Lanuszka

Lanuszka
Lanuszka

czwartek, 5 maja 2016

Królowa Śniegu - opowiadanie siódme

Co się działo w pałacu Królowej Śniegu i co się później stało



Ściany pałacu były zrobione ze śnieżnej zawiei, a okna i drzwi z ostrych wiatrów. Było tam przeszło sto sal, zależnie od tego, jak zawiał śnieg. Największa sala rozciągała się na wiele mil, wszystkie oświetlało silne światło zorzy polarnej. Były wielkie, puste, lodowato zimne i błyszczące. Nie panowała tu nigdy radość, nie odbył się tu nawet ani razu bal niedźwiedzi, na którym mógł zagrać wicher i gdzie by białe niedźwiedzie mogły chodzić na tylnych nogach i popisać się swoimi dobrymi manierami. Nie było tu nigdy towarzyskich zabaw, ani otwierania paszcz i bicia łapami, białe lisice nie plotkowały tu nigdy przy herbacie. Puste, wielkie i zimne były sale Królowej Śniegu. Zorza północna świeciła się tak równomiernie, że można było według jej światła oznaczyć, kiedy znajdowała się na najwyższym punkcie, a kiedy na najniższym. Pośrodku pustej, nieskończonej, śnieżnej sali znajdowało się zamarznięte jezioro, które popękało na tysiące kawałków, ale jeden kawałek był podobny do drugiego, był to prawdziwe dzieło sztuki. Pośrodku tego jeziora siadywała Królowa Śniegu, wtedy gdy była w domu i wówczas mówiła, że siedzi zwierciadle rozsądku i że to jest jedyne, i najlepsze zwierciadło na świecie.
Kay był zupełnie siny z mrozu, ale nie spostrzegł tego wcale, gdyż Królowa Śniegu odjęła mu swym pocałunkiem wrażliwość na zimno, a jego serce stało się kawałkiem lodu. Chodził i zbierał płaskie, ostre kawałki lodu, które składał w ten sposób, aby coś z nich wyszło, zupełnie tak samo jak my, kiedy z kawałków drzewa składamy figury, co się nazywa chińską grą. Kay układał najkunsztowniejsze wzory, był to lodowa łamigłówka. W jego oczach figury te były nadzwyczajne i niezwykłej wagi, przyczyniała się do tego okruch szkła, który miał w oku. Kay składał całe figury, które tworzyły napisy, ale nie udało mu się ułożyć słowa, na którym mu właśnie zależało. Słowem ty była "Wieczność", a Królowa Śniegu oświadczyła:
- Jeżeli uda ci się ułożyć to słowo, staniesz się zupełnie niezależny, podaruję ci cały świat i na dodatek parę nowych łyżew. - Ale Kay nie mógł w żaden sposób ułożyć tego właśnie słowa.
- Teraz pomknę sobie daleko do ciepłych krajów - powiedziała Królowa Śniegu - chcę zajrzeć raz do tych czarnych garnków. - Miała na myśli góry ziejące ogniem, które się nazywają Etna i Wezuwiusz. - Pobielę je trochę. To im się należy, zresztą wyjdzie to na dobre cytryną i winogronom. - i Królowa Śniegu odfrunęła, a Kay został zupełnie sam w olbrzymiej lodowej sali, przyglądał się kawałkom lodu i myślał, myślał, aż coś w nim zatrzeszczało, siedział zupełnie sztywno i cicho, mogło się zdawać, że zamarzł.
Wtedy właśnie Gerda weszła przez wielkie wrota do pałacu. Wiały właśnie ostre wichry, ale dziewczynka odnalazła wewnętrzny spokój i wtedy wiatry ułożyły się, jakby chciały spać, a dziewczynka weszła do wielkiej, pustej, zimnej sali. Zobaczyła Kaya, poznała go, rzuciła mu się na szyję, objęła go mocno i zawołała:
- Kay, dorgi Kay! Nareszcie cię odnalazłam! 
Ale on siedział zupełnie cicho i sztywny z zimna.
Wtedy Gerda zapłakała gorącymi łzami, które spłynęły na jego pierś, dostały się aż do jego serca, roztopiły kawałki lodu i wchłonęły okruszynę szkła. Kay spojrzał na nią, a ona zaśpiewała mu pieśń:

Różyczki tak pięknie kwitną w dolinie,
Pójdę pokłonić się bożej Dziecinie.

Wtedy Kay wybuchnął płaczem i odłamek szkła wypadł mu z oka, poznał Gerdę i zawołał radośnie:
- Gerdo, kochana Gerdo! Gdzieś była tak długo? I gdzie ja byłem? - Rozejrzał się wokoło. - Jakże tu zimno. Jak pusto i rozlegle.
I przytulił się mocno do Gerdy, a ona śmiała się i płakała z radości. Było to takie piękne, że nawet kawałki lodu zaczęły tańczyć z radości, a kiedy się zmęczył i położyły, utworzyły właśnie te litery, o których mówiła Królowa Śniegu, że jeżeli Kay je ułoży, stanie się niezależnym panem, a ona podaruje mu cały świat i parę nowych łyżew.
Gerda pocałowała go w policzki, które zaróżowiły się. Całowała jego oczy, które zabłysły tak jak jej oczy, całowała jego ręce i nogi, które stały się mocne i zdrowe. Gdyby Królowa Śniegu nawet teraz wróciła, to i tak słowo wyzwalające Kaya wypisane było błyszczącymi kawałkami lodu.
A oni wzięli się za ręce i wywędrowali z wielkiego pałacu, rozmawiali o babce i o różach kwitnących wysoko na dachu. Wszędzie, gdzie przechodzili, układały się wiatry do spoczynku i ukazywało się słońce. Kiedy przyszli do krzaka z czerwonymi jagodami, stał tam ren i czekał. Obok niego stał drugi młody ren, o pełnych wymionach. dał dzieciom ciepłego mleka i ucałował je. Potem reny niosły Gerdę i Kaya najpierw do Finki, gdzie ogrzali się w ciepłej izbie i otrzymali wskazówki na drogę powrotną, potem do Laponki, która uszyła im nowe ubrania i przygotowała swoje sanki do drogi.
Oba reny skakały obok sań i dotrzymywały im towarzystwa, aż do granic kraju. Kiełkowała tam pierwsza zieleń. Wtedy pożegnali się z renami i Laponką. 
- Bądźcie zdrowi - powiedzieli wszyscy.
Pierwsze małe ptaszki zaczęły ćwierkać, drzewa miały zielone pączki i z lasu wyjechała na wspaniałym koniu, którego Gerda znała (był to jeden z koni zaprzęgniętych do złotej karety), dziewczynka w jaskrawoczerwonej czapce na głowie i z pistoletem za pasem. Była to mała rozbójniczka, której znudziło się w domu i chciała pojechać na północ, a w razie gdyby jej się tam nie spodobało, wybrałaby się w innym kierunku. Poznała od razu Gerdę i Gerda ją również poznała. Ucieszyły się bardzo.
- Ładny z ciebie nicpoń, że się tak po świecie włóczysz - powiedziała do Kaya - chciałbym wiedzieć, czy zasługujesz na to, żeby z twojego powodu pędzić na koniec świata.
Ale Gerda pogłaskała ją po twarzy i spytała o księcia i księżniczką.
- Pojechali do obcych krajów - powiedziała rozbójniczka.
- A wrona? - spytała Gerda.
- Wrona umarła - odpowiedziała dziewczynka. - Oswojona małżonka została wdową, nosi opaskę z czarnej krepy na nodze i skarży się żałośnie. Ale opowiedz lepiej, jak tobie się powiodło i jak go odnalazłaś.
Wtedy Gerda i Kay opowiedzieli wszystko.
- Tara-ra, ta-ra-ra! - zawołała mała rozbójniczka, schwyciła oboje za ręce i obiecała, że o ile kiedyś będzie przejeżdżała przez ich miasto, przyjdzie do nich w odwiedziny. Potem pojechała w daleki świat, a Kay i Gerda poszli trzymając się za ręce, a gdy tak szli, zrobiła się cudna wiosna, wszystko kwitło i zieleniało. dzwony biły i dzieci poznały wszystkie wieże i wielkie miasto. Było to miasto, w którym mieszkali Poszli przez ulice aż do drzwi babki, weszki na schody i znaleźli się w pokoju, gdzie wszystko stało na tym samym miejscu co dawniej, a zegar mówił: tik,tak! i wskazówki poruszały się, ale przechodząc przez drzwi, spostrzegli, że byli już dorosłymi ludźmi. Róże na rynnie dachu kwitły i zaglądały w otwarte okna - stały tam małe, dziecinne krzesełka. Kay i Gerda usiedli na nich i wzięli się za ręce. Zapomnieli jak o złym śnie, o zimnej, pustej wspaniałości Królowej Śniegu. Babka siedziała w jasnym blasku słońca i czytała: "A jeśli nie staniecie się jako dzieci nie osiągniecie Królestwa Bożego." 
A Kay i Gerda spojrzeli sobie w oczy i nagle zrozumieli starą pieśń:

        Różyczki tak pięknie kwitną w dolinie,
Pójdę pokłonić się bożej Dziecinie.

Siedzieli więc oboje, dorośli, a jednak jak dzieci w sercach i było lato gorące, błogosławione lato.

Hans Christian Andersen:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz