Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

piątek, 30 listopada 2018

Stonoga

Mieszkała stonoga pod Białą,
Bo tak się jej podobało.
Raz przychodzi liścik mały
Do stonogi,
Że proszona jest do Białej
Na pierogi. 
Ucieszyło to stonogę,
Więc ruszyła szybko w drogę.


Nim zdążyła dojść do Białej,
Nogi jej się poplątały:
Lewa z prawą, przednia z tylną,
Każdej nodze bardzo pilno,
Szósta zdążyć chce za siódmą, 
Ale siódmej iść za trudno,
No, bo przed nią stoi ósma,
Która właśnie jakiś guz ma. 

Chciała minąć jedenastą,
Poplątała się z piętnastą,
A ta znowu z dwudziestą piątą,
Trzydziesta z dziewięćdziesiątą, 
A druga z czterdziestą czwartą,
Choć wcale nie było warto. 

Stanęła stonoga wśród drogi,
Rozplątać chce sobie nogi;
A w Białej stygną pierogi!

Rozplątała pierwszą, drugą,
Z trzecią trwało bardzo długo,
Zanim doszła do trzydziestej,
Zapomniała o dwudziestej,
Przy czterdziestej już się krząta,
"No, a gdzie jest pięćdziesiąta?" 
Sześćdziesiątą nogę beszta:
"Prędzej, prędzej! A gdzie reszta?" 

To wszystko tak długo trwało,
Że przez ten czas całą Białą
Przemalowano na zielono,
A do Zielonej stonogi nie proszono.

Jan Brzechwa :)) 



czwartek, 29 listopada 2018

Rozmawiała gęś z prosięciem

Rozmawiała gęś z prosięciem
Bardzo głośno i z przejęciem: 
"Smutno samej żyć na świecie,
A po drugie i po trzecie - 
Jeśli cenisz wdzięki gęsie,
Jak najprędzej ze mną żeń się".


Prosię na to: "Miła gąsko,
Głowę nieco masz za wąską,
Trochę masz za długą szyję
I zupełnie inny ryjek.
Niechaj ciebie to nie rani,
Lecz jesteśmy niedobrani". 

A gęś znowu: "Cóż, mój drogi,
Popatrz, ty masz cztery nogi,
Nie masz pierza, nie masz dzioba,
Ale mnie się to podoba". 

Prosiak skłonił się uprzejmie:
"Inny tak się tym nie przejmie,
A ja - owszem. Bo zauważ, 
Że ja chodzę, a ty fruwasz,
Jak dogonić zdołam ciebie,
Gdy szybować będziesz w niebie?"

Na to gęś odpowie znowu:
"Domowego jestem chowu,
Fruwam raz na sześć miesięcy,
Żeby nie tyć, i nić więcej". 

Na to prosię znów odpowie: 
"Muszę dbać o swoje zdrowie,
Ty się kąpiesz nieustannie,
Ty byś chciała mieszkać w wannie,
Ja zaś jeśli chodzi o to - 
właśnie bardzo lubię błoto".

Tutaj gęś już miała dosyć.
"Nie zamierzam ciebie prosić..."
I dodała z żalem w głosie:
"Teraz wiem, że jesteś prosię". 

Jan Brzechwa :))

środa, 28 listopada 2018

Kłamczucha

"Proszę pana, proszę pana,
Zaszła u nas wielka zmiana:
Moja starsza siostra Bronka
Zamieniła się w skowronka,
Siedzi cały dzień na buku 
I powtarza: kuku, kuku!"

"Pomyśl tylko, co ty pleciesz!
To zwyczajne kłamstwo przecież".


"Proszę pana, proszę pana,
Rzecz się stała niesłychana:
Zamiast deszczu u sąsiada,
Dziś padała oranżada,
I w dodatku całkiem sucha".

"Fe, nie ładnie! Fe, kłamczucha!"

"To nie wszystko, proszę pana! 
U stryjenki wczoraj z rana
Abecadło z pieca spadło,
Całą pieczeń z rondla zjadło,
A tym czasem na obiedzie
Miał być lew i dwa niedźwiedzie".

"To dopiero jest kłamczucha!"

"Proszę pana, niech pan słucha!
Po południu na zabawie
Utonęła kaczka w stawie. 
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową,
Przecedzono wodę sitem,
A co ryb złowiono przy tym!"

"Fe, nie ładnie! Któż tak kłamie?
Zaraz się poskarżę mamie!"

Jan Brzechwa :)) 

wtorek, 27 listopada 2018

Żaba

Pewna żaba
Była słaba
Więc przychodzi do doktora
I powiada, że jest chora.
Doktor włożył okulary,
Bo już był cokolwiek stary,
Potem ją dokładnie zbadał,
No, i wreszcie tak powiada: 


"Pani zanadto się poci,
Niech pani unika wilgoci,
Niech pani się czasem nie kąpie,
Niech pani nie siada przy pompie,
Niech pani deszczu unika,
Niech pani nie pływa w strumykach,
Niech pani wody nie pije,
Niech pani kałuże omija,
Niech pani nie myje się z rana,
Niech pani, pani kochana,
Na siebie chucha i dmucha,
Bo pani musi być sucha!" 

Wraca żaba od doktora,
Myśli sobie: "Jestem chora,
A doktora chora słucha,
Mam być sucha - będę sucha!"

Leczyła się żaba leczyła,
Suszyła się długo, suszyła,
Aż wyschła tak, że po troszku
Została z niej garstka proszku.

A doktor drapie się w ucho:
"Nie uszło jej to na sucho!" 

Jan Brzechwa :)) 

poniedziałek, 26 listopada 2018

Sroka

Siedzi sroka na żerdzi
I twierdzi,


Że cukier jest słony,
Że mrówka jest większa od wrony,
Że woda w morzu jest sucha,
Że wół jest lżejszy niż mucha,
Że mleko jest czerwone,
Że żmija gryzie ogonem,
Że raki rosną na dębie,
Że kowal ogień ma w gębie,
Że najlepiej fruwają krowy,
Że najładniej śpiewają sowy,
Że bocian ma dziób zamiast głowy,
Że lód jest gorący, 
Że ryby się pasą na łące,
Że trawa jest blaszana,
Że noc zaczyna się z rana,

Ale nikt tego wszystkiego nie słucha,
Bo wiadomo, że sroka jest kłamczucha. 

Jan Brzechwa :)) 

niedziela, 25 listopada 2018

Chrząszcz

W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie
I Szczebrzeszyn z tego słynie. 


Wół go pyta: "Panie chrząszczu,
Po co pan tak brzęczy w gąszczu?"
"Jak to - po co? To jest praca
Każda prac się opłaca". 

"A cóż za to pan dostaje?" 
"Też pytanie! Wszystkie gaje,
Wszystkie trzciny po wsze czasy,
Łąki, pola oraz lasy,
Nawet rzeczki, nawet zdroje,
Wszystko to jest właśnie moje!"

Wół pomyślał: "Znakomicie,
Też rozpocznę takie życie".
Wrócił do domu i wesoło
Zaczął brzęczeć pod stodołą.
Po wolemu, tęgim basem.
A tu Maciek szedł tym czasem. 

Jak nie wrzaśnie: "Cóż to znaczy?
Czemu to się wół próżniaczy?!"
"Jak to? Czyż ja nic nie robię?
Przecież właśnie brzęczę sobie!" 

"Ja ci tu pobrzęczę wole,
Dosyć tego! Jazda w pole!"
I dał taką mu robotę,
Że się wół oblewał potem.

Po robocie pobiegł w gąszcze.
"Już ja to na chrząszczu pomszczę!"
Lecz nie zastał chrząszcza w trzcinie,
Bo chrząszcz właśnie brzęczał w Pszczynie.

Jan Brzechwa :)) 


sobota, 24 listopada 2018

Ryby, żaby i raki

Ryby, żaby i raki,
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak. 


Karp wydął żałośnie skrzela:
"Słuchajcie mnie przyjaciele,
Mam sposób zupełnie prosty - 
Zacznijmy budować mosty!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Budowały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Rak tedy rzecze: "Rodacy,
Musimy się wziąć do pracy,
Mam pomysł zupełnie nowy - 
Zacznijmy kuć podkowy!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Kuły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Odezwie się więc ropucha:
"Straszna u nas posucha,
Coś zróbmy, coś zróbmy,
Trochę żywności kupmy!
Jest sposób, ja wam mówię,
Zacznijmy szyć obuwie!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Szyły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Lin wreszcie tak powiada:
"Czeka nas tu zagłada,
Opuściliśmy staw przeciw prawu - 
Musimy wrócić do stawu". 

I poszły. Lecz na ich szkodę
Ludzie spuścili wodę.
Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami
Zapełni się staw? Zważcie sami,
Zwłaszcza, że przecież ryby
Płakały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Jan Brzechwa :))

piątek, 23 listopada 2018

Sójka

Wybiera się sójka za morze,
Ale wybrać się nie może.
"Trudno jest się rozstać z krajem,
A ja właśnie się rozstaję."
Poleciała więc na kresy 
Pozałatwiać interesy.

 

Odwiedziła najpierw Szczecin,
Bo tam miała dwoje dzieci,
W Kielcach była dwa tygodnie,
Żeby wyspać się wygodnie,
Jedną noc spędziła w Gdyni
U znajomej gospodyni,
Wpadła także do Pułtuska,
Żeby w Narwi się popluskać,
A z Pułtuska do Torunia,
Gdzie mieszkała jej ciotunia.
Po ciotuni jeszcze sójka
Odwiedziła w Gnieźnie wujka,
Potem matkę, ojca, syna
I kuzyna z Krotoszyna.
Pożegnała się z rodziną,
A tymczasem rok upłynął.

Znowu wybiera się za morze,
Ale wybrać się nie może.

Myśli sobie: "Nie zaszkodzi
Po zakupy wpaść do Łodzi".
Kupowała w Łodzi jaja,
Targowała się do maja,
Poleciała do Pabianic,
Dała dziesięć groszy za nic,
A że już nie miała więcej,
Więc siedziała pięć miesięcy.

"Teraz - rzekła - czas za morze!"
Ale wybrać się nie może.

Posiedziała w Częstochowie,
W Jędrzejowie i w Miechowie,
Odwiedziła Katowice,
Cieszyn, Trzyniec, Wadowice,
Potem jeszcze z lotu ptaka
Obejrzała miasto Kraka:
Wawel, Kopiec, Sukiennice,
Piękne place i ulice.
"Jeszcze wpadnę do Rogowa,
Wtedy będę już gotowa".
Przesiedziała tam do września,
Bo ją prosił o to chrześniak.
Odwiedziła w Gdańsku stryja,
A tu trzeci rok już mija.

Znów wybiera się za morze,
Ale wybrać się nie może.

"Trzeba lecieć do Warszawy,
Pozałatwiać wszystkie sprawy,
Paszport, wizy i dewizy,
Kupić kufry i walizy".
Poleciała, lecz pod Grójcem
Znów się żal zrobiło sójce.
"Nic nie stracę, gdy w Warszawie
Dłużej dzień czy dwa zabawię".
Zabawiła tydzień cały,
Miesiąc, kwartał, trzy kwartały,
Gdy już rok przebyła w mieście,
Pomyślała sobie wreszcie:
"Kto chce zwiedzać obce kraje,
Niechaj zwiedza. Ja - zostaję".

Jan Brzechwa :))



czwartek, 22 listopada 2018

Samochwała

Samochwała w kącie stała
I wciąż tak opowiadała: 


"Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku, daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową: 
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - samochwała!" 

Jan Brzechwa :)) 

środa, 21 listopada 2018

Wyssane z palca

Pan Wincenty ten zwyczaj miał,
Że nieustannie palec ssał.
Niegrzeczne dzieci z niego się śmiały:
"Panie Wincenty, czy pan jest mały?
Wszak to rozumie się samo przez się, 
Że człowiek dorosły palca nie ssie,
Dziś niemowlęciu też każda niania
Ssać, proszę pana, palec zabrania,
A pan go ciągle ssie jak najęty.
Czy to wypada, panie Wincenty?" 


Sąsiad zdziwiony pyta się:
"Czemu pan ciągle palec ssie? 
Pan przecież palcem drapie się w głowę,
Palcem pan zwilża znaczki pocztowe,
Palcem pan dłubie w uchu, gdy trzeba,
Palcem pan kręci kuleczki z chleba,
Palcem pan w brydżu rozdaje karty,
Palcem pan sprawdza, czy kurz wytarty,
A potem palec pan do ust wkłada.
Panie Wincenty, czy to wypada? 

Stał pan Wincenty wielce zmieszany
I twarz odwracał nawet do ściany: 
"Ach - wzdychał smutnie - wstyd mi szalenie,
To takie głupie przyzwyczajenie..." 
I zawstydzony jak mały malec, 
Wiecie, co robił? Do ust kładł palec.

Wyznam wam szczerze - na nic wykręty - 
Ja też ssę palec jak pan Wincenty
I właśnie wiersz ten, co napisałem,
Po prostu z palca sobie wyssałem. 

Jan Brzechwa :)) 

wtorek, 20 listopada 2018

Mucha

Z kąpieli każdy korzysta
A mucha chciała być czysta.
W niedzielę kąpała się w smole,
A w poniedziałek w rosole, 
We wtorek - w czerwonym winie,
A znowu w środę - w czerninie,
A potem w czwartek - w bigosie,
A w piątek - w tatarskim sosie,
W sobotę - w soku z moreli...
Co miała z takich kąpieli? 
Co miała? Zmartwienie miała,
Bo z brudu lepi się cała,
A na myśl jej nie przychodzi,
Żeby wykąpać się w wodzie. 

Jan Brzechwa :)) 


poniedziałek, 19 listopada 2018

Kwoka

Proszę Pana, pewna kwoka 
Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem: 
"Grunt to dobre wychowanie!"

Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności.

Pierwszy osioł wszedł, lecz przy tym
W progu garnek stłukł kopytem.
Kwoka wielki krzyk podniosła:
"Widział kto takiego osła?!" 


Przyszła krowa. Tuż za progiem
Zbiła szybę lewym rogiem.
Kwoka gniewna i surowa
Zawołała: "A to krowa!"

Przyszła świnia prosto z błota.
Kwoka złości się i mota:
"Co też Pani tu wyczynia?
Tak nabłocić! A to świnia!"

Przyszedł baran. Chciał na grzędzie
Siąść cichutko w drugim rzędzie,
Grzęda pękła. Kwoka wściekła
Coś o łbie baranim rzekła 

I dodała: "Próżne słowa,
Takich nikt już nie wychowa,
Trudno... Wszyscy się wynoście!"
No i poszli sobie goście.

Czy tak kwoka, proszę pana,
Była dobrze wychowana?

Jan Brzechwa :)) 

niedziela, 18 listopada 2018

Foka

Mole foce zjadły futro.
"W czym na spacer wyjdę jutro?"
Poszła foka do opasa:
"Jestem naga, jestem bosa,
Co ja teraz biedna pocznę?
Daj choć futro zeszłoroczne".
Opas tylko drzwi zamyka:
"Każdy nosi odzież własną!" 


Poszła foka między bobry:
"Może będzie kto tak dobry
I ponosić futro da mi?
Futro przecież się nie splami".
Bobry rzekły na to: 
"Foko, bieda u nas jest w tym roku,
Może jednak ci niedźwiedzie
Dopomogą w twojej biedzie".

Ale niedźwiedź tylko mlasnął:
"Każdy nosi odzież własną!"
Poszła foka do borsuka: 
"Może pan mi coś wyszuka?" 
Borsuk zmierzył ją z wysoka:
"Z pani jest po prostu foka!"
Nie pomogły także lisy
- Lis przeważnie sam jest łysy.

Nie zastała gronostajów, 
Szynszyl kazał przyjść jej w maju,
Jeszcze gorzej poszło z lutrą* 
Skunks miała w pralni swoje futro.
 Poszła foka w złym humorze:
"Nikt mi widzę nie pomoże".

Pozbierała na dnie szafki
Zniszczone futra skrawki
I zaniosła do kuśnierza.
Kuśnierz mierzy i przymierza,
Poupinał skrawki modnie,
Potem szył przez dwa tygodnie,
Lecz by dziury zaszyć w futrze,
Musiał futro zrobić krótsze. 

Jak tu foka w złość nie wpadnie:
"Ależ mnie pan ubrała ładnie!
Przód jest krótszy o trzy cale,
moich rąk nie widać wcale,
Pan mi zeszył nogi obie,
Co ja teraz biedna zrobię?"

Kuśnierz zmrużył jedno oko:
"Trudno. Będzie pani foką".
Odtąd foka nieszczęśliwa 
Już nie chodzi, tylko pływa. 

Jan Brzechwa :))

*wydra

sobota, 17 listopada 2018

Jajko

Było sobie raz jajko mądrzejsze od kury.
Kura wyłazi ze skóry,
Prosi, błaga, namawia: "Bądź głupsze!" 
Lecz co można poradzić, kiedy ktoś się uprze? 

Kura martwi się bardzo i nad jajkiem gdacze,
A ono powiada, że jest kacze. 


Kura prosi serdecznie i szczerze: 
"Nie trzęś się, bo będziesz nieświeże".
A ono właśnie się trzęsie
I mówi, że jest gęsie.

Kura do niego zwraca się z nauką,
Że jajka łatwo się tłuką,
A ono powiada, że to bajka, 
Bo w wapnie trzyma się jajka.

Kura czule namawia: "Chodź, to cię wysiedzę".
A ono ucieka za miedzę,
Kładzie się na grządkę pustą
I oświadcza, że będzie kapustą. 

Kura powiada: "Nie chodź na ulicę, 
Bo zrobią z ciebie jajecznicę".
A jajko na to najbezczelniej:
"Na ulicy nie ma patelni".

Kura mówi: "Ostrożnie! To gorąca woda!" 
A jajko na to: "Zimna woda! Szkoda!"
Wskoczyło do ukropu z miną bardzo hardą
I ugotowało się na twardo. 

Jan Brzechwa :)) 

piątek, 16 listopada 2018

Kaczki

Po podwórku chodzą kaczki,
Wszystkie bose nieboraczki,
A w dodatku nieodziane,
To są rzeczy niesłychane!

Choć serdaczek, choć kubraczek
Mógłby znaleźć się dla kaczek,
A na nogi jakieś kapce,
A na głowy choć po czapce,

Bo to zima akurat,
Chwyciła mróz i śnieg już spadł.


Poszyły kaczki do krawcowej: 
"Chcemy mieć kubraczki nowe,
Zimno wszystkim nam szalenie,
Pani przyjmie zamówienie. 

Lecz uwzględnić pani raczy,
Że to ma być fason kaczy.
Tu zakładka, a tu szlaczek, 
To jest coś w sam raz dla kaczek, 

Krój warszawski bądź co bądź, 
Zechce pani miarę zdjąć". 

Potem kaczki na Królewskiej
Odszukały zakład szewski
I już pierwsza kaczka kwacze: 
"Pan nam zrobi kapce kacze

Takie małe zgrabne kapce,
By na małej kaczej łapce
Należycie się trzymały
I na sprzączki zapinały". 

Odrzekł szewc, bo nie był leń: 
"Zrobię kapce w jeden dzień".

Już nazajutrz poszły kaczki 
Do krawcowej po kubraczki
I po kapce na Królewską, 
Ale wpadły w pasję szewską: 

Szewc zażądał pięć tysięcy,
A krawcowa jeszcze więcej. 
"Bez pieniędzy, drogie panie,
Dzisiaj nic się nie dostanie.

Zapytajcie zresztą dam, 
One to potwierdzą wam". 

Kaczki kwaczą i tłumaczą:
"Pieniądz nie jest rzeczą kaczą,
Żadna z nas się nie bogaci,
Nam za jajka nikt nie płaci".

Ale na to szewc z krawcową
Powtórzyli słowo w słowo 
To co przedtem: "Drogie panie,
Darmo nic się nie dostanie". 

Z tej przyczyny kaczy ród
Jest ubrany tak jak w przód,
A tu zima akurat,
Chwycił mróz i śnieg już spadł. 

Jan Brzechwa :))

czwartek, 15 listopada 2018

Koziołeczek

Posłał kozioł koziołeczka
Po bułeczki do miasteczka. 
Koziołeczek ruszył w drogę, 
Wtem się natknął na stonogę. 
Zadrżał z trwogi, no i w nogi, 
Gaik, steczka, mostek, rzeczka,
A tam czekał ojciec srogi
I ukarał koziołeczka: 
"Taki tchórz! Taki tchórz! 
Ledwo wyszedł, wrócił już! 
Ładne rzeczy! Ładne rzeczy!" 
A koziołek tylko beczy: 
"Jak nie uciec, ojcze drogi? 
Przecież sam rozumiesz to: 
Ja mam tylko cztery nogi,
A stonoga ma ich sto!" 


Posłał kozioł koziołeczka
Do miasteczka po ciasteczka. 
Koziołek mknie raz-dwa-trzy. 
Nagle staje, nagle patrzy:
Chustka wisi na parkanie... 
Koziołeczek tedy w nogi
I znów dostał w domu lanie,
Bo był ojciec bardzo srogi: 
"Taki tchórz! Taki Tchórz! 
Ledwo wyszedł, wrócił już! 
Ładne rzeczy! Ładne rzeczy!" 
A koziołek tylko beczy:
"Jak nie uciec, ojcze drogi, 
Czyż jest słuszna kara twa? 
Chustka ma wszak cztery rogi, 
A ja ma zaledwie dwa!" 

Jan Brzechwa :))  



wtorek, 13 listopada 2018

Sowa

Na południe od Rogowa
Mieszka w leśnej dziupli sowa,
Która całą noc, do rana
Tkwi nad książką, zaczytana. 
Nie podoba się to sroce:
"Pani czyta całe noce,
Zamiast się pokrzepić drzemką,
Pani czyta wciąż po ciemku.
Czyta się, gdy światło świeci,
To zły przykład jest dla dzieci!"


Ale sowa, mądry ptak,
Odpowiada na to tak:
"U-hu, u-hu, u-hu,
Nie brzęcz mi przy uchu,
Jestem sowa płowa,
Sowa mądra głowa,
Badam dzieje pól i łąk,
Jeszcze mam czterdzieści ksiąg".

Dzięcioł, znany weterynarz,
Rzekł: "Ty sobie źle poczynasz,
To niezdrowo, moja sowo,
Dawno przecież zapadł zmrok,
Strasznie sobie psujesz wzrok,
Jak oślepniesz - będzie bieda,
Nikt ci nowych oczu nie da,
Nie pomoże i poradnia,
Czytać chcesz, to czytaj za dnia!"

Ale sowa, mądry ptak,
Odpowiada na to tak:
"U-hu, u-hu, u-hu,
Zmiataj, łapiduchu,
Jestem sowa płowa,
Sowa mądra głowa,
Trudno, niech się ściemnia w krąg,
Jeszcze mam czterdzieści ksiąg".

Na południe od Rogowa
Mieszka w leśnej dziupli sowa.
Wzrok straciła całkowicie,
Zmarnowała sobie życie;
Kiedy sroka leci w pole,
Pyta: "Czy to ty dzięciole?"
Kiedy dzięcioł mknie wysoko,
Woła: "Dokąd lecisz sroko?"
Przeczytała ksiąg czterdzieści,
Dowiedziała się z ich treści,
Że kto czyta, gdy jest mrok,
Może łatwo stracić wzrok.

Jan Brzechwa :))