W małej wsi pod Woroneżem mieszkała para staruszków.
Gospodarza nazywali Oleg,
a gospodynię Olga. Staruszkowie byli bardzo biedni,
mieli tylko chałupinkę, nieduży chlewik, obórkę i kurkę-czarnopiórkę. Ale i z
tej kurki pożytku nie było wcale, bo choć co dzień gdakała i jajka znosiła, to
nie wiadomo było gdzie. Babcia Olga siedzi więc sobie na ławeczce przed domem i
gdy tylko słyszała gdakanie kokoszki, podśpiewywała:
Oj, mam ci ja kurkę,
Kurkę- czrnopiórkę.
Muszę ja ją pięknie prosić,
By mi jajka chciała znosić.
Czyja zgadnie mądra głowa,
Gdzie też kurka jaka chowa?
Dziadek Oleg wreszcie się zezłościł i na to śpiewanie,
i na to jajek chowanie. Myślał dzień
i drugi, aż wymyślił:
- Idę, babciu, dowiedzieć się, gdzie nasza kurka jajka
chowa - powiedział.
- Dokąd pójdziesz, mnie samą zostawisz? Kto ci
odpowie? - przestraszyła się babcia Olga.
- Pójdę, spytam się słoneczka. ono z góry widzi
wszystko, to i jajka naszej kury na pewno wypatrzyło - odpowiedział dziadek
Oleg.
Zawiązał słomiane łapcie, koszulę sznurem przepasał,
czapkę baranią na głowę nałożył. Fajkę zakurzył, babcię Olgę na pożegnanie
pocałował w oba policzki i poszedł. Szedł długo, nie marudząc. Gdy
zmęczył się wreszcie, na skraju lasu zobaczył dorodną jarzębinę. Położył się
wygodnie w jej cieniu.
- Dokąd to idziecie, dziadku? - spytała go
jarzębina.
Oj, mam ci ja
kurkę,
Kurkę- czrnopiórkę.
Muszę ja ją pięknie prosić,
By mi jajka chciała znosić.
Słonko wszystko widzi z górki,
Pewnie zna kryjówkę kurki -
odpowiedział wierszem-zaklęciem dziadek Oleg.
Jarzębina uradowała się, słysząc, dokąd to się
struszek wybiera. sama nie mogła iść do słoneczka, bo nie umiała wykopać
korzeni z ziemi.
- Dziadku drogi , a spytajcie też słoneczka i w mojej
sprawie. Rosnę tu już lat pięćdziesiąt, kwitnę co roku, a nigdy jeszcze nie
miałam czerwonych korali - poprosiła jarzębina.
Dziadek Oleg obiecał, że się o nią słoneczka wypyta,
pożegnał się i pomaszerował dalej. Przed nim wciąż była daleka droga. zmartwił
się dziadek, że zapomni, o co ma zapytać. Na jednym rogu chusteczki zawiązał
więc supełek, żeby spytać o kurkę. Na drugim rogu zasupłał drugi supełek, żeby
zapytać o jarzębinę. I uspokojony poszedł dalej.
Po trzech dniach wędrówki dotarł do wielkiej rzeki.
Płynęła wartko, wody swe szeroko rozlewając. Nad nią leciały stada dzikich gęsi
, a na drugi, brzegu bieliły się i zieleniły brzeziny.
- Ach, jak ja się na zachód przeprawię ku słoneczku?
Żebym miał skrzydła jak owe gęsi, tobym poleciał. A tak, przyjdzie z niczym do
babci wrócić - westchnął dziadek Oleg.
Wtem patrzy, a tuż przy brzegu do niego wielki
jesiotr. Tak tłusty i ogromny, że zdawało się iż to nie ryba, ale pień drzewa.
Jesiotr wystawił swój ostry pysk z wody i zapytał:
- Dokąd idziesz, starcze?
Oj, mam ci ja
kurkę,
Kurkę- czrnopiórkę.
Muszę ja ją pięknie prosić,
By mi jajka chciała znosić.
Słonko wszystko widzi z górki,
Pewnie zna kryjówkę kurki -
odpowiedział wierszem-zaklęciem dziadek Oleg.
Ogromny jesiotr uradował się na te słowa. sam nie
potrafię dotrzeć do słoneczka, bo rzeką nie da się dopłynąć. A i on miał sprawę
, którą chciał przedstawić słońcu.
- starcze, poratuj mnie w biedzie. Sto lat żyję w tej
rzece, a nie mogę się w niej zanurzyć. Inne ryby nurkują aż do dna, a ja wciąż
po powierzchni pływam. Na pewno słoneczko wie, jak mi pomóc. Wstaw się za mną -
prosił.
Dziadek Oleg pomyślał uważnie.
- Ha, obiecałem już pomóc jednemu drzewu, mogę też
chyba pomóc jednej rybie - powiedział. - Ale nic za darmo. Przewieziesz ty mnie
na drugą stronę rzeki, jesiotrze?
Jesiotr obruszył się:
- Co takiego? Jestem królewską rybą, Najcenniejszym
przysmakiem carów i kniaziów, a ty chcesz mnie dosiadać jak osła?
Dziadek Oleg wzruszył ramionami.
- w taki razie, królewska rybo, dalej pływaj sobie po
powierzchni rzeki i zazdrość swoim krewnym, że nurkują aż do jej dna -
odpowiedział i zaczął się rozglądać za jakimś pniem, by z niego łódź sobie
wydłubać.
Jesiotr plusnął ogonem z złością.
- Dobrze już, wygrałeś, stacze. Przewiozę cię na drugi
brzeg, ale spróbuj się dopytać w mojej sprawie, to kiedy będziesz wracać,
odgryzę ci nogi - zagroził.
Ale dziadek Oleg wskoczył już okrakiem na jego
grzbiet, złapał go za skrzela jak za cugle i zawołał:
- Ano płyń, królewska rybo, tam gdzie dzikie gęsi
lecą, płyń ku brzezinie, ku słonecznemu zachodowi!
Jesiotr przewiózł go na drugą stronę rzeki, a dziadek
Oleg zawiązał sobie na trzecim rogu chusteczki supełek, żeby o sprawie jesiotra
pamiętać, kiedy przed obliczem słoneczka stanie.
Szedł dziadek dalej, mijał wsie zagrzebane wśród pól,
mijał miasta, nad który mi kołysały się kopuły cerkwi. Aż pewnego dnia doszedł
do krainy, którą rządził zły kniaź, każdego przechodnia i podróżnego robił on
swoim niewolnikiem. Dwaj hajducy złapali dziadka na drodze i powlekli go przed
oblicze kniazia.
- Ty nietutejszy. Skąd jesteś i dokąd idziesz? -
spytał kniaź.
Oj, mam ci ja
kurkę,
Kurkę- czrnopiórkę.
Muszę ja ją pięknie prosić,
By mi jajka chciała znosić.
Słonko wszystko widzi z górki,
Pewnie zna kryjówkę kurki.
Spytam też o korale
Na samotnej jarzębinie.
Spytam, czemu jesiotr wcale
Nie nurkuje w wód głębinie -
odpowiedział wierszem-zaklęciem dziadek Oleg.
- Co to za bzdury? - zdenerwował się kniaź. - Zabrać
mi tego starca do wsi, łańcuchem do żaren przykuć. Stary jest, ale widzę,
dosyć krzepki. Żarnami może obracać!
I tak zabrali dziadka do wsi , przykuli łańcuchami do
żaren i kazali nimi obracać i ziarna na mąkę trzeć.
- Jak ja teraz do słoneczka trafię? Jak do swojej
babci wrócę? - martwił się dziadek Oleg.
Ale i zły kniaź miał swoje zmartwienie. Maił on bowiem
dwie córki na wydaniu, z których prawdę mówiąc, już się zrobiły całkiem stare
panny. Nikt się o ich rękę nie starał, żaden sąsiad swatów nie słał, żaden
kawaler pod modrzewiowy dworzec kniazia nie podjeżdżał. Pytał kniaź o radę
popa, pytał mędrców, pytał wysłańca cesarskiego, który odwiedził go kiedyś, by
podatek należny dla cara pobrać. Nikt nie umiał mu odpowiedzieć, czemu córki,
choć ładne i zgrabne, kawalerów nie mogą znaleźć.
- To już chyba to jedno słońce na niebie potrafi
zgadnąć tę tajemnicę - powiedziała kiedyś baba, co umiała uroki zamawiać, ale
dla kniazia córek jej się nie udało.
i wtedy przypomniał sobie kniaź o chłopie, co go
hajducy na drodze ułapili i którego kazał do żaren łańcuchem przykuć . Rozkazał
go natychmiast sprowadzić przed swoje oblicze.
- Powiedz no mi jeszcze raz, człowieku, dokąd
zmierzasz? - spytał, gdy dziadek Oleg stanął przed nim, przyprowadzony przez
hajduków.
Spytam też o korale
Na samotnej jarzębinie.
Spytam, czemu jesiotr wcale
Nie nurkuje w wód głębinie.
Jeśli macie też pytanie,
Zapamiętam, jaśnie panie -
odpowiedział wierszem-zaklęciem dziadek.
Kniaź ucieszył się bardzo.
- spytaj, chłopie, słoneczka, czemu moje córki za mąż
nie mogą wyjść. Jak się dobrze sprawisz, nagrody nie pożałuję. dziadek Oleg
obiecał, że zapyta także o córki kniazia. Na ostatnim rogu chusteczki zawiązał
supełek i ruszył w dalszą drogę.
Im dłużej szedł, tym słoneczko mocniej przypiekało.
"Aha, znaczy zbliżam się do celu" - pomyślał dziadek. I przyspieszył
kroku. Zrobiło się tak gorąco, że zapaliły mu się na nogach słomiane papcie i
musiał je szybko zrzucić. Nagle usłyszał donośny głos słoneczka:
- Dziadku, bliżej nie podchodź. Jestem sto mil od
ciebie,, ale jeśli postąpisz ku mnie choć o rzut kamieniem, moje promienie spalą
cię na węgiel. Stój i mów, z jaką sprawą do mnie przychodzisz. Dziadek Oleg
stanął, wyjął chusteczkę, popatrzył na cztery supełki na jej czterech rogach i
opowiedział:
Oj, mam ci ja
kurkę,
Kurkę- czrnopiórkę.
Muszę ja ją pięknie prosić,
By mi jajka chciała znosić.
Słonko wszystko widzi z górki,
Pewnie zna kryjówkę kurki.
Pytam też o korale
Na samotnej jarzębinie.
Powiedz, czemu jesiotr wcale
Nie nurkuje w wód głębinie?
Powiedz, czemu panien dwóch
Nie chce pojąć żaden zuch?
Słoneczko odpowiedziało:
- Posłuchaj, dziadku, uważnie! Panny mężów nie znajdą,
dopóki, sprzątając w chałupie, będą wyrzucać śmieci w kierunku mojego oblicza.
jak się poprawią, to i kawalerowie się pojawią. W nagrodę zażądaj konia i
łopaty, przydadzą ci się bardzo. Ryba zanurkuje, jak zje człowieka. Ale powiedz
jej to , dopiero gdy cię z powrotem na drugi brzeg przewiezie. Jarzębin nie
rodzi czerwonych korali, bo pod jej korzeniami zakopany jest wóz pełen złotych
rubli. jak wykopiesz wóz, drzewo zacznie rodzić owoce. a twoja kurka-czarnopiórka
znosi jajka na dachu chlewika, gdzie kiedyś było bocianie gniazdo. I jajek tam
leży mendel. Teraz już wiesz wszystko.
Dziadek Oleg podziękował pięknie słoneczku, w pas się
cztery razy pokłonił i zaczął zbierać się powoli.najpierw dotarł do kniazia i
powiedział mu, żeby córki przestały śmieci słoneczku w twarz wyrzucać. Ledwo
się panny poprawiły, już na drugi dzień dwunastu swatów trąbiło na rogach pod
modrzewiowym dworcem. W nagrodę dał kniaź dziadkowi łopatę i konia, bo o nic
innego staruszek nie prosił.
Potem pojechał Oleg do rzeki. jesiotr już na niego
czekał.
- No i co? dowiedziałeś, starcze? - spytał
jesiotr.
- Ano, dowiedziałem się. Ale wpierw musisz mnie i
mojego konia z powrotem na drugi brzeg zabrać - odpowiedział spokojnie dziadek
Oleg.
- Co takiego? Nie dość, że ciebie, to jeszcze, to
jeszcze mam wozić tą chabetę? Spiłeś się, chłopie, czy co? - rozzłościł się
jesiotr.
- jak sobie chcesz. jadę szukać mostu, a t do końca
życia pływaj po powierzchni - splunął dziadek.
Wielka ryba zazgrzytała zębami, ale przewiozła na
drugi brzeg i konia, i dziadka. gdy już oddalili się od brzegu na rzut
kamienia, dziadek Oleg krzyknął:
- Słoneczko mówi, że zanurkujesz, gdy zjesz człowieka!
Jesiotr rzucił się wściekle w wodzie, ale już dziadka
dosięgnąć zębami nie mógł.
Dojechał dziadek do jarzębiny, pozdrowił ją i
opowiedział o skarbie pod korzeniami.
- Kop, kop co prędzej - poprosiło drzewo.
Dziadek wziął się do roboty i jeszcze przed wieczorem
wykopał łopatą wóz pełen złotych rubli. Zaprzągł do niego konia, dziurę pod
korzeniami ziemią zasypał. Jeszcze nie zdążył odjechać, a cała jarzębina
pokryła się czerwonymi koralami.
Wozem pełnym pieniędzy, zaprzężonym w pięknego konia
dotarł dziadek Oleg do swojej chałupki, do babci Olgi. Oboje wdrapali się na
dach chlewika i znaleźli tam mendel jajek, które zniosła kura. babcia zrobiła
dziadkowi pyszną jajecznicę, a potem żyli sobie bogato, bo nareszcie
mieli dość pieniędzy. A kurce-czrnopiórce dla towarzystwa kupili
koguta.
Bajka rosyjska:))
Ko jest autorem bajki. Dziekuje za odpowiedz.
OdpowiedzUsuńNiestety nie wiem, kto jest autorem. Pozdrawiam :)
Usuń[Antoni Pogorielski et al.] ; [tł. Jan Brzechwa et al.].
Usuń