Na zielonej wschodniej równinie , oblanej z trzech
stron rzekami, panował car Długoręki-długobrody. Miał on trzech synów,
chwackich i krzepkich młodzieńców. Gdy przyszedł czas, że powinni oni znaleźć
sobie narzeczone, car rozesłał swatów w trzy strony świata. Ale ani jeden
posłaniec nie znalazł odpowiednio mądrej i urodziwej panny.Wezwał więc car
Długoręki-Długobrody swych synów i powiedział im:
- Nie powiodły się swaty, a więc do ożenku musi was
przybliżyć los odwieczny, bezlitosny
i sprawiedliwy. Oto macie cudowne łuki i strzały,
które w młodości zdobyłem na wojnie
z tatarskim najeźdźcą. Teraz one posłużą wam za
swatów.
Kazał car Długoręki-Długobrody ustawić się carewiczom
plecami do siebie. Każdy z nich ujął łuk, założył strzałę i napiął cięciwę.
Wokół nich stanął szpaler wojowników z zapalonymi pochodniami.
- Teraz wypuśćcie strzały. gdzie która z nich spadnie,
tam żon dla siebie poszukacie - rozkazał car.
Bracia napięli cięciwy i trzy długie, opierzone
sokolimi lotkami strzały jednocześnie furknęły w trzy strony świata.
Zaraz potem dosiedli rączych koni i pognali przed
siebie, każdy w kierunku, w którym strzałem wypuścił.
Najstarszy carewicz jechał trzy dni i trzy noce.
Znalazł swoją strzałę wbitą aż po same pióra w bramę bojarskiego dworu. tam
poznał córkę miejscowego władyki i oświadczył się jej,
a potem powiózł na dwór swego ojca.
Drugi z braci jechał dwa dni i dwie noce. Strzałę
swoją znalazł wbitą do połowy w szyld drewniany, kołyszący się nad
wielkim składem handlowym bogatego kupca. najstarsza córka właściciel
zauroczyła carewicza tak, że nie czekając, oświadczył się jej i także zawiózł
dziewczynę na dwór swego ojca, cara Długorękiego-Długobrodego.
Iwan, najmłodszy carewicz, błąkał się tydzień po
lasach i mokradłach w poszukiwaniu swojej strzały. Wreszcie dostrzegł ją i
zmarł zdumiony. Strzałę trzymała w pyszczku zielona żaba z maluteńką, złota
koroną na głowie. Była to księżniczka Wasylisa Przemądra, zły czarem zamieniona
w żabę. Ale nie wiedział o tym carewicz Iwan. Wziął żabę na rękę i powiedział
dobrotliwie:
- Widzisz, skoro ty mi jesteś pisana, to już nikogo
innego, tylko ciebie na dwór mego ojca powiozę.
Wszyscy trzej carscy synowie zjawili się w umówionym
dniu na dworze. dwaj starsi wiedli piękne dziewczyny ze znamienitych i możnych
rodów. szmer uznania rozległ się wśród poddanych, a i sam car
Długoręki-Długobrody pokiwał głową na znak, że podoba mu się wybór synów.
a iwan podszedł do ojca z zieloną żabką na ramieniu.
Gawiedź zaczęła się podśmiewać
i czynić głupie uwagi. car już chciał rozkazać
najmłodszemu synowi, by poszedł do swoich komnat i nie dawał powodów do śmiechu
i przykrych docinków, gdy wtem żaba zniknęła. Natomiast na podwórzec wjechała
pyszna kareta zaprzężona w dwie trójki srokatych koni. Wysiadła z niej
księżniczka Wasylisa przemądra, ze złego zaklęcia na jedne wieczór
uwolniona.
Rozpoczęły się weselne zabawy. Każdy z braci
carewiczów tańczył ze swoją wybranką. Córka bajora pokazała, jak lekko potrafi
tańczyć, nie dotykając prawie stopami ziemi. Córka kupca w tan szybki z kozakami
się porwała, a żaden z najlepszych tancerzy i akrobatów nie potrafił jej
dorównać w szybkości i kunszcie pięknie robionych prysiudów i
obrotów.
Wasyli Przemądra zaś, tańcząc z Iwanem, coraz to nowe
cuda wyczarowywała. Zawinęła prawym skrajem sukni - wokół nich jezioro
rozlało się po podłodze czystą lazurem, upstrzonym z rzadka bielą pachnących
grążeli.
Zawinęła lewym skrajem sukni - po tafli wody
popłynęły białe łabędzie. A Wasylia Przemądra, kręcąc się w samym
środku tych cudów, śpiewała:
Żabka nie
wzgardziłeś,
Ojcu ją
przedstawiłeś.
Wziąłeś to, co
los ci dał.
A on dał ci to,
co chciał.
Bądź cierpliwy
kilka dni,
A zaklęcie
znajdziesz mi!
Iwan zauroczony Wasylią tańczył w okół niej, oka z
niej nie spuszczając. W tym czasie car Długoręki - Długobrody polecił
sprawdzić, czy Wasylia już w ludzkiej postaci odmieniona nie zostawiła gdzieś
swojej żabiej skóry. zaraz też mu doniesiono, że w komnacie gościnnej taka
rzecz leży. Wezwał sługę i kazał wrzucić skórę do pieca, myśląc, że jego
piękna, młoda synowa już nigdy nie będzie nosić tego haniebnego przebrania.
Tymczasem na swego najmłodszego syna i jego wybrankę sprowadził nieszczęście.
Wasylia Przemądra, nie mogąc znaleźć żabiej skóry,
zapłakała żałośnie:
- Prosiłam cię, Iwanie, o cierpliwość. Mogłeś trzy dni
poczekać i byłabym twoja. Teraz za karę, za utratę żabiego przebrania, będę
uwięziona do końca życia w wierzy Kościeja-Niśmiertelnego. Żegnaj ukochany!
Żegnaj na wieki!
Potem przemieniła się w dzikiego łabędzia i wzbiła się
w powietrze. iwan zapłakał i jego ojciec car także, ale było już za późno.
Wasylia Przemądra uleciała do zamku pilnowanego przez Kościej-Nieśmiertelnego,
wroga wszystkich żywych ludzi na świecie.
- Ojcze muszę jechać, narzeczoną odnaleźć i z niewoli
srogiej uratować - powiedział Iwan carowi.
Ojciec chwycił go w ramiona i wyszeptał:
- Wybacz mi, synu, moją popędliwość. Dam ci dwa
oddziały rycerzy, by ci w drodze pomogli.
- Dziękuję ci, ojcze, ale tu mi zbrojni nie pomogą.
Muszę sam swoją narzeczoną uratować albo zginę - odpowiedział Iwan.
Ojca w rękę pocałował, braci uściskał, wziął łuk,
strzały i miecz, i ruszył w drogę. Wiedziony przeczuciem szedł w tę samą
stronę, w którą kilkanaście dni wcześnie wypuścił strzałę.
Szedł długo, głodem przymierał, pragnienie gasił wodą
źródlaną. Któregoś dnia napotkał
a kniei wielkiego niedźwiedzia. Chwycił łuk i złożył
się do strzału, gdy wtem niedźwiedź odezwał się do niego ludzkim głosem:
- Carewiczu Iwanie,nie zabijaj mnie, jeszcze ci się
przydam zobaczysz.
-Nie zabiję cię, bądź spokojny - odpowiedział Iwan.
zamiast pieczeni z niedźwiedzia zjadł garść leśnych owoców.
Wyszedł z lasu i wędrował rozległy polami. Wysoko nad
sobą dostrzegł kaczora, jak leciał
w dal, machając ciężko skrzydłami. Napiął łuk, by go
zestrzelić, ale kaczor nagle zanurkował ku niemu i zakwakał:
- Nie zabija mnie, carewiczu Iwanie. Niedługo będziesz
potrzebował mojej pomocy!
Opuścił Iwan łuk i pozwolił lecieć dalej.
Wtem zobaczył zająca, który szurnął mu spad nóg i
pokicał w bruzdę, chwycił więc łuk,
by szaraka ubić i u piec w ognisku. Ale i tym razem
zwierzę poprosiło go ludzką mową
o darowanie życia.
- Poczekaj, niedługo skorzystasz z mojej pomocy! -
powiedział zając.
Wyczerpany i głodny Iwan dotarł w końcu do brzegu
rzeki. usiadł nad bystrym nurtem wody
i zobaczył płynącego w nim ogromnego szczupaka. Bez
namysłu chwycił go za skrzela
i wyciągnął z wody.
- Iwanie, czyżbyś chciał mnie zjeść? Wrzuć mnie lepiej
z powrotem do wody. Niedługo bardziej ci się przydam niż pieczona kolacja -
powiedział szczupak. I wan osłabiony głodem wypuścił szczupaka do wody. A sam
bez przytomności padła na piasek.
- Wasylio, żabko, żono moja najukochańsza... -
wyszeptał i omdlał a w uszach zaszumiały mu fale jeziora, które Wasylia
Przemądra wyczarowała podczas weselnej uczty, kiedy razem tańczyli w
największej balowej komnacie.
Iwan ocknął się, gdy mu chłodna rzeczna fala obmyła
twarz i czoło. Powlókł się przed siebie, aż o północy dotarł do
drewnianej chaty na kurzych nóżkach. Strzechę miała z gęstej, zielonej trawy,
komin z wydrążonego w środku pnia dębowego, a zamiast po schodach
wchodziło się do niej po drabinie z ludzkich kości. Chata nie stała w
miejscu, ale chodziła po polanie, grzebiąc pazurzastymi łapami w ziemi, jak
gdyby chciała wykopać sobie coś smakowitego.
Iwan wskoczył na drabinę z kości i otworzył drzwi. W
środku siedziała Baba-Jaga Szurpata
i poganiała batem patelnię, by szybciej bliny
smażyła.
- Darujcie, babciu, śmiałość, ale idę już trzeci
dzień, koń mi padł, ja sam trzy dni nic w gębie nie miałem. Poratujcie jadłem i
wodą!
Baba-Jaga Szurpata nałożyła carewiczowi talerz blinów,
postawiła kawior, śmietanę
i wrzasnęła na chatę, żeby grzebać przestała, bo
się stół od tego trzęsie. carewicz podjadł
i popił, i opowiedział, jak to idzie przez świat
i swą żonę, żabkę Wasylię, chce z niewoli wydobyć.
- Ciężki masz los i niemiłe zadanie - odpowiedziała mu
na to Baba-Jaga Szurpata. - Kościej-Nieśmiertelny dlatego tak się nazywa,
bo jego śmierć mieszka na czubku igły, którą trzeba złamać w palcach. ale igła
jest schowana w jajku, jajko ukryte w kaczce, kaczka tkwi
w zającu, zając schowany jest w ołowianej, żelazem
okutej skrzyni, a skrzynia łańcuchem przykuta do czubka największego dębu w
lesie.
Carewicz Iwan nie uląkł się.
- Gdzie ten dąb? - zapytał mężnie.
Najedzony i pełen sił Iwan poszedł we wskazaną stronę
i dobył miecza, by wielkie drzewo ściąć i na ziemię zwalić. Ale oto nagle
pojawił się ogromny niedźwiedź.
- Iwanie, darowałeś mi życie, teraz
moja sprawa się odwdzięczyć - zaryczał.
Chwycił drzewo, z korzeniami je wyrwał i obalił na
ziemię. Carewicz doskoczył do okucia skrzynie, przeciął ją na pół, a ze środka
wyskoczył zając i pognał przed siebie.
- Ja go przecież nie dogonię - westchnął Iwan.
Ale już w tej chwili znajomy zając ruszył do przodu.
dopadł tamtego, za kark złapał
i potrząsnął nim. Z zająca wyfrunęła kaczka i wzbiła
się w powietrze. "gdzie mój kaczor?" - pomyślał Iwan. i już kaczor
wzbił się w powietrze, dopadł kaczkę w locie, stuknął ją dziobem w głowę i z
kaczki wypadło jajko. Ale wpadło proso do jeziora i poszło na dno.
- Szczupaku, pomóż mi! - zawołał chłopak i zaraz woda
chlupnęła, a z głębiny wynurzył się szczupak z jajkiem w pysku. Podziękował mu
Iwan, zbił jajko ze środka, złamał ją w palcach i Kościej skonał.
W pędy udał się Iwan do pałacu Kościeja. Ale tu
czekała go niespodzianka. Brama pałacu była zamknięta na głucho. pod bramą zaś
zjawiła się, nie wiedzieć skąd, Baba-Jaga Szurpata.
- To ostatnia Kościejowa klątwa. Możesz wejść i żonę
wyratować, ale najpierw w jedno z dwunastu okien pałacu musisz puścić strzałę.
a za jednym z nich twoja żona, żabka, Wasylia, siedzi. Trafisz ją,
wdowcem zostaniesz. nie trafisz, oboje stąd odejdziecie -
ostrzegła Baba-Jaga Szurpata.
Iwan napiął łuk, strzałę nałożył. Przed nim dwanaście
okien ciemnych i martwych. które wybrać, by Wasylisy żabki nie zranić? Wtem
wydało mu się, że z okna na samym dole po lewej stroni słyszy cichutkie
rechotanie. bez wahania posłał strzałę w najbardziej oddalony od niego otwór
okienny. Strzał brzdękła niegroźnie o kamienne ściany.
Carewicz iwan wrócił do swojego ojca i braci,
przywożąc ze sobą Wasylę, która już nigdy więcej nie przedzierzgnęła się w
żabkę. została dobrą i mądrą żoną iwana. i w zgodzie przeżyli całe swoje życie.
A kto wie, może jeszcze, jako staruszkowie, żyją do dziś i wspominają, jak
kiedyś strzała z łuku posłana w nieznane połączył ich serca i losy.
Bajka rosyjska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz