Służył
u gospodarza parobek, sierota. Nazywali go Fet Frumos, bo to się
działo w Rumunii, a "frumos" znaczy po rumuńsku "ładny".
Fet
Frumos był taki zdolny i zręczny, że niektórzy chłopcy zaczęli
mu zazdrościć, sprzeciwiali mu się i wyśmiewali go. Ale on
udawał, że tego nie słyszy i nie rozumie. Wtedy przezywali go
Niezgułą. Fet Frumos i z tego nic sobie nie robił.
Kiedyś
wiosną, gdy zmęczył się uganianiem za krowami po pastwisku,
położył się pod drzewem przy źdźble i zasnął. to było bardzo
stare drzewo, może najstarsze drzewo świata. Fet Frumos miał
dziwny sen. Przyśniło mu się, że stoi nad nim piękna wróżka i
mówi:
-
Pójdź zaraz na dwór królewski i pracuj tam pilnie, z znajdziesz
szczęście.
Kiedy
parobek się obudził, pomyślał sobie: "sen mara, nie warto na
niego zważać."
Ale
na drugi dzień jakby jakaś siła niepojęta zaprowadziła go pod to
samo drzewo i poczuł taką senność, że znowu zasnął. We śnie
ukazała mu się wróżka i powtórzyła rozkaz. Fet Frumos pomyślał:
"może coś w tym jest, ale jakże ja tak od razu rzucę pracę
u mojego gospodarza? Poczekam i zobaczymy."
Na
trzeci dzień sen znowu się powtórzył, a wróżka powiedziała:
-
Dlaczego mnie nie słuchasz? Czy chcesz, żeby zamiast szczęścia
spotkało cię nieszczęście?
Fet
Frumus opowiedział swój sen gospodarzowi i ten go puścił, chociaż
żałował dobrego parobka. Inne chłopaki wołały za nim:
-
Niezguła idzie, Niezguła! Wypędzili Niezgułę!
Fet
Frumos szedł śmiało i spokojnie, nic nie dopowiadając na
zaczepki. Poszedł prosto na królewski dwór i zgodził się do
pomocy w ogrodzie.
Ogrodnik
kazał mu odziać się w haftowaną koszulę z cienkiego płótna, w
kurtę i wyszywane spodenki, jak przyszło na królewskiego sługę.
Cieszył się, że mu się trafił taki sprytny przystojny
ogrodniczek. Zapowiedział mu:
-
co rano będziesz układał dwanaście wiązek z najładniejszych
kwiatów i podasz je dwunastu córkom królewskim, kiedy będą
wychodziły z pałacu.
-
Czy królewny są piękne? - zapytał fet Frumos.
-
A cóżeś ty myślał? ale zrobisz najlepiej, jak nie będziesz na
nie patrzył. Dużo już przez nie złego się stało. Widać wróżki
zaczarowały je w kolebkach. Co wieczór królewny każą sobie dać
nowe pantofelki z białego atłasu, a rano je wyrzucają, bo
pantofelki są podarte na strzępy. Królewny tańczą gdzieś i
szaleją, a nikt nie wie, gdzie. Król nasz bardzo się tym martwi.
-
Dlaczego nie zamknie ich komnaty na noc, żeby nie mogły wyjść?
-
Zamknął ją, zamknął na dziewięć zamków za dziewięciu
drzwiami. Nic nie pomogło. Król ogłosił, że kto wykryje tę
tajemnicę, ten będzie mógł wybrać sobie jedną z królewien za
żonę. Więc zjechali się synowie rycerzy i wojewodów, a
nawet królewicze. Coraz inny czuwał nocą przy dziewięciu zamkach,
a na rano nie zostawało po nim ani śladu. tak przepadło już
jedenastu. Dwunasty się nie zgłasza, bo każdemu życie miłe.
Fet
Frumus zdziwił się, że takie rzeczy dzieją się na świecie.
Co
rano podawał królewną świeże wiązanki. Kiedy ostatnią podwał
najmłodszej, czerwienił się jak mak.
-
Bardzo mi się podoba nasz nowy ogrodniczek - powiedziała kiedyś do
sióstr najmłodsza królewna.
Tamte
zaczęły wydziwiać:
-
Taki prosty chłopak? Wstydziłabyś się!
Więc
przestała o tym mówić.
Kiedyś
w nocy Fet Frumos nie mógł zasnąć. Było duszno. Wyszedł do
ogrodu i położył się na trawie. Śniło mu się, że przyszła ta
sam wróżka i mówiła:
-
Jak będzie wschodziło słońce, obróć się twarzą ku niemu i idź
prosto przed siebie, aż dojdziesz na koniec królewskiego ogrodu.
Znajdziesz tam dwa szczepy krzewów warzywnych, a przy nich złotą
łopatkę, złotą konewkę i jedwabny ręcznik. Wykop ostrożnie
szczepy warzywne i przesadź je do najładniejszych doniczek. Okopuj
je złotą łopatką, podlewaj je ze złotej konewki i osuszaj je
jedwabnym ręcznikiem. Kiedy wyrosną takie duże, jak ty, proś je o
co chcesz, a one ci się odwdzięczą.
Fet
Frumos obudził się i zrobił wszystko tak, jak kazała wróżka.
Wawrzyny
rosły nad podziw prędko. Kiedy były takie, jak on sam, ogrodniczek
pokłonił się im i poprosił:
-
Ukryj mnie, ukryj, kwiecie wawrzynowy!
Zaledwie
to powiedział, aż tu na czubku jednej z gałązek pokazał się
pączek. Urósł w mgnieniu oka i otworzył się. Kwiat był piękny
jak jutrzenka. Fet Frumos zerwał go i schował na piersi za koszulą.
Stał
się niewidzialny, sam nie widział własnych nóg i rąk. wieczorem
wślizgnął się z córkami królewskimi do ich komnaty. wlazł na
piec, żeby go nikt przypadkiem nie potrącił. Stamtąd patrzył, co
się będzie działo.
Zobaczył,
że królewny wcale nie kładą się spać, tylko trefią sobie włosy
i przebierają się w prześliczne szaty a na nogi wkładają białe,
atłasowe pantofelki.
Kiedy
się wystroiły, najstarsza tupnęła w podłogę. Podłoga się
rozstąpiła i królewny zeszły pod nią sznurkiem. Fed Frumos
zsunął się z komina i poszedł za nimi.
Szli
nieznaną okolicą, aż zaszli do jakiegoś ogrodu. dookoła ogrodu
był mosiężny mur i wrota do niego też były mosiężne.
Najstarsza
królewna tupnęła znowu i wrota się otworzyły. Fet Frumos tak się
śpieszył, żeby zdążyć, zanim się za nim zatrzasną, że
nastąpił na skraj sukni najmłodszej królewny, która szła
ostatnia.
Królewna
przestraszyła się i zawołała:
-
Ojej, siostry, boję się! Ktoś mi nadepnął na sukienkę.
-
Przecież nikogo nie ma, popatrz - uspokajała ją najstarsza.
-
Pewno zaczepiłaś suknią o kolec jakiegoś krzaka.
Królewny
szły przez las ze srebrnymi liśćmi, potem przez las, ze złotymi
liśćmi, potem przez las z brylantowymi liśćmi. Fet Frumos aż
oczy mrużył, tak te brylantowe liści iskrzyły.
Za
lasami było jezioro, a pośrodku jeziora stał pałac na
wyspie.
Bil od niego taki blask, jak od samego słońca. Raz się wydawało,
że pałac jest aż pd chmurami, to znów, że świeci spod fal, to
że płynie po wodzie.
Fet
Frumos odgadł od razu, że to jest pałac zaczarowany. Na brzegu
jeziora czekało na każdą królewnę czółno z wioślarzem.
Królewny wskoczyły do czółen i popłynęły jedna za drugą jak
łabędzie. Ale łódź najmłodszej nie mogła nadążyć za innymi
i wioślarz się zdziwił, czemu ta łódź jest taka ciężka,
przecież w niej siedzi najmłodsza z królewien. Nie wiedział, że
za królewną przyczaił się cichutko Fet Frumos.
Starsze
królewny dawno już powyskakiwały, ze swoich czółen, kiedy
najmłodsza podpłynęła do przystani na wyspie.
Z
pałacu dolatywała czarowna muzyka. Królewny pobiegły prosto na
salę balową. czekało tam na nie jedenastu tancerzy - ci wszyscy,
co czuwali pod ich drzwiami i przepadli beż śladu.
Jedenaście
królewien zaczęło tańczyć z synami królów, wojewodów i
rycerzy. wirowały z nimi i ślizgały się po posadce, a czasem ktoś
przytupnął wesoło. Dla najmłodszej królewny nie starczyło pary,
więc tańczyła sama.
Ogrodniczek
coraz bardziej się dziwił. Sala balowa była taka ogromna, że
ledwo widział ścianę naprzeciwko. Ściany świeciły od złota i
drogich kamieni. Z sufitu zwisały sznury pereł, szmaragdowe
liście, girlandy kwiatów z szafirów, rubinów i brylantów.
Wszystko to kołysało się nad głowami tancerzy i rzucało kolorowe
ognie w świetle pochodni, osadzonych w złotych świecznikach.
zabawa była taka, że tańczyły nawet stały, nawet ławy okryte
kobiercami.
Fet
Frumos nie wytrzymał w swoim koncie i puścił się także w taniec.
Miał ochotę pochwycić za ręce najmłodszą królewnę, ale
pomyślał: "jeszcze mnie złapią i zatrzymają tu na zawsze
jak tamtych kawalerów". Więc tańczył sam, starając się
nikogo nie potrącić, co nie było wcale łatwe.
wtem
przez okno zajrzał świt. Muzyka urwała się i tancerze stanęli.
Spod podłogi wyjechał stół zastawiony najwyborniejszymi
smakołykami. Wszyscy u siedli i zaczęli jeść.
Ogrodniczek
też był głodny, ale się tylko przyglądał. Wolał być ostrożny.
Po
uczcie wszyscy ukłonili się pięknie i królewny wyruszyły w
powrotną drogę, a Fet Frumos za nimi.
Kiedy
szli przez srebrny las, zachciało mu się odłamać maleńką
gałązkę. Zaledwie to zrobi, dreszcz przeszedł po lesie. Drzewa i
krzewy zadzwoniły srebrnymi liśćmi.
Królewny
się przelękły. A najstarsza zawołała:
-
To nic, to z pewnością tylko ptaszek z naszego ogrodu przyfrunął
za nami potrąca gałązkami.
Wrócili
wszyscy do pałacu i otwór w podłodze zatrzasnął się za nimi.
Na
drugi dzień rano Fet Frumos wplótł srebrną gałązkę do wiązanki
najmłodszej z królewien. Królewna bardzo się zdziwiła, jakby
zobaczyła w biały dzień promyk księżyca. ale nic o tym nie
powiedziała starszym siostrom.
Następnej
nocy powtórzyło się to samo, tylko w powrotnej drodze ogrodniczek
zerwał gałązkę złotą. wplótł ją do wiązanki i podał
najmłodszej królewnie. Wydało się jej, jakby gorący promień
słońca dotknął jej serca.
Nie
wytrzymała z ciekawości i po południu wymknęła się do ogrodu.
Zapytała ogrodniczka:
-
Skąd bierzesz te śliczne srebrne i złote gałązki, które
znajduję w wiązankach?
-
Wiesz o tym dobrze, królewno - odpowiedział ogrodniczek.
-
Więc poszedłeś za nami? - zawołała. - Aleś się dobrze ukrył!
Nie mów o tym nikomu. Weź tę ze złotem, ale nas ni zdradź.
-
Ja milczenia nie sprzedaję - powiedział Fet Frumos i nie wziął
sakiewki.
Królewna
tupnęła nóżką:
-
No to pamiętaj: jeżeli o tym piśniesz choć słówko, każę ci
uciąć głowę.
Tak
powiedziała, ale czuła, że nie mogłaby tego zrobić, bo
ogrodniczek podobał jej się coraz bardziej.
Trzeciej
nocy Fet Frumos znów wkradł się za królewnami do zaczarowanego
pałacu. Kiedy wracali, zerwał gałązkę brylantową. Drzewa
zaczęły dzwonić i najmłodsza królewna odgadła, że ogrodniczek
jest blisko. Uśmiechnęła się i nic nie powiedziała.
Kiedy
rano Fet Frumoos podał jej wiązankę z brylantową gałązką,
królewna pomyślała: "Przecież ten ogrodniczek jest
ładniejszy i milszy niż królewicze, wojewodowie i rycerze, z
którymi tańczą moje siostry. jakie one są niemądre, że tego nie
widzą".
Najstarsza
siostra zauważyła, że tamta przygląda się ogrodniczkowi, kiedy
bierze od niego wiązankę. Powiedział o tym siostrom. Zaczęły
chichotać
i wyśmiewać się z najmłodszej. Królewnie zrobiło się
przykro i zawołała ze łzami w oczach:
-
Ten chłopak jest dzielniejszy niż wasi rycerze! Musiałyście
ich uśpić czarodziejskim zielem i dopiero jak zasnęli,
przewiozłyście ich do pałacu na wyspie. A ten odważył się pójść
za nami sam. I zrobił to tak sprytnie, żeśmy go wcale nie
zauważyły.
Teraz
dopiero starsze królewny dowiedziały się, że ogrodniczek był z
nimi na nocnej wyprawie. Przeraziły się, że doniesie o tym
królowi. Prędko pobiegł do swojej komnaty i zamknęły się tam na
naradę, a najmłodszej siostry nie wpuściły.
Nie
wiedziały, że ogrodniczek domyślił się jakiegoś podstępu i że
znów wśliznął się za nimi i wszystko słyszał.
Kiedy
królewny otworzyły drzwi, Fet Frumos pobiegł co prędzej do
zaczarowanych krzewów wawrzynowych, pokłonił się im i poprosił:
-
Chcę być rycerzem na wszystko gotowym, więc mi pomóżcie, krzewy
wawrzynowe!
Na
czubku drugiego krzewu ukazał się pączek, urósł w oczach i
otworzył się szeroko, a był różowy jak jutrzenka. Fet Frumos
zerwał go i ukrył na piersi.
Poczuł,
że dzieje się z nim coś dziwnego. Całe jego ciało nabrało
jeszcze większej siły i zręczności. Przez głowę przelatywały
mu myśli o sprawach, o których przedtem nic nie wiedział, jakby
się uczył całymi latami. Spojrzał po sobie: Zobaczył ręce bez
odcisków od łopaty, szaty rycerski przy boku miecz.
Poszedł
prosto do króla i powiedział, że chce czuwać w nocy przed komnatą
królewien. Król mu odradzał, bo stracił już nadzieję, że uda
się wykryć tajemnicę królewien i żal mu było rycerza. Nie
poznał ogrodniczka.
-
Królu, wierzę mocno, że mi się uda - powiedział Fet Frumos. -
Jeżeli nie, to niech zginę, bo i tak życie mi nie miłe. Jedną z
twoich córek pokochałem tak bardzo, że bez niej nie ma dla mnie
radości.
Król
się zgodził i zaprowadził rycerza przed komnatę królewien. Kiedy
wszyscy posnęli, królewny zawołały rycerza i zapytały:
-
Czy chcesz pójść tańczyć z nami? Czy się nie boisz?
-
Chcę. Nie boje się - powiedział Fet Frumos.
Zabrały
go z sobą do czarodziejskiego pałacu i fet Frumos tańczył do
świtu z najmłodszą królewną. Ale, że był nie tylko dzielny,
lecz także roztropny, więc pilnie zważał na wszystko.
Kiedy
zaczęła się uczta, usiadł obok swojej tancerki. najstarsza z
królewien podała mu wino w złotym kielichu, a inne zawołały
klaszcząc w dłonie, śmiejąc się i zaglądając mu w oczy:
-
Pij!
Ale
Fet Frumos miał się na baczności i dosłyszał wyraźnie , jak
najmłodsza ostrzega go półgłosem:
-
Nie pij. Poznałam cię. Wolę być przy tobie ogrodniczką niż
królewną bez ciebie.
Zrozumiał,
że jeżeli wypije wino, stanie się z nim to, co z jedenastoma
innymi: zapomni o całym świecie i zostanie tu na zawsze. będzie
całymi nocami tańczyć, a w dzień odpoczywać po nocnej zabawie.
Pochwycił
puchar i trzasnął nim o ziemię.
zakołysały
się ściany pałacu, rozległ się podziemny grzmot, światła
zgasły
i wszystko się zapadło. Jedno mgnienie - a tancerze i
królewny znaleźli się w komnacie starego króla. król tak się
zdumiał, że zerwał się z łoża, a potem cieszył się razem z
innymi.
Skończyła
się moc czarów. Królewny się poprawiały i przestały po nocach
drzeć pantofelki. Jedenaście starszych wyszło za mąż za
jedenastu królewiczów, wojewodów i rycerzy. a z dwunastą,
najmłodszą i najmilszą, ożenił się Fet Frumos.
Bajka
rumuńska:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz