za stłuczony nos, ale zaraz potem sięgnął po swój żółty paciorek, który leżał przed nim na piasku. Gazyl nie wstał jednak, tylko zaczął w piasku grzebać.
Gadib był niecierpliwy, drażniło go to, że Gazyl leży i leży więc krzyknął:
- Wstawaj, co ty tam robisz? Kto wie, jaka jeszcze długa droga przed nami, a ty się wylegujesz. 
Gazyl nie przejął się rozdrażnieniem przyjaciela. Grzebał w piasku, jak by go tam coś bardzo zaciekawiło. Gadib do reszty stracił cierpliwość, więc chciał mu życzyć czegoś brzydkiego i zaczął:
- A niech cię raz...
Ale Gazyl przerwał mu spokojnie:
- Czekaj, bracie, coś tu znalazłem. Myślę, że nie potrzebujesz już iść nigdzie dalej. Patrz, co mam w garści.
Gadib przyskoczył chciwie do niego, ukląkł i począł grzebać czubkiem palca w dłoni przyjaciela. po chwili zaskrzeczał: 
- Ależ ty tu masz ziarnka złota!
Zaczął obiema rękami nagarniać piasek rzeczny, przerzucał go i oglądał. Nie było wątpliwości. Rzeka niosła na swoim dnie złoty piasek, czasem spore złote ziarnka. Wystarczyło rzeczny piasek przesiewać, by mieć czyste złoto.
Gazyl powiedział:
- mam nadzieję, że zostaniesz ze mną i podzielimy się tym, co znajdziemy. będzie mi nawet raźniej z tobą na tym pustkowiu. Co ja bym zresztą zrobił sam jeden z tym złotem? nie żałuję ci go , ty byś mi go też pewno nie żałował, gdyby było twoje. Zostań, co mógłbyś znaleźć dalej lepszego niż złoto?
Ale Gadib był chciwy. "czerwony paciorek dał miedź, biały- srebro, żółty - złoto, pomyślał. " czemu niebieski nie miał by dać kopalnie szafirów? szafiry są jeszcze droższe niż złoto". 
- do widzenia, Gazylu - powiedział. - Niech ci się dobrze powodzi, ale ja wolę nie tracić czasu i pójść dalej. 
i oddalił się szybkim krokiem . Gazyl pobiegł za nim:
- Bracie, będziesz tego żałował, wróć się ! - wołał. 
Ale tamten nie zawrócił, upór i chciwość nie dawały mu spokoju. szedł dalej i dalej. 
Okolica stawała się coraz dziksza, nie było widać żadnych dróg ani nawet ścieżek. Gadib szedł nad coraz głębszymi przepaściami, z obu stron piętrzyły się poszarpane skały. 
Od chwili, gdy opuścił Gazyla, przez trzy dni posuwał się naprzód z coraz większym trudem. 
Wreszcie niebieski paciorek spadł mu z turbana. Stało się to na dnie głębokiego skalnego wąwozu , o zmroku, więc niewiele było widać. 
Zaczął gorączkowo kopać w tym miejscu. z początku trudził się daremnie, wreszcie trafił  na warstwę czegoś bardzo twardego. " To z pewnością szafiry", pomyślał uradowany. 
Odbił kawałek łopatą i sapiąc z przejęcia  i pospiech wdrapał się po skałach na górę, żeby obejrzeć ułamek w świetle zachodzącego słońca. Przekonał się, że to ruda żelazna.  
Rozgniewał się okropnie i zaczął krzyczeć z rozpaczy, jak gdyby przyjaciele mogli go usłyszeć: 
- Co, chcecie mnie wykiwać zwyczajnym, tanim żelazem? Nie zgadzam się na to, nie taka była nasza umowa! 
Wyzłościł się, wykrzyczał, wreszcie postanowił wrócić do Gazyla i razem z nim wybierać złote ziarnka z rzecznego piasku. Ale chociaż szukał przez wiele dni, nie znalazł go. 
Zrozpaczony i zły wrócił do Balachu. Nie spodziewał się tam zastać przyjaciół, bo tymczasem wierzyciele zabrali im wszystko za długi, więc kupcy nie mieli po co wracać. Ale Gadib chciał pójść stamtąd jeszcze raz do starca w góry i poprosić go, żeby mu podarował coś lepszego. 
Okazało się, że mędrzec tymczasem umarł.
Gadib ochłonął i pomyślał sobie " Postąpiłem głupio. Przecież żelazo jest potrzebniejsze niż, chociaż nie takie drogie. Każdy chętnie kupiłby je ode mnie. Gdybym si zabrał do roboty w  kopalni, którą mi los przeznaczył, i ja miałbym z czego żyć, i dla ludzi byłby pożytek". 
Wrócił więc i szukał swojej kopalni. Szukał, szukał - ale nie znalazł.
I tak się stało, że chociaż los obdarował wszystkich czterech przyjaciół, tylko trzej umieli z darów skorzystać, a chciwy i niecierpliwy Gadib został żebrakiem.

Bajka perska:))

2 komentarze: