Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

poniedziałek, 23 lipca 2012

Królewna żabka




Na zielonej wschodniej równinie , oblanej z trzech stron rzekami, panował car Długoręki-długobrody. Miał on trzech synów, chwackich i krzepkich młodzieńców. Gdy przyszedł czas, że powinni oni znaleźć sobie narzeczone, car rozesłał swatów w trzy strony świata. Ale ani jeden posłaniec nie znalazł odpowiednio mądrej i urodziwej panny.Wezwał więc car Długoręki-Długobrody swych synów i powiedział im: 
- Nie powiodły się swaty, a więc do ożenku musi was przybliżyć los odwieczny, bezlitosny
i sprawiedliwy. Oto macie cudowne łuki i strzały, które w młodości zdobyłem na wojnie
z tatarskim najeźdźcą. Teraz one posłużą wam za swatów.
Kazał car Długoręki-Długobrody ustawić się carewiczom plecami do siebie. Każdy z nich ujął łuk, założył strzałę i napiął cięciwę. Wokół nich stanął szpaler wojowników z zapalonymi pochodniami.
- Teraz wypuśćcie strzały. gdzie która z nich spadnie, tam żon dla siebie poszukacie - rozkazał car.
Bracia napięli cięciwy i trzy długie, opierzone sokolimi lotkami strzały jednocześnie furknęły w trzy strony świata. 
Zaraz potem dosiedli rączych koni i pognali przed siebie, każdy w kierunku, w którym strzałem wypuścił.
Najstarszy carewicz jechał trzy dni i trzy noce. Znalazł swoją strzałę wbitą aż po same pióra w bramę bojarskiego dworu. tam poznał córkę miejscowego władyki i oświadczył się jej,
a potem powiózł na dwór swego ojca.
Drugi z braci jechał dwa dni i dwie noce. Strzałę swoją znalazł wbitą do połowy  w szyld drewniany, kołyszący się nad wielkim składem handlowym bogatego kupca. najstarsza córka właściciel zauroczyła carewicza tak, że nie czekając, oświadczył się jej i także zawiózł dziewczynę na dwór swego ojca, cara Długorękiego-Długobrodego.
Iwan, najmłodszy carewicz, błąkał się tydzień po lasach i mokradłach w poszukiwaniu swojej strzały. Wreszcie dostrzegł ją i zmarł zdumiony. Strzałę trzymała w pyszczku zielona żaba z maluteńką, złota koroną na głowie. Była to księżniczka Wasylisa Przemądra, zły czarem zamieniona w żabę. Ale nie wiedział o tym carewicz Iwan. Wziął żabę na rękę i powiedział dobrotliwie:
- Widzisz, skoro ty mi jesteś pisana, to już nikogo innego, tylko ciebie na dwór mego ojca powiozę.
Wszyscy trzej carscy synowie zjawili się w umówionym dniu na dworze. dwaj starsi wiedli piękne dziewczyny ze znamienitych i możnych rodów. szmer uznania rozległ się wśród poddanych, a i sam car Długoręki-Długobrody pokiwał głową na znak, że podoba mu się wybór synów. 
a iwan podszedł do ojca z zieloną żabką na ramieniu. Gawiedź zaczęła się podśmiewać 
i czynić głupie uwagi. car już chciał rozkazać najmłodszemu synowi, by poszedł do swoich komnat i nie dawał powodów do śmiechu i przykrych docinków, gdy wtem żaba zniknęła. Natomiast na podwórzec wjechała pyszna kareta zaprzężona w dwie trójki srokatych koni. Wysiadła z niej księżniczka Wasylisa przemądra, ze złego zaklęcia na jedne wieczór uwolniona. 

Rozpoczęły się weselne zabawy. Każdy z braci carewiczów tańczył ze swoją wybranką. Córka bajora pokazała, jak lekko potrafi tańczyć, nie dotykając prawie stopami ziemi. Córka kupca w tan szybki z kozakami się porwała, a żaden z najlepszych tancerzy i akrobatów nie potrafił jej dorównać w szybkości i kunszcie pięknie robionych prysiudów i obrotów.
Wasyli Przemądra zaś, tańcząc z Iwanem, coraz to nowe cuda wyczarowywała. Zawinęła prawym skrajem sukni - wokół nich jezioro rozlało się po podłodze czystą lazurem, upstrzonym z rzadka bielą pachnących grążeli.



Zawinęła lewym skrajem sukni - po tafli wody popłynęły białe łabędzie. A Wasylia Przemądra, kręcąc się w samym środku tych cudów, śpiewała:

Żabka nie wzgardziłeś,
Ojcu ją przedstawiłeś.
Wziąłeś to, co los ci dał.
A on dał ci to, co chciał.
Bądź cierpliwy kilka dni,
A zaklęcie znajdziesz mi!



Iwan zauroczony Wasylią tańczył w okół niej, oka z niej nie spuszczając. W tym czasie car Długoręki - Długobrody polecił sprawdzić, czy Wasylia już w ludzkiej postaci odmieniona nie zostawiła gdzieś swojej żabiej skóry. zaraz też mu doniesiono, że w komnacie gościnnej taka rzecz leży. Wezwał sługę i kazał wrzucić skórę do pieca, myśląc, że jego piękna, młoda synowa już nigdy nie będzie nosić tego haniebnego przebrania. Tymczasem na swego najmłodszego syna i jego wybrankę sprowadził nieszczęście.
Wasylia Przemądra, nie mogąc znaleźć żabiej skóry, zapłakała żałośnie:
- Prosiłam cię, Iwanie, o cierpliwość. Mogłeś trzy dni poczekać i byłabym twoja. Teraz za karę, za utratę żabiego przebrania, będę uwięziona do końca życia w wierzy Kościeja-Niśmiertelnego. Żegnaj ukochany! Żegnaj na wieki! 
Potem przemieniła się w dzikiego łabędzia i wzbiła się w powietrze. iwan zapłakał i jego ojciec car także, ale było już za późno. Wasylia Przemądra uleciała do zamku pilnowanego przez Kościej-Nieśmiertelnego, wroga wszystkich żywych ludzi na świecie.

- Ojcze muszę jechać, narzeczoną odnaleźć i z niewoli srogiej uratować - powiedział Iwan carowi.
Ojciec chwycił go w ramiona i wyszeptał: 
- Wybacz mi, synu, moją popędliwość. Dam ci dwa oddziały rycerzy, by ci w drodze pomogli.
- Dziękuję ci, ojcze, ale tu mi zbrojni nie pomogą. Muszę sam swoją narzeczoną uratować albo zginę - odpowiedział Iwan. 
Ojca w rękę pocałował, braci uściskał, wziął łuk, strzały i miecz, i ruszył w drogę. Wiedziony przeczuciem szedł w tę samą stronę, w którą kilkanaście dni wcześnie wypuścił strzałę.
Szedł długo, głodem przymierał, pragnienie gasił wodą źródlaną. Któregoś dnia napotkał
a kniei wielkiego niedźwiedzia. Chwycił łuk i złożył się do strzału, gdy wtem niedźwiedź odezwał się do niego ludzkim głosem:
- Carewiczu Iwanie,nie zabijaj mnie, jeszcze ci się przydam zobaczysz.
-Nie zabiję cię, bądź spokojny - odpowiedział Iwan. zamiast pieczeni z niedźwiedzia zjadł garść leśnych owoców.
Wyszedł z lasu i wędrował rozległy polami. Wysoko nad sobą dostrzegł kaczora, jak leciał
w dal, machając ciężko skrzydłami. Napiął łuk, by go zestrzelić, ale kaczor nagle zanurkował ku niemu i zakwakał:
- Nie zabija mnie, carewiczu Iwanie. Niedługo będziesz potrzebował mojej pomocy! 
Opuścił Iwan łuk i pozwolił lecieć dalej. 



Wtem zobaczył zająca, który szurnął mu spad nóg i pokicał w bruzdę, chwycił więc łuk,
by szaraka ubić i u piec w ognisku. Ale i tym razem zwierzę poprosiło go ludzką mową
o darowanie życia.
- Poczekaj, niedługo skorzystasz z mojej pomocy! - powiedział zając.
Wyczerpany i głodny Iwan dotarł w końcu do brzegu rzeki. usiadł nad bystrym nurtem wody
i zobaczył płynącego w nim ogromnego szczupaka. Bez namysłu chwycił go za skrzela
i wyciągnął z wody.
- Iwanie, czyżbyś chciał mnie zjeść? Wrzuć mnie lepiej z powrotem do wody. Niedługo bardziej ci się przydam niż pieczona kolacja - powiedział szczupak. I wan osłabiony głodem wypuścił szczupaka do wody. A sam bez przytomności padła na piasek.
- Wasylio, żabko, żono moja najukochańsza... - wyszeptał i omdlał a w uszach zaszumiały mu fale jeziora, które Wasylia Przemądra wyczarowała podczas weselnej uczty, kiedy razem tańczyli w największej balowej komnacie. 

Iwan ocknął się, gdy mu chłodna rzeczna fala obmyła twarz i czoło. Powlókł się przed  siebie, aż o północy dotarł do drewnianej chaty na kurzych nóżkach. Strzechę miała z gęstej, zielonej trawy, komin z wydrążonego w środku pnia dębowego, a zamiast po schodach  wchodziło się do niej po drabinie z ludzkich kości. Chata nie stała w miejscu, ale chodziła po polanie, grzebiąc pazurzastymi łapami w ziemi, jak gdyby chciała wykopać sobie coś smakowitego.
Iwan wskoczył na drabinę z kości i otworzył drzwi. W środku siedziała Baba-Jaga Szurpata
i poganiała batem patelnię, by  szybciej bliny smażyła. 
- Darujcie, babciu, śmiałość, ale idę już trzeci dzień, koń mi padł, ja sam trzy dni nic w gębie nie miałem. Poratujcie jadłem i wodą!    
Baba-Jaga Szurpata nałożyła carewiczowi talerz blinów, postawiła kawior, śmietanę
i wrzasnęła na chatę, żeby grzebać przestała, bo  się stół od tego trzęsie. carewicz podjadł
i popił, i opowiedział, jak to  idzie przez świat i swą żonę, żabkę Wasylię, chce z niewoli wydobyć.
- Ciężki masz los i niemiłe zadanie - odpowiedziała mu na to Baba-Jaga Szurpata. - Kościej-Nieśmiertelny dlatego tak się nazywa, bo jego śmierć mieszka na czubku igły, którą trzeba złamać w palcach. ale igła jest schowana w jajku, jajko ukryte w kaczce, kaczka tkwi
w zającu, zając schowany jest w ołowianej, żelazem okutej skrzyni, a skrzynia łańcuchem przykuta do czubka największego dębu w lesie. 
Carewicz Iwan nie uląkł się.
   - Gdzie ten dąb? - zapytał mężnie.
Najedzony i pełen sił Iwan poszedł we wskazaną stronę i dobył miecza, by wielkie drzewo ściąć i na ziemię zwalić. Ale oto nagle pojawił się ogromny niedźwiedź.




- Iwanie, darowałeś mi życie, teraz moja sprawa się odwdzięczyć - zaryczał.
Chwycił drzewo, z korzeniami je wyrwał i obalił na ziemię. Carewicz doskoczył do okucia skrzynie, przeciął ją na pół, a ze środka wyskoczył zając i pognał przed siebie.
- Ja go przecież nie dogonię - westchnął Iwan.
Ale już w tej chwili znajomy zając ruszył do przodu. dopadł tamtego, za kark złapał
i potrząsnął nim. Z zająca wyfrunęła kaczka i wzbiła się w powietrze. "gdzie mój kaczor?" - pomyślał Iwan. i już kaczor wzbił się w powietrze, dopadł kaczkę w locie, stuknął ją dziobem w głowę i z kaczki wypadło jajko. Ale wpadło proso do jeziora i poszło na dno.
- Szczupaku, pomóż mi! - zawołał chłopak i zaraz woda chlupnęła, a z głębiny wynurzył się szczupak z jajkiem w pysku. Podziękował mu Iwan, zbił jajko ze środka, złamał ją w palcach i Kościej skonał.


W pędy udał się Iwan do pałacu Kościeja. Ale tu czekała go niespodzianka. Brama pałacu była zamknięta na głucho. pod bramą zaś zjawiła się, nie wiedzieć skąd, Baba-Jaga Szurpata. 
- To ostatnia Kościejowa klątwa. Możesz wejść i żonę wyratować, ale najpierw w jedno z dwunastu okien pałacu musisz puścić strzałę. a za jednym z nich twoja żona, żabka,  Wasylia, siedzi. Trafisz ją, wdowcem zostaniesz. nie trafisz, oboje stąd odejdziecie - ostrzegła Baba-Jaga Szurpata. 
Iwan napiął łuk, strzałę nałożył. Przed nim dwanaście okien ciemnych i martwych. które wybrać, by Wasylisy żabki nie zranić? Wtem wydało mu się, że z okna na samym dole po lewej stroni słyszy cichutkie rechotanie. bez wahania posłał strzałę w najbardziej oddalony od niego otwór okienny. Strzał brzdękła niegroźnie o kamienne ściany.
Carewicz iwan wrócił do swojego ojca i braci, przywożąc ze sobą Wasylę, która już nigdy więcej nie przedzierzgnęła się w żabkę. została dobrą i mądrą żoną iwana. i w zgodzie przeżyli całe swoje życie. A kto wie, może jeszcze, jako staruszkowie, żyją do dziś i wspominają, jak kiedyś strzała z łuku posłana w nieznane połączył ich serca i losy. 

Bajka rosyjska:)) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz